Dawno temu śniło mi się, że stoję przed lustrem w łazience u rodziców. Za moimi plecami pojawia się tata z koszmarną, trupio siną i jakby gumową maską na twarzy, którą próbuje zdjąć i założyć ją mi. Ja najpierw jestem przerażona, ale później zaczynam do niego mówić, przekonywać, że go kocham. Powoli, powoli powstrzymuję go przed nałożeniem mi maski. Pamiętam ogromną ulgę, którą czułam po przebudzeniu. Tata miał depresję, która mnie już wtedy powoli dopadała i ten sen odebrałam jak zapowiedź, że jednak wyjdę z dołka. Co prawda zajęło mi to ponad 20 lat, ale wyszłam. Juhu!
No i bardzo znamienny drugi sen przed lustrem, tym razem w mojej łazience. Przyśnił mi się niedawno i chyba dopowiadział to, czego ten pierwszy był zapowiedzią. A więc pochylam się nad umywalką, myję twarz i gdy podnoszę głowę, żeby na siepie spojrzeć, w lustrze widzę, że mam na włosach ogromną ilość popiołu. Włosy są matowe, szare i szorstkie. Myślę, że coś z tym muszę zrobić, bo jestem brudna. Zaczynam spłukiwać włosy, a gdy następnym razem podnoszę głowę, żeby spojrzeć w lustro, widzę ogromną złocistą szopę ( nigdy takich włosów nie miałam) i w tym śnie myślę, że to promienie słońca, taki bije od nich blask. Na jawie włosy mam miękkie i gładkie, a we śnie ogromna aureola, tak sterczały na wszystkie strony i błyszczały.
Postanowiłam sny i opowieści różnej treści podczepiać pod etykietkę ,,Historie rodzinne", bo teraz ja jestem Strażniczką Pamięci, to w moim pudełku na tyłach głowy rozgrywa się dalsza część sagi o dwóch siostrach. Ich geny żyją w moim ciele. Oni teraz spacerują już tylko ścieżkami neuronowymi mojego mózgu, nawet jeśli przybrali kształt bliżej nieokreślony i stan skupienia nieuchwytny, to pomieszkują głównie w albumach ze zdjęciami, płyną w moich żyłach. Moje istnienie jest ostatnim oczkiem łańcuszka, kontynuacją ich istnienia... ,,Historiami rodzinnymi" jest teraz wszystko, co dotyczy mnie. Swoim życiem piszę ich dalsze ciągi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz