piątek, 21 października 2011
Smaczki
Obudziłam się wcześniej niż zwykle, najpierw wyjęłam z lodówki masło, później serek z cebulką i szczypiorkiem, czerwoną paprykę... Obudził mnie głód. Czuję, że to nie tylko zwykłe ssanie w żołądku, ale jakiś metafizyczny apetyt na życie. O dziwo, wcale nie chodzi o życie wirtualne, ani to, które w czasach Ptasiej piosenki działo się w moje wyobraźni. Chodzi o życie w bardzo potocznym, realnie namacalnym znaczniu, a więc o to, że mam ochotę na mycie okien i małe zakupy odzieżowe ;-) Boże, niech mi ktoś zmieni PIN, bo pójdę z torbami.
Często czułam jakieś rozdarcie między pisaniem, a realnym życiem i wybierałam między jednym a drugim. Zwykle padało na pisanie.Teraz to rozdarcie zniknęło. Mniej piszę, a więcej żyję, ale kolejny tomik czeka w wydawnictwie na swoją kolejkę, więc wilk syty i Emma cała. Luzik. można pożyć :)
Wczoraj odkryłam przepyszną herbatkę Herbapolu o zapachu korzennym. Nazywa się Zimowy sekret i pachnie dzieciństwem, a zwłaszcza pierogami z serem, do których babcia dodawała ziele angielskie i cynamon. No właśnie, zjadłabym pierogi. Chyba wkrótce będą mrozy, bo mój organizm próbuje mnie namówić do gromadzenia zapasów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale się domowo u Ciebie zrobiło i jak przeczytałam to też poczułam ten zapach...wspomnień:)buźka
OdpowiedzUsuńps.poszłabym z Tobą na te zakupy:)
Alice,
OdpowiedzUsuńkto wie, może w końcu mi przejdzie ta dzikość i sfinalizujemy wspólny maraton po sklepach. kiedyś zwykły telefon był dla mnie czymś niewykonalnym a tu proszę :)
dziś u mnie krokieciki, bo pierogi to moja kulinarna pięta Achillesa :(
ta herbatka kojarzy mi sie ze świętami :-)
OdpowiedzUsuńz moim PINem mam podobny problem jak Ty. Dzisiaj poszłam tylko po książkę a dziwne że wróciłam i z książką i z butami. :-/
El,
OdpowiedzUsuńjest jeszcze inna herbatka w podobnych klimatach: Zimowe wspomnienia ,,Vitax", tylko w niej jest więcej cynamonu :)
tak, zakupy... skąd ja to znam. dziś i tak byłam dzielna, bo skończyło się na kolorowych rajstopach i szaliczku ;-p
Z "Zimowego sekretu" i ja chętnie skorzystam (namówiłaś mnie), choć herbata pachnąca pierogami to na pierwszy rzut nosa co najmniej dziwne rozwiązanie. Jak piwo o smaku oranżady albo chleb o smaku ciastek. Domyślam się, że chodzi tu raczej o skojarzenia zapachu ze szczęściem, radością, beztroską i odrobiną dziecięcego szaleństwa. "Zapach nostalgii" - tak powinna nazywać się ta herbata. Wtedy moja pachniałaby jak serial "Załoga G" i listy od pewnej Kaśki ze Zgorzelca. :)
OdpowiedzUsuńGM,
OdpowiedzUsuńmasz rację, to herbata pachnąca beztroską i poczuciem bezpieczeństwa :)
,,Zapach nostalgii" i listy?? u mnie nostalgia pachnie przepoconymi chłopięcymi trampkami, gumą do żucia ,,Donald" i smarem do rowerów, bo mój ówczeny ukochany odwoził mi plecak do domu. nikt by tak pachnącej herbatki nie wypił :D
Jak najbardziej nostalgia jest tu na miejscu: żebyś wiedziała, jak tęskniłem za szczupłą brunetką poznaną na koloniach! Mój pierwszy pocałunek miłości - to z nią. Perfumowała listy. które do mnie wysyłała. Fajnie byłoby jeszcze raz poczuć się tak niesamowicie zakochanym, że aż w głowie się kręciło albo budził się człowiek w środku nocy. I to jest nostalgia: tęsknota za czasami, kiedy miłość to było wysyłanie ręcznie malowanych kartek z rysunkiem Żwirka i Muchomorka. Proste, czyste, bez podtekstów i nie wywołane nagłym uderzeniem hormonów. :)
OdpowiedzUsuńGM,
OdpowiedzUsuńwłaśnie sobie uświadomiłam i to z wielką przyjemnością, że mam oto możliwość wirtualnego obcowania z GM -em, który zdjął czapkę Stańczyka, choc może tylko na chwilę? w przypadku kotów chadzających własnymi ściezkami nigdy nic nie wiadomo :)
często tęsknię za czystością uczuć ;-)
a pamiętasz jakimi perfumami pachniały listy?
Nie pamiętam, jakimi pachniały: pewnie podwędziła je mamie. :)
OdpowiedzUsuńCzystość uczuć = bezinteresowność uczuć. Kochasz bezwarunkowo i nie chcesz nic w zamian.
Gdzie te czasy, ja się pytam, no gdzie się podziały? Są chwile, że mam dosyć bycia dorosłym, doświadczonym przez życie weteranem, co to z niejednego pieca chleb jadł. Pierwsza miłość zdarza się tylko raz, niestety. Gdybym miał możliwość, co jakiś czas resetowałbym sobie mózg po to, by móc znowu zakochać się po raz pierwszy. I znowu, i znowu, i znowu. Pewnie byłoby to coś w rodzaju euforii po narkotykach i na pewno prowadziło do uzależnienia, ale co tam: raz się żyje.;)
właśnie próbowałam sobie ogtworzyć moją pierwszą miłość i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie była wcale taka całkiem niewinna ;-)) ale zakochałam się dość późno, bo mając około 13 lat i to wiele tłumaczy, ponadto chłopak był już pełnoletni... za to zakochałam się na zabój, na jakieś 10 lat.
OdpowiedzUsuń10 lat?! W takim razie nie tylko pierwsza, ale i prawdziwa miłość. Gratuluję. Niektórym dane jest przeżyć życie nie doświadczając podobnych uczuć. Jak dobrze, ze ja do nich nie należę. :)
OdpowiedzUsuńowszem, bardzo prawdziwa, choć nieszczęśliwa. gdy ja jako nieletnia kochałam sie w nim na zabój, on mnie traktował jak dzieciaka. a gdy on nagle we mnie zobaczył kobietę ( po drodzę się nią stałam), wówczas ja byłam już z innym :) ale nie żałuję. chyba dzięki temu mam piękne wspomnienia. może nie takie całkiem niewinne, ale nieskażone prozą zycia.
OdpowiedzUsuńfajnie jest kochać :)