środa, 3 czerwca 2015

***



Wiosna aczkolwiek deszczowa i chłodna rozkręciła się na dobre. Zieleń urzeka świeżością, a ptaki zawróciły mi w głowie świergotem i odciągnęły od monitora.
Odniosłam wielki sukces, bo wreszcie odważyłam się odstawić leki przeciwdepresyjne. Od 1 maja nie połknęłam ani jednej tabletki! Nie mam złudzeń, wiem, że demon depresji nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wiem, że wróci jesienią i zaatakuje ze wzmożoną siłą... Teraz próbuje robić podkopy, ale słońce go odgania. Mam jednak nadzieję, że wreszcie mi się uda żyć bez farmakologicznego doładowania. Zobaczyć po kilku latach rozstania prawdziwą siebie, bo już nie wiem, dokąd jest tabletka a odkąd ja. Zbrzydł mi chemiczny miód, który prawdopodobnie zrobił mi więcej złego niż dobrego. Owszem, dawał niefrasobliwość, znieczulał na zło świata i pozwalał w nim sprawnie funkcjonować, ale też zamazywał obraz rzeczywistości i siebie samej, przesiewał, zniekształcał, głaskał po duszy, obiecywał gruszki na wierzbie... Wreszcie dojrzałam do konstatacji, że nie muszę być wesołkiem, który dostarcza otoczeniu rozrywki i leczy cudze rany, zapominając swoich własnych, znieczulając je chemią. Dojrzałam do tego, że mogę sobie pozwolić na smutek, na łzy, że nawet zalana łzami jestem do przełknięcia ;-))
Może się okazać, że różnica będzie zauważalna tylko i wyłącznie dla mnie. Że zmieni się tylko moje postrzeganie siebie, a obraz widziany przez innych zostanie ten sam. Nie wiem, wielu rzeczy nadal nie wiem... Tak czy owak muszę się przyjrzeć sobie prawdziwej. To dobry moment, bo od ostatniego urlopu udało mi się sporo trudnych tematów przepracować, przedyskutować ze sobą, zrozumieć nieco więcej, znacznie poszerzyć świadomość i pole postrzegania własnej kondycji w świecie. Jednak nie chcę tego robić online, nie chcę na forum publicznym prezentować huśtawki nastrojów i typowych dla fazy odstawiania leku ,,zjazdów" bo to zwyczajnie krępujące. ;/
A po drugie to miejsce zawsze było dla mnie odskocznią od codzienności. Odskocznią, która okazała się niezwykle ważną częścią mojego życia. Wracałam tutaj jak do leśnego źródełka w upalny dzień i zawsze znajdowałam pokrzepienie - głównie dzięki Wam. I za to serdecznie dziękuję. :) Nie chcę tego strumienia zatruć negatywnymi emocjami - ze względu na Was, ale i na siebie.
Dlatego na jakiś czas Ptasia piosenka zamilknie. Na jakiś czas.
A zatem do poczytania! :)



Zblogowani

zBLOGowani.pl