środa, 27 lutego 2013

Alicja


Rymy nie są już modne. Co do tego nie ma wątpliwości. Aby wiersz nadążał za duchem czasu, musi być zawiły, niejasny, poszarpany i nierówny, bo podobno dusza poety - ta wieczna zagadka - jest notorycznie targana wielkimi emocjami. Moja nie jest. Tak jakoś. Moje emocje są pospolite i dość przyziemne. W sam raz na taką staroświecką formę. A ja lubię rymy, bo jest w nich jakaś tkliwość dla świata, dla słów...
Rymy nie mają pazurów. Nie szarpią. Kołyszą :)

W ciągu ostatnich kilku dni przeszłam przyspieszony kurs asertywności. Okazało się, że dzioba potrafię używać nie tylko do śpiewania słodkich piosenek, ale i do  obrony swojego terytorium, które w moim odczuciu zostało naruszone. Myślę, że napiszę o tym w kolejnym odcinku przygód Niegrzecznej Dziewczynki, jak temat na dobre mi się skrystalizuje. Na szczęście już po burzy. No i kilka nowych wierszy... :)

wtorek, 26 lutego 2013

Julia





nie schodź ze sceny Julio
na której postawił cię Szekspir
wytrwaj do końca w kostiumie
a gdy ucichną brawa
ukryj się za kurtyną

zostań na tym balkonie
a żaden odłamek szkła
z butelki po piwie
nie skaleczy ci stopy

przecież na you-tubie
zawsze śpiewają słowiki
a twarzy z pikseli
nie porysuje czas


nie wychodź z monitora Julio




Obraz: M. Cheval

środa, 20 lutego 2013

,,Mapa i terytorium" - Michel Houellebecq



 



Jaki dziwny jest ten Houellebecq! Musi być bardzo samotnym człowiekiem. To chyba główna refleksja po przeczytaniu ,,Mapy i terytorium". Jego bohaterowie żyją tak, jakby jedli papier toaletowy: długi, szary, bez smaku... Budda powiedział, że pustka nie jest pusta. Otóż jest: u Houellebecqa. Pustka to kluczowe słowo dla tej książki, słowo otwierające drzwi do pomieszczenia, w którym nie ma nic oprócz ścian. Zastanawiam się, na ile jest to efekt zamierzony, ale nie czytałam żadnej innej jego książki, więc nie mam z czym skonfrontować. Podejrzewam po cichu, że on inaczej nie potrafi pisać.
Jest tutaj panorama francuskiej bohemy, jest bardzo dużo przemyśleń na temat sztuki i kierunków jej rozwoju, ale...nie ma życia. Jego bohaterowie nie potrafią się zakotwiczyć w życiu. I ja ich rozumiem. Też nie potrafię. Jest jednak między nimi a mną zasadnicza różnica: je wiem dlaczego. Wiem, z jakich powodów nie wypuściłam korzeni, a oni nie wiedzą. Oni po prostu przeżuwają ten swój papier toaletowy rolka za rolką i nie potrafią wyartykułować, z jakiego powodu im nie smakuje. Nie wie tego również narrator, który sprawia wrażenie, jakby jemu też nie smakowało. I trudno się dziwić, bo zasadniczo ludzie celulozy nie jadają ;-))

wtorek, 19 lutego 2013

***


Wczoraj z wielkim zdziwieniem przeczytałam wiadomość, że Leszek Żuliński na swojej stronie poświęconej krytyce literackiej poleca Ptasią piosenkę i cytuje mój wpis... W pierwszej chwili przeraziłam się, bo światło skierowane tak nagle wywołuje we mnie uczucie lekkiej paniki i chęć schowania się do mysiej dziury, a w najgorszym razie pod biurko. A później sobie uświadomiłam, że spoko, bo przecież jestem schowana za zimorodkiem :)

Nie sądziłam, że wirtualne oko VIP-a polskiej krytyki literackiej sięga tak daleko. To mi daje mnóstwo motywacji do tego, żeby robić swoje :)


Dziękuję pięknie, Panie Leszku! Jest mi ogromnie miło.





czwartek, 14 lutego 2013

Kołysanka dla małych i dużych dzieci







drzewo ciszy
uroczyście
gubi złote liście

papierowe
gwiazdy wiszą
dzieciom bajki piszą

księżyc płynie
nad głowami
sam jest jak my sami

już do norki
mysz ucieka
od złego człowieka

ptaszek kuli
małą głowę
pod skrzydło różowe

a ja teraz
piszę ciszę
niech cię ukołysze



Obraz: Yerka

wtorek, 12 lutego 2013

Tratwa






odepchnij się od dna wykrzyknikiem
i płyń płyń
kołysz się na tratwie wiersza

omijaj zdradliwe wielokropki
raf koralowych
niech cię nie zatrzyma
syreni śpiew

na pełnym morzu
rozwiń serce jak żagiel
chwyć nim oddech oceanu
i płyń płyń
kołysz się na tratwie wiersza

po drugiej stronie horyzontu
za siedmioma morzami
jest twój ruchomy port -
ciepłe plaże Itaki


Obraz: V. Kush

poniedziałek, 11 lutego 2013

Nie trybię





Coraz bardziej mnie przeraża wszechobecna konkurencja. Mam wrażenie, że konkurencyjność jest osią świata, podstawową zasadą, przenikającą wszelkie formy ludzkiej aktywności. Nie wyrażam zgody na funkcjonowanie w takiej rzeczywistości. Nie chcę w tym uczestniczyć, bo moja lepszość automatycznie oznacza czyjąś gorszość. Pojęcia gorszości i lepszości są najbardziej perfidnym wymysłem szatana ;-] Nie chcę być ani lepsza, ani gorsza. Chcę być tylko tym, kim jestem, czyli sobą. Co z tego, że nie wiem, kim jestem. Niby po co mam to wiedzieć? Nie muszę tego wiedzieć, bo i tak nie wiedziałabym, co z tą wiedzą zrobić, gdyż ta wiedza jest czymś kompletnie nieprzydatnym. Wiem natomiast bardzo dokładnie, kiedy jestem zmuszona udawać i coraz gorzej mi to wychodzi. Kiedyś nosiłam glany i nimi próbowałam wystukiwać własny rytm. Wydawało mi się, że gdy założę wysokie obcasy, to się dopasuję. To będę mogła bez zmrużenia oka robić to, czego się ode mnie oczekuje. Sądziłam, że zostanę miłosiernie wchłonięta przez tak zwany ogół czyli szerokie rzesze społeczeństwa. Nie udało się ani społeczeństwu, ani mnie, bo coś we mnie wiecznie staje dęba. Jestem nadal niedopasowana.
Jestem jak kamień, który przypadkiem się dostał między trybiki skomplikowanej maszynerii. Kamień zgrzyta, ale też czuje naciski z wielu stron...
Jaki z tego wniosek? Taki, że nie trybię. Jak na ironię poszukiwałam jakiegoś obrazka do tego wpisu i wyskoczyło mi w grafice Google zdjęcie z odsyłaczem do Ptasiej piosenki, konkretnie do wpisu pt.:,,Zawsze zostaje urojona podróż po obłokach..." Na pewno patrzenie na obłoki i życie z głową w chmurach jest lepsze od rozpychania się łokciami. Nie wątpię. Ponadto na takie pryszczate problemy, z których powinnam może wyrosnąć tak jak z trądziku młodzieńczego, paczka sezamków powinna mi dobrze zrobić ;-)



niedziela, 10 lutego 2013

,,Fado" Andrzej Stasiuk

Lubię być rzucona na pastwę tekstu. Lubię, gdy tekst jest mi rzucony na pożarcie, bo to zwiastuje niczym nie skrępowaną ucztę. Mogę się swobodnie sycić, mlaskać, cmokać i krzywić, gdy przypadkiem rozgryzę ziareko pieprzu. Mogę ogryzać kości, nie dbając o etykietę, jak pies, który trzyma smakołyk w łapach i przekręca łeb raz na jedną, raz na drugą stronę. Nie wiem, co napisali o tej książce krytycy. Ufnie oddałam swój dziewiczy umysł we władanie Stasiukowi na czas czytania stu sześćdziesięciu dziewięciu stron i ani przez chwilę nie żałowałam, że znów pozwoliłam się uwieść. Być może to, co uznałam za ziarenko pieprzu, dla kogoś innego będzie łyżką miodu? Być może. Ale ryzyk - fizyk. Czytanie z uprzednim przygotowywaniem się do lektury budzi moją niechęć podobnie jak jedzenie loda przez szybkę lub seks z prezerwatywą.
 Parafrazując Charlesa Bukowskiego powiem tak:
Jeśli lubisz wartką akcję i zawiłą intrygę - nie czytaj tego!
Jeśli czerpiesz przyjemność z czytania tylko wówczas, gdy możesz się identyfikować z bohaterem - nie czytaj tego!
Jeśli patrzysz na świat tylko i wyłącznie przez pryzmat własnego Bardzo Ważnego Życia - nie czytaj tego!
Jeśli na co dzień jadasz w Macdonaldzie i bardzo sobie chwalisz menu - odpuść sobie.
Wszyscy pozostali mogą :)



 



,,No więc całe to przypominanie, to siedzenie na tyłku w półmroku i nieustanny odjazd wstecz, to gapienie się w tylną szybę pamięci, ta liryka utraty, to słowiańskie on the road, które teraz wystukuję na maszynie - trzecia piętnaście w nocy - wcale nie po to, żeby zapamiętać, ale po to, żeby sobie...>>



czwartek, 7 lutego 2013

Przebudzenie


Obudziłam się, podeszłam do okna, odsunęłam kotary  i stwierdziłam, że nadal coś mi się śni lub coś mnie wyrwało z kontekstu;  zabrało ze świata, w którym się kładłam spać i przeniosło do skandynawskiej bajki. Nocą, zupełnie bezszelestnie, cichaczem i bez ostrzeżenia spadło na świat mnóstwo białych płatków. Wszystko przykryła nieskazitelna czystość. Na razie nie widać spod niej brudu, tylko gdzieniegdzie tropy ludzi i zwierząt.
Zapach kawy przywołał mnie do porządku dziennego. Ciągi Bliższe- błogosławiona rutyna codziennych czynności :)
Duże, męskie buty szły przede mną po schodach i zostawiły ścieżkę dla moich obcasików. Śnieg siadał na rzęsach i zamieniał się w wodę. W myślach podlałam tą wodą moje drzewo. To, które zasadziłam i pielęgnuję we własnej głowie.
Postanowiłam się częściej uśmiechać :)







wtorek, 5 lutego 2013

,,Prowadź swój pług przez kości umarłych" - Olga Tokarczuk




Książka urzekła mnie swoim przesłaniem. Rzecz bowiem dotyczy naszego stosunku do zwierząt -  naszych młodszych braci. Olga Tokarczuk bardzo radykalnie traktuje problem i moim zdanie słusznie.  W końcu w Dekalogu, którym tak ochoczo powiewamy przy każdej okazji, mamy V przykazanie, które jednoznacznie mówi: Nie zabijaj. Dlaczego zakaz zabijania miałby dotyczyć tylko ludzi - pyta autorka snując mroczną fabułę powieści.
Główna bohaterka, Janina Duszejko, jest mścicielką, która identyfikuje się z zabijanymi zwierzętami i w ich imieniu wymierza ludziom sprawiedliwość... Krótko mówiąc odpłaca pięknym za nadobne.
Powieść mnie nie porwała jakimiś szczególnymi walorami literackimi, jednak dobrze, że została napisana.
Jest bardzo ładnie wydana. Nie myślę tylko o okładce, ale głównie o grafice Jaromira Svejdika, która w trakcie lektury bardzo mi działała na wyobraźnię i wprowadzała klimat niesamowitości.





,,Gniew zaprowadza porządek, pokazuje świat w oczywistym skrócie, w Gniewie też powraca dar Jasności Widzenia, o który trudno w innych stanach"( str.43)

piątek, 1 lutego 2013

Emosystem (cz. 3)









- Zgodziła się! Zgodziła! – usłyszała na drugi dzień rozradowany głos Bezimiennego, który nie bacząc na wczesną porę wpadł do Niegrzecznej Dziewczynki jak wicher. Przecierając leniwie oczy obserwowała człowieka, który jeszcze wczoraj był ponury i skrajnie przygnębiony, a dziś tryskał Energią gotów przenosić góry.
- To dobrze, ale jakim cudem ją przekonałeś? – zaczynała ją intrygować ta kolosalna przemiana, jaka się dokonała w Bezimiennym.
- Nie gniewaj się, ale tego ci nie powiem – odparł z rozbrajającym uśmiechem od ucha do ucha.
- Okropny jesteś. Taka jestem ciekawa – obruszyła się Dziewczynka i dodała – Ale pamiętaj, że ona będzie musiała uczestniczyć w Obrzędzie, a przecież nigdy nie wychodzi z własnego domu. Tylko mi nie mów, że na to też się zgodziła!
W odpowiedzi usłyszała dudniący śmiech, od którego zadźwięczały metalowe puszki z kawą i herbatą w kredensie kuchennym. Gdyby wówczas stali u podnóża ośnieżonej góry, ów śmiech na pewno spowodowałby lawinę. O co w tym wszystkim chodzi? Jakim sposobem udało mu się przekonać tę pustelnicę? Postanowiła bacznie się temu przyjrzeć. Może po prostu zakochali się w sobie? Wytężyła Intuicję, aby odpowiedzieć na to pytanie, ale nie poczuła od Bezimiennego wibracji charakterystycznych dla zakochanych. Ot, zagadka! Ale nie czas o tym myśleć, bo oto zbliża się chwila Inkluzji.

Wyznaczonej nocy przy pełni księżyca wszystkie kobiety Klanu zebrały się na leśnej polanie. Chwytając Bezimiennego za ręce utworzyły wielki Krąg, który zaczynał powoli wirować w jedną stronę do rytmu pieśni nuconej przez najstarsze z nich, bo tylko one pamiętały jej słowa i melodię. Krążyły w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek Kosmicznego Zegara wpierw zatrzymując Czas, a później cofając go w coraz głębszą przeszłość, aż do chwili, gdy na Ziemi była tylko Pierwotna Plazma, z której wszyscy jesteśmy. Krąg wirujących kobiet odtworzył łańcuch DNA Klanu Papierowych Kulek, dla którego każda z nich była pojedynczym ogniwem, nosząc w sobie jednocześnie Zapis genotypu całości. Pod wpływem tańca i śpiewu, do którego przyłączały się kolejne, młodsze głosy, Emosystem Klanu zaczął działać wyjątkowo aktywnie. Serca tworzące niewidzialną sieć naczyń połączonych pulsowały miarowo, a przez kanaliki przepływały kolejne Emocje w tysiącach indywidualnych odcieni. Serce Bezimiennego otworzyło się i wypuściło przez własny kanalik potrzebę Przynależności, która zasiliła nurt przepływający przez pozostałe naczynia i włączyła się do całego krwiobiegu. Jego Serce przeżyło prawdziwą powódź. Fala za falą napływały do niego kolejne uczucia, którym musiał dać dostęp, aby zostać jednym z naczyń i potwierdzić Wspólnotę Krwi.
Podczas tego tańca w środku kręgu powinna się zmaterializować Wielka Papierowa Kula, która będzie namacalnym potwierdzeniem Wspólnoty Krwi i Papieru wszystkich tańczących. Niegrzeczna Dziewczynka mocno trzymała dłoń Bezimiennego i coraz bardziej traciła świadomość tego, co się dzieje. W drugiej strony obok Bezimiennego widziała niepokojąco piękną Majalę, której wiotka i smukła postać przyciągała wiele zaciekawionych spojrzeń. Niegrzeczna w którymś momencie, zaraz na początku Obrzędu Inkluzji przy jasnym świetle Księżyca zauważyła, że cień Kobiety z Bagien ma szerokie plecy, potężne ramiona i masywne nogi. Ach tak! Zrozumiała, dlaczego Majala nie wychodziła nigdy z domu i bała się Słońca: chciała ukryć, że jej cień jest mężczyzną!
Poczyniwszy tę zaskakującą obserwację Dziewczynka już do końca Inkluzji zatraciła się w tańcu, który sprawiał jej Radość. A Radość była wielka. W pewnej chwili ścisnęła mocniej rękę Bezimiennego, żeby spojrzał na nią i powiedziała:

- Nie jesteś już niczyj.

Odpowiedział jej prosty, mocny uścisk jego wielkiej dłoni. Zdążyła jeszcze jak przez mgłę zobaczyć w środku roztańczonego koła Wielką Papierową Kulę, ale wspominając to później, nigdy nie była pewna czy ten widok nie był wytworem jej Wyobraźni. W pewnej chwili koło zaczęło pękać i rwać, gdyż każda z kobiet zamieniła się w ciasną kulkę i turlała do domu. Najpierw robiły to te, które były Czyjeś.
Nazajutrz Dziewczynkę obudziło lizanie w policzek. To znudzony jej długim spaniem Cynik domagał się soczystej kości i spaceru. Jedna połowa jej głowy nadal spała, choć druga już zabrała się do pracy i usiłowała klatka po klatce poukładać polaroidy pamięci z ostatnich godzin i dni, aby w pudełku na tyłach głowy zaprowadzić jaki taki porządek. Wielokrotnie przysięgała sobie, że wreszcie wszystko tam poukłada i posegreguje. Jednak był to ten rodzaj pracy, którą zawsze odkładała na później, gdyż jej ogrom był zbyt przytłaczający. ,,Gdzie podział się Bezimienny? – myślała półsennie – Czyżby zamieszkał na Bagnach?" Uśmiechnęła się do własnych myśli, ale tak, żeby nie spłoszyć Snu, który właśnie rozwijał jeden ze swoich licznych tłumoków i najwyraźniej miał zamiar zostać w jej głowie dłuższą chwilę. ,, Muszę odwiedzić Majalę. Ciekawe czy mnie odprowadzi do furtki” - zdążyła jeszcze pomyśleć zadowolona, zanim odleciała w inny wymiar.



Zblogowani

zBLOGowani.pl