Co prawda zdjęcie z sieci, ale marzę o czymś podobnym u siebie...
Słucham przyjemnego szemrania długo wyczekiwanego deszczu. Wyobrażam sobie, jaka to musi być przyjemność dla roślin, które znoszą ostre wiosenne słońce. Nawet jeśli je podlewam, to nigdy nie będzie to samo. Tak naprawdę teraz moje życie toczy się w ogrodzie. Przychodzę do domu zjeść, przespać się i ogarnąć codzienność, ale jak tylko odhaczę to, co niezbędne, od razu wracam do moich roślin. Z niemałą satysfakcją stwierdzam, że ogród zaczyna wyglądać coraz bardziej po mojemu. To był kiedyś teren mojej mamy, ale odziedziczyłam go po jej śmierci i urządzam według własnych pomysłów. Kiedyś cała działka była podzielona na równe grządki z warzywami, a teraz zaczyna się przekształcać w coś mniej utylitarnego, wygląda coraz ciekawiej, naturalistycznie bym powiedziała, bo przecież imitowanie natury to jednak nie to samo, co ona sama. Warzywnik skurczył się do kilku małych rządków z truskawkami, sałatką, jarmużem i koperkiem, a resztę przestrzeni coraz bardziej opanowują rośliny ozdobne w tym paprocie, które starsza pani z sąsiedztwa nakazuje mi plewić, a ja o nie dbam najbardziej. Zastanawiałam się czy nie wynająć profesjonalnej firmy ogrodniczej, która wykona projekt, skompletuje odpowiedni zestaw roślin i krzewów, co teraz jest bardzo trendy i upraszcza sprawę, ale w końcu zrezygnowałam, bo okazało się, że grzebanie w ziemi sprawia mi mnóstwo frajdy. Rok temu oczyściłam górkę pod drzewami, która była zawalona gałęziami i wszelkim możliwym badziewiem. Jesienią posadziłam tam krokusy, niezapominajki i fiołki. Z innej części ogrodu przeniosłam sadzonki rośliny pod bajkową nazwą lunaria, która wniosła mocny kolorystyczny akcent i teraz mam małe cudeńko, na które patrzę przez kuchenne okno. Lunaria de facto przez oficjalne gremia jest uważana za chwast, ale jej torebki nasienne jesienią są wyjątkowo piękną ozdobą, a ja mam zamiar cieszyć się ogrodem przez cały rok, dlatego według moich zasad to roślina ozdobna. Bardzo jestem ciekawa jak w tej roli spełni się żeleźniak bulwiasty, który również zdobi ogród zasuszonymi kwiatostanami i który od tego roku gości w moim ogrodzie. Idąc z psem przez brzozowy zagajnik uświadomiłam sobie, że jestem posiadaczką kawałka planety Ziemia! Nie tyle posiadaczką, co chwilową użytkowniczką, bo ja odejdę, a ogród zostanie. Zobaczyłam to w wyżyn kosmosu i aż mi dech zaparło, bo poczułam nie tylko wyróżnienie, ale i odpowiedzialność. Dlatego mam kwiaty miododajne i nie zabijam kretów. zastanawiam się nad domkiem dla jeży, ale przy mojej szalonej psicy, która nie jest bynajmniej zwykłym przekarmionym kanapowcem, ale wojowniczką, jeże i tak by nie przeżyły.
Ach! No i jerzyki przyleciały! co prawda z kilkudniowym opóźnieniem i wymęczone, ale są. To była niezwykła chwila, bo akurat dłuższy moment o nich intensywnie rozmyślałam, analizowałam przyczyny opóźnienie lub ewentualne powody, dla których mogłyby zrezygnować z naszego poddasza. Podeszłam do okna balkonowego i...jest! Dokładnie w tym momencie. Malutki, czarny kształt na szarym, podświetlonym słońcem niebie. Po chwili zjawiły się następne. Najpierw przez 3 dni patrolowały teren zataczając szerokie koła nad domem i znikając na całą noc. Latały coraz bliżej i coraz niżej, a gdy w trakcie ich lotu patrolowego nie wytrzymałam i wyszłam na balkon, jeden przeleciał tak blisko mnie, że widziałam czarne, przenikliwe oko. Ciekawe, czy mnie poznał? Cały czas wysyłałam im w myślach komunikat: ,,Jest bezpiecznie! Czekamy na was! " No i są. Wieczorem słyszę nad głową to ich słodkie popiskiwanie przez kratkę wentylacyjną. Znaczy mamy lato, aczkolwiek temperatura na to nie wskazuje.
Nie wiem, czy zdołam w sezonie ogrodniczym oderwać się od ogrodu na tyle, żeby systematycznie bywać na blogu. Wybaczcie, ale roślinne wibracje działają na mnie tak kojąco i tak mi ładują baterie, że na kontakt z ziemią wykorzystuję każdą chwilę.
Czytam ,,Podróż bohaterki" Maureen Murdock i odkrywam ślady własnych stóp w tym wszystkim, co ona pisze. Ja też szłam tą drogą w przekonaniu, że jestem samotną pionierką, tymczasem autorka opisuje bardzo charakterystyczne jak się okazuje doświadczenie kobiet, które sięgnęły po niezależność w kulturze patriarchalnej. Przeczytałam jeszcze parę rzeczy, ale nie mam czasu o tym pisać, aczkolwiek byłoby warto polecić. Cóż. Może jak minie sezon intensywnych prac ogrodowych lub upał mnie zatrzyma w domu. Deszcz i zimno nie zdołało, ale upałów nie cierpię, więc jest szansa. :))
Masz dar pięknego opisywania rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńTeż lubię grzebać w ogrodzie, ale pogody nie pomagają. Na szczęście popadało. Lubię kamienie, mam otoczaki i wapienne wkomponowane w roślinność. Chciałabym mieć wszystkie kwiaty mojego dzieciństwa, ale nie da się. Warzyw malutko, w tym roku posadziliśmy trochę kartofli.
Ja też mam sporo kamieni, wikliny i niemalowanego drewna ( pnie i stare korzenie). Nie lubię tych wszystkich dizajnerskich gadżetów. Rośliny to jest moja częstotliwość. Dzięki, Basia, że zajrzałaś. :)
UsuńLubię 🙂
OdpowiedzUsuńJa też. :)
UsuńWitam, ja też przepadłam. 🫣 Ciągle mam coś do zrobienia i brakuje mi czasu. Dobrze mi z tym. Prowadzenie ogrodu, to ponoć najlepsza aktywność dla duszy i ciała. Jestem bardzo ciekawa Twojego ogrodu. Może kiedyś zechcesz nam go pokazać?
OdpowiedzUsuńMam świadomość, że mój ogród nie jest do końca mój, bo jest przez cały czas wizytowany, przez wszystko, co żyje w okolicy. Płoty, podziały ziemi i inne zagrody, to tylko ludzki wymysł. A ludzie nie wiedzieć czemu się rządzą, a też będą tu tylko przez chwilę.
Natura jest lekarstwem na wszelką słabość.
Sukcesów w uprawach, spokoju ducha i czego tam jeszcze potrzebujesz. Pozdrawiam 🤗
Z tym brakowaniem czasu to wiesz jak jest ;-) Mamy go zawsze tyle samo, ale priorytety się nam zmieniają. Ileś lat temu większość wolnego czasu pochłaniało mi życie blogowe/sieciowe. Bywało cudownie, poznałam świetnych ludzi, ku własnemu zaskoczeniu zaczęłam pisać poezję... No super. Ale teraz nie wspominam tego dobrze, bo to był eskapizm w czystej postaci. Oddawałam mnóstwo energii czemuś, co mnie nie karmiło. Teraz nadal to lubię, ale to już nie jest uzależnienie jak kiedyś.
UsuńOgród kiedyś pokażę, o ile mi się uda zrobić zdjęcia, które uchwycą to wszystko, co ja widzę heheh ponoć każdy profesjonalny fotograf o tym marzy. Strasznie się tym jaram, bo to dla mnie nadal nowość, choć nie pierwszy sezon ogrodniczy.
Dzięki wielkie, uściski i serdeczności dla Ciebie!
Z zapałem zabrałam się kilka lat temu za uprawę własnej działki, a raczej mikroskopijnej działeczki. Urok nowości jednak przybladł i okazuje się, że wolę czytać książki, pisać lub pomykać rowerkiem przez okoliczne pagórki :)
OdpowiedzUsuńDziałkę lubię, nowe umiejętności dały mi satysfakcję, ale systematyczność, której ogrodnictwo wymaga, to nie jest moje drugie imię.
Zazdroszczę jednak tego własnego, po swojemu kreowanego kącika.
Nigdy bym nie pomyślała, że może mi to sprawiać tyle frajdy, bo kiedyś zajmowanie się ogrodem uważałam za straszne nudziarstwo. Nie rozumiałam mamy, która wiecznie coś sadziła, pieliła i siała. A teraz czytam przez całą jesień i zimę, a od wiosny beletrystyka i psychologia idzie w odstawkę. Czytam nadal, owszem, ale głównie porady ogrodnicze. :)) Człowiek wchodzi w jakiś inny stan świadomości, gdy spędza dużo czasu w kontakcie z naturą.
UsuńTwoj ogród na pewno będzie cudowny kiedy skończysz wszystko urządzać. Mam nadzieję że pokażesz nam co posadziłas, nie mogę się doczekać. Ja bym chciała choć balkon mieć lub działkę, na której posadzilabym kwiaty, kiedyś mieliśmy piękną dużą działkę, ale miasto zabrało teren pod budowę nowych obiektów. Moja mama miała ją na spółkę z przyjaciółką z pracy. Chętnie im pomagałam w sadzeniu i zbieraniu plonów. Ogromnie miło spędzałam tam czas. Pod drzewem czereśniowych czytałam książki jak Ania z Zielonego wzgórza 😀😀😀 Nie dziwię się że ogród Cię przyciąga. Wszystkiego dobrego Emmo.
OdpowiedzUsuń