wtorek, 30 września 2014

M jak Misiek

Elena Shumilowa
J jak Jubilat
Dostałam od gospodarza stary, strasznie zardzewiały rower marki ,,Jubilat". Nie ma świateł ani ręcznego hamulca. Wracając do chałupy po pierwszej przejażdżce, wpadłam na płot, bo nie wiedziałam, że trzeba hamować nogą. Na szczęście płot się nie przewrócił, ja też. :))) Jeśli ten złom się zepsuje kilka kilometrów od domu, co wtedy zrobię? Wrócę na piechotę, a jeśli koło odleci - co bardzo możliwe - zostawię ,,rower" w rowie. Niech go szukają. O dziwo, jakoś się trzyma. Jeżdżę nim do wsi po zakupy. Jego przenikliwe skrzypienie to system alarmowy dla tutejszych: uwaga! obcy na horyzoncie! Chcąc nie chcąc przyciągam spojrzenia, bo słychać mnie z daleka.
Ludzie na wsi patrzą całkiem inaczej. Nie spuszczają wzroku, nie peszą się. Oni się przypatrują. Jest w tym przypatrywaniu jakaś masywność. Ciekawość i dystans. Jest ciężar worka z ziarnem. Jest wahanie: zaufać czy nie?
W mieście spojrzenia są całkiem inne. Ślizgają się po twarzy jak łyżwiarze po lodzie i gładko suną dalej. Nie ma w tym wahania, nie ma ciężaru, jest lekkość. Przechodnia trzeba zgrabnie ominąć i mknąć za własnymi sprawami. Ludzie we wsi taksują mnie wzrokiem, jakby kładli na szali. Szacują. Są czujni.
Co o mnie myślą? Jak wyglądam w ich oczach? Kim jestem? 

M jak Misiek
Jest psim weteranem. Ma 16 lat. Mały żółty kundelek, który całe życie spędził na łańcuchu przy budzie. Słabo widzi. Pilnuje kur i mnie. Kupuję mu kiełbasę w sklepie. Merda ogonem na mój widok, wcina ze smakiem wszystko, co mu daję. Miałam ochotę zdjąć mu obrożę, ale nie chcę się zachowywać jak przemądrzała turystka, która wprowadza swoje porządki. Chcę się wpasować w ten porządek. Życie tutaj toczy się według własnych reguł. Nie mam prawa ich zmieniać. Przecież po moim wyjeździe i tak Miśka przywiążą do budy.
Dzisiaj mniej słońca. Świat bardziej popielaty, z odcieniem sepii.
Biała kura przekrzywia głowę. Jednym okiem zagląda światu pod podszewkę, a drugim patrzy na obłoki leniwie dryfujące po niebie.
Co tam widzi, czego ja dostrzec nie potrafię?

K jak koszty
Siedzę na werandzie, umyłam włosy i suszę je na słońcu. Ruda wiewiórka skacze z gałęzi na gałąź, jej zwinne ciałko zakończone ruchliwym ogonkiem rysuje w powietrzu linię falistą. Zrywa orzechy w zielonych łupinkach, wygrzebuje w trawie pod gruszą dołek  i upuszcza do niego swój skarb. Nie zakopuje. Zostawia. Zapomina. 
Podczas jedzenia kaszy z mlekiem, po całym dniu na rowerze, uświadomiłam sobie, że koszty całodziennego wyżywienia tutaj wynoszą nie więcej 10 zł. Dwie kromki chleba z masłem i solą, szklanka kaszy, dwie szklanki mleka, torebka migdałów i kilka jabłek znalezionych pod dziką jabłonią na polach. Butelka mineralnej. Jeden obiad w przeciętnej restauracji to kilka dni pobytu tutaj. Tyle tylko, że tam ktoś inny za mnie pilnuje kaszy, żeby się nie przypaliła. Abstrahując od pieniędzy: jakie koszty płacimy za ten cały luksus, który nam wciska cywilizacja? Oddajemy spokój, równowagę wewnętrzną, umiejętność cieszenia się z drobiazgów, tanio jak barszcz sprzedajemy kontakt z własną naturą - a to są rzeczy bezcenne. To zabytki klasy 0. Cywilizacja mi wmawia, że powinnam pachnieć Armanim i pachnę Armanim. Dlaczego tak trudno się uwolnić od tego wszystkiego? 

M jak mogłam
A mogłam być w Paryżu! Nawet zrobiłam przedpłatę, na szczęście mi zwrócili pieniądze. Mogłam mieć fotki pod Wieżą Eiffla i chwalić się nimi w pracy. Mogłam poznać nowych ludzi, kręcić przed nimi towarzyskie piruety. Mogłam tańczyć, jak mi zagrają. Tym razem sama gram. Nie, nawet nie gram. To nie jest dobre słowo. Raczej stroję instrument.  Słucham własnej muzyki i próbuję się dostroić do szumu rzeki. Płynąć razem z nią, omijać tamy i zdradliwe wiry. Dobrze, że nie straciłam intuicji. Mam sporo szczęścia, bo nie potrafię kłamać samej sobie i to mi pokazuje kierunek.
Po co pozwalałam innym szarpać struny?  W końcu nie jestem niczyją własnością, tak jak nikt nie jest moją.  Tutaj spotkałam kogoś, kogo dawno nie widziałam : siebie. Paryż nie ucieknie.
A mogłam się z sobą rozminąć. Mogłam nadal żyć rozdwojona i rozproszona, gonić własny ogon.  Czy możliwe, aby rzeka rozwidlała się, długo płynęła dwoma korytami, a później znów łączyła w jeden nurt? 

wtorek, 23 września 2014

P jak pa pa

Elena Shumilova
U jak uważnie

Bardzo uważnie obserwuję swój umysł. Tropię ślady pamięciowe, wizje, emocje, archetypy, wydeptane ścieżki skojarzeniowe i nagłe, przypadkowe asocjacje... Te wszystkie narracje, wokół których buduję swój świat, nakładają się na siebie, zazębiają i przenikają. Nieustanny ruch. Jestem miejscem, w którym dokonują się ciągłe przemiany. Wcale nie odrębnym bytem, a miejscem. No właśnie! Czemu wcześniej na to nie wpadłam? Ktoś to na pewno przede mną wiedział. Ciekawe, czy był tym odkryciem podekscytowany tak samo jak ja. Chyba to miał na myśli Kępiński pisząc o metabolizmie informacyjnym i człowieku jako systemie otwartym. Niby prawda dawno znana, ale poczuć ją na własnej skórze to inna para kaloszy. Odkrywcza to ja nie jestem.

M jak metabolizm

A więc przemiana. Pierwiastki, których dostarczam organizmowi, zamieniają się w komórki mojego ciała, a informacje, które wymieniam z otoczeniem to cegiełki, z których zbudowane jest moje Wewnętrzne Miasto. Po drodze zawiły proces obróbki. Wypalanie cegieł i mieszanie zaprawy murarskiej. Tak czy owak przemiana. Bez kierunku, bez celu. A może ten cel jest gdzieś w tle, za kurtyną? Może jest, tylko mniej widoczny niż ten zmieniający się pierwszy plan? Tylko czy warto go szukać?

--- 

Co to właściwie jest? To, czego teraz doświadczam? Harmonia? Nie wiem. Jakiś rodzaj dopasowania do tego, co się wydarza. Mogę rejestrować te wszystkie drgnienia, zmiany temperatury i tonacji emocjonalnych tylko dlatego, że wydarzenia zredukowałam do niezbędnego minimum: jedzenie, sen, jazda na rowerze i weranda. Nikt do mnie nie mówi. Nikt nie domaga się, żebym ja coś powiedziała, żebym to lub tamto. Chwilo, trwaj... Króliczku, nie odchodź.

C jak ciało

Ależ ono mądre! Ciało wie wszystko, co trzeba. A tym, czego nie trzeba, nie zawraca sobie głowy. Samo z siebie potrafi odróżnić potrzebne od zbędnego. Wystarczy słuchać, dać się prowadzić, dostroić umysł do sygnałów, które ono wysyła. A my zwykle robimy wszystko, żeby nie słyszeć. Stawiamy wysoki mur między ciałem i duszą, jak nam wpoiło chrześcijaństwo. Rozdarcie człowieka na ciało i duszę to jeden z bardziej chybionych pomysłów ludzkości. Fatalne konsekwencje z tego wynikające są nie do ogarnięcia i jeszcze długo nie do odwrócenia. Jaki szatan mógł wpaść na to, że ciało jest złe? Ono tak naprawdę jest źródłem wiedzy i szczęścia. To nasze myśli mącą powierzchnię wody. Doznania są ok. To z myślami jest zwykle coś nie tak.

Jak to możliwe, że na dnie duszy znalazłam ciało? 

T jak tu i teraz

Przestałam w siebie pompować medialną papkę.
Przestałam stroić miny.
Przestałam się przejmować tym, czy inni mnie zaakceptują i polubią.
Przestaję rozdmuchiwać ego, ale to jest praca na całe życie.
Przestałam odczuwać ból istnienia i niepokój.
Przestałam zamulać umysł cudzymi sprawami zgodnie z zaleceniem Marka Aureliusza:

,,Nie marnuj pozostającej ci części życia na rozmyślania o innych, jeżeli nie ma to związku z jakąś sprawą użyteczności publicznej."

W pierwszej chwili to zdanie  wydało mi się nie do przyjęcia, ale ono jest tylko zachętą do wyzbycia się chorobliwej ciekawości dotyczącej życia innych - zwykle obcych - ludzi. Przecież wszelkie programy i portale o ,,prawdziwym" życiu celebrytów mają rekordową oglądalność. A po co poświęcać uwagę czyimś rozwodom i romansom? Po co cudze życie brać na przemiał i robić z niego pokarm? Marek Aureliusz ma rację.
Lepiej i przyjemniej płynąć z nurtem przemian, które rzeźbią pejzaż. Odciąć prąd w zwojach mózgowych i doznawać. Być tu i teraz. 

jak pa pa

Obudziły mnie wróble. Gdy tylko otworzyłam oczy, pojawiło się uczucie czystości. Takie piękne i takie zapomniane. Gdzie podziały się moje emocjonalne śmieci? Gdzie zwały niesegregowanych odpadów, którymi zapychałam dziury w czasie? W kurach jest coś niesamowitego. Ich grzebanie i skrzeczenie przybliża mnie do czegoś autentycznego, uspokaja. Wprawiają mnie w dziwny trans, podczas którego chłonę świat jak gąbka, odczuwam wszystkimi zmysłami bez zadawania pytań i szukania odpowiedzi. 
Pa pa, śmieci! Pochwalone bądźcie kury  - gdaczący świadkowie małych cudów. Wygląda na to, że jestem szczęśliwa. I po co podskakiwałam do gwiazdek z nieba i goniłam króliczka, skoro można było poczekać, aż sam przykica? 
Ciekawe z jakim uczuciem kiedyś przeczytam notatki z tych pensjonarskich wzruszeń.

niedziela, 21 września 2014

K jak ktoś



K jak ktoś...
...opowiadał mi o swoim życiu. Mówił, że sens nie istnieje. Przyznałam mu rację. Nie jest mi potrzebny sens, żeby istnieć. Nawet jeśli istnieje, to ja nic o nim nie wiem. Chciał, żebym przyszła. Wiercił w głowie dziurę. Spieszył się. Chciał wejść w relację. Wyszłam. Poszłam sobie. Teraz nic tylko patrzę na drzewa. I nie mam zamiaru przestać.

M jak miłość
Miłość to stan łaski ( Marquez)


Ż jak żółtko
Mój mikrokosmos wszedł w fazę implozji. Jakiś czas próbowałam temu przeciwdziałać, choć nie wiem po co. Wydawało mi się, że między zbliżającymi się do siebie ścianami będzie mi za ciasno. Ale nie jest. Sądziłam, że muszę być bardziej na zewnątrz. Nic nie muszę. Teraz jest zasysanie żółtka do skorupki. Ptak wraca do stadium jajka. Co się wykluje? Jeśli wróbel, to mam nadzieję, że mniej rozćwierkany. I bardziej uważny. 

C jak cisza
Wilka ciągnie do lasu a mnie do ciszy. Ona mnie nigdy nie zawiodła. Paradoksalnie teraz mi bliżej do ludzi niż w tym gwarze, od którego się uwolniłam. Nie potrafię zbudować niczego z daleka od źródła. Wreszcie czuję jak ono pulsuje. To dziwne bo jestem jednocześnie uczestnikiem i obserwatorem tego zjawiska. Łatwo przeskakuję z jednego stanu w drugi, a kiedyś tego nie umiałam, sprawiło mi trudność. Po wyrzuceniu tylu ton mentalnego śmiecia dokopałam się do siebie. Wreszcie! Czyżby? Tak, jest dobrze. Byle tego nie zgubić. Byle iść za tym dźwiękiem i nie pozwolić go zagłuszyć. Byle nie przegadać. Nie upozować w metaforę i nie sprzedać w błyszczącym papierku.
W chałupie jest przyjemny chłodzik. Po co ludzie zaczęli budować domy z betonu? Chyba po to, żeby musieć wymyślać coraz bardziej skomplikowane systemy klimatyzacji  i nakręcać tym samym konsumpcję w całej olbrzymiej gałęzi gospodarki. A ile na tej gałęzi mniejszych gałązek! Hoho!

E jak ego
Ego to potwór siedmiogłowy, który nas zjada od środka. Każda z głów się multiplikuje. W każdej jest paszcza wiecznie głodna i rozwrzeszczana. I my do niej wrzucamy jedzenie. Karmimy potwora fabułami na swój temat. Karmimy go sobą. Danym nam czasem. A przede wszystkim tym całym spektaklem próżności i śmiesznych sukcesików. Dokładamy ciągle nowe kęsy, a monstrum nadal głodne. Na deser zjada nasz szacunek do siebie. I wtedy sami robimy się naprawdę głodni. Zaczynamy szukać jedzenia. To dziwny głód, który objawia się przesytem. Jednak ma sens, bo pokazuje kierunek marszu.
Czasem w trakcie tych poszukiwań trafiamy między kury. Mam przeczucie, że kury wiedzą lepiej. Całymi godzinami siedzę na werandzie i  je obserwuję. Grzebią. Gdaczą. Czerpią z ziemi to, co niezbędne. Nic ponad. Wszystko co ponad jest na dobrą sprawę fanaberią Ego. 
Przypomniał mi się Ptasiek. Może dołączę do nich i też zacznę grzebać w ziemi? Hm.  W pewnym sensie już dołączyłam.  A mój nowy french manicure?

piątek, 19 września 2014

Abecadło z pieca spadło czyli zapiski z wakacji z kurami

Elena Stumilova

S jak sama
Jestem przecież tylko bakterią, mikrobem na brzuchu Ziemi.
Jestem Ziemią dla bakterii zasiedlających każdy fragmencik mojego ciała. Czemu sobie ubzdurałam, że jestem kimś, skoro tylko bakterią? Bycie kimś jest znacznie bardziej męczące. Kiedyś, dawno temu, w czasach Drugiej Katastrofy wymyśliłam zejście na Niższy Poziom i to mnie uratowało. Później wymyśliłam Niegrzeczną Dziewczynkę, która mówiła za mnie, werbalizowała to, co się działo w Wewnętrznym Mieście. Teraz nie chcę niczego wymyślać. Znudziło mi się to. Moja łódź podwodna znów się zanurza. Czuję ekscytację i radość. Wiem, że robię dobrze, choć nie mam pojęcia, na czym to dobrze będzie polegało i czy nie utknę na jakiejś rafie koralowej. Tak czy owak muszę coś zrobić, bo nie jest mi ze sobą dobrze. Czas odnaleźć zapomniane ścieżki prowadzące na Niższy Poziom.
Ciekawe, jak mi się będzie spało w tej chałupie. Jutro wyjeżdżam. Sama. 

R jak rdzeń
Dlaczego odeszłam tak daleko od sedna? Przecież nie od dziś wiem, że mój rdzeń to umiłowanie kontemplacji. Po co mi był cały ten zgiełk? To, co chciałam zagłuszyć i tak znajdowało luki w czasoprzestrzeni, żeby mi się dobrać do skóry. 
Tutaj jest całe stado kur! Wczoraj, gdy przyjechałam, musiały spać i dopiero teraz się pokazały. Ale jazda, spędzę wakacje z kurami!

W jak wydawało

Wydawało mi się, że nie mogę się spóźnić na pociąg. Zaczęłam biec. Nie późniłam się, ale odjechałam w złym kierunku.

I jak im

,,...im odleglejszych galaktyk intelektualnych, artystycznych, duchowych chcesz doświadczyć, im bardziej chcesz wychylić się przez okno Wszechświata, tym mocniej musisz być przytwierdzony do ziemi, żeby z tego okna nie wypaść i się nie zabić" Bartłomiej Dobroczyński

Wymiatam z zakamarków nadmiar. Oczyszczam myśli.  Zakładam, że te, które zostaną, dotyczą czegoś dla mnie istotnego. Odpływa wszelki barok, przesadna ornamentyka i błahość. Co za ulga! Co za spokój, gdy na łódce robi się więcej miejsca na zapasy słodkiej wody i suchary. Mokre cielsko morza prostuje brzuch, wygładza fale. Tratwa dryfuje, unosi się z prądem. Nadlatują ptaki niosąc w dziobkach zapowiedź lądu. Olbrzymia dłoń wiatru głaszcze mnie po głowie...
Otóż i nadchodzi gospodarz z wiaderkiem karmy dla kur. Byle tylko nie chciał wdawać się ze mną w pogawędki. Nie chce mi się do nikogo rozmawiać. 
Kury musiały być głodne, biegną do niego na wyścigi. 

------

Dlaczego niektórym  ludziom tak trudno zrozumieć, że ktoś potrzebuje pobyć sam ze sobą. Jak ja nie cierpię takich zdawkowych rozmówek! Spokojnie, bez nerw.

M jak metr krawiecki

Zegar mówi zbyt głośno tyk - tyk... Wczoraj nie mogłam zasnąć od tego tykania. Metalowa wskazówka odcina dni i godziny po sekundzie. Kosmiczne nożyce kiedyś zazgrzytają, wyszczerbią się na metalu - naszych kościach... 

N jak nie ma
Nie ma wojny
Nie ma bólu
Nie ma głodu
Nie ma wyschniętej studni
Nie ma połamanych kości
Nie ma nienawiści

Jestem bogata tym, czego nie mam.
Jestem bogata kurami. :D





Zblogowani

zBLOGowani.pl