Przy
okazji zauważyła, że Mury Obronne były bardzo zniszczone.
Przypomniała sobie Scarlett O’Harę, która ją nauczyła prostej
mantry: ,,Pomyślę o tym…jutro.” Tak. Jutro. Byle nie teraz. Nie
dziś. Jutro jest często najlepszym terminem.
Pomyśli o Murach Obronnych jutro. Dziś musi odnaleźć Wentyl.
Nie sposób żyć w płaskim świecie. Poszła przed siebie. Dość
szybko udało jej się dotrzeć na Pchli Targ.
Był
to wielki plac, na którym jak okiem sięgnąć handlarze
porozkładali prowizoryczne kramy i budki. Stoiska z jakimś
żelastwem, z owocami, sterty ubrań, kwiaty, klatki ze zwierzętami
nieznanych gatunków, książki, suszone kwiaty, słodycze, meble,
obrazy i wszelkie inne rupiecie… O przeznaczeniu wielu tych rzeczy
nie miała pojęcia. Było tu wszystko, cokolwiek można sobie
wyobrazić, a nawet to, czego nie można. Przechadzała się wśród
tej menażerii i rozglądała za jakąś skrzynią. To ona wessała
powietrze – tak przynajmniej zapamiętała z Zaśpiewu Autsajdera.
-
Dziewczynko! Dziewczynko! – usłyszała wołanie.
Obejrzała
się i zobaczyła Cygankę, która koniecznie chciała ją zaciągnąć
do swojego kramu. Niechętnie pozwoliła się prowadzić. Cyganka
wyjęła spośród sterty przedmiotów płaskie zawiniątko. W
pierwszej chwili pomyślała, że to jakaś książka. Jednak kiedy
Cyganka je odwinęła, okazało się, że to jest
stare lusterko wyjątkowo pięknej roboty. Podekscytowana Dziewczynka
chwyciła do rąk cacko. Zawsze chciała takie mieć. Obejrzała je,
przejrzała się i zaniemówiła. To, co tam zobaczyła zaparło jej w piersiach dech. Wstrzymała oddech i pochłaniała wzrokiem własne
odbicie. Wpadła w lekką konsternację. Jak to możliwe?? Ta piękna
twarz należy do niej?? Dotknęła dłonią policzka, ust... Odgarnęła
włosy z czoła. Tak, to na pewno jej twarz, ale znacznie piękniejsza
od tej, którą zapamiętała jako własną. Jak to możliwe??
Tymczasem Cyganka stała obok i przyglądała się scenie z dziwnym
uśmiechem.
-
To nie jest zwykłe lusterko. Jeśli je będziesz miała, nie tylko
ty będziesz widziała to, co teraz. Każdy kto będzie na ciebie
patrzył zobaczy to samo.
-
Chcesz powiedzieć, że posiadanie lusterka sprawi, że wszystkim
będę się wydawała piękna?? – zapytała z niedowierzaniem
Niegrzeczna.
-
Tak – pokiwała głową Cyganka – właściwie to lusterko już
jest twoje. Wszystko co jest w Wewnętrznym Mieście należy przecież
do ciebie, ale…
-
Ale…? Ale muszę za nie zapłacić, prawda?
Tego
już się zdążyła nauczyć. Nie ma nic za darmo. Nawet tu.
Zwłaszcza tu.
-
Ile kosztuje? – zapytała gotowa się targować.
-
Niewiele – uśmiechnęła się Cyganka - Ceną jest to, że nie
będziesz mogła oderwać od siebie oczu. Stracisz zdolność
widzenia innych ludzi. Będziesz na nich patrzyła, ale niczego nie
będziesz widziała oprócz własnego odbicia w ich oczach. Doskonale
pięknego odbicia!
Dziewczynka
zamyśliła się głęboko. Czuła, że coraz trudniej zebrać jej
myśli i oderwać wzrok od lusterka. Zaczynało mieć nad nią
władzę. Pomyślała, że to musi być wspaniałe uczucie, być
doskonale piękną. I obserwować zachwyt w czyichś oczach...
Ale…Ale przecież ona tak naprawdę nie jest piękna! Jest
zwyczajna. A więc inni będą widzieć nie ją, Niegrzeczną
Dziewczynkę, tylko jakąś obcą ,,doskonałą piękność”.
Jednak pokusa była wielka. Zwróciła się o pomoc do Intuicji,
przywołała postać Starej Kobiety – jedynej Dającej Ciepło i
poprosiła o radę. Wreszcie przypomniała sobie Tego Który Jest.
Kochał jej niedoskonały wizerunek. Nie potrzebował kobiety z
lusterka. Ale może gdyby była piękniejsza, kochałby ją bardziej?
Jednak to, że nie wymagał od niej doskonałości miało dla niej
wielkie znaczenie. Kochał ją nawet w szpitalu. Zwłaszcza wtedy.. A
szpital to takie miejsce, które nie daje szansy na makijaż.
Wyglądała wtedy brzydko, ale to mu nie przeszkadzało.
-
Zabierz to – wyciągnęła w kierunku Cyganki dłoń z lusterkiem –
Nie chcę go.
Odwróciła
się z zamiarem pójścia dalej.
-
Czy ono ma jakąś nazwę? – zapytała na odchodnym, rzucając raz
jeszcze tęskne spojrzenie na drogocenny przedmiot.
-
Tak: Próżność.
Poszła
dalej między kolejnymi stoiskami. Błądziła dłuższy czas i
wypytywała sprzedawców o skrzynię lub Wentyl, ale bez skutku. Plac się skończył. Dotarła do plaży. Zaczęła iść
grzęznąc w ciepłym piasku. Od czasu do czasu schylała się, żeby
podnieść jakiś bursztyn, który za każdym razem okazywał się
zwykłym szkiełkiem.Tymczasem zerwał się silny
wiatr. Przyniósł zapach wody i glonów. Morze ogromniało, puchło
i napierało na ląd kolejnymi jęzorami coraz wyższych fal, które
zalewając centymetr po centymetrze plażę, cofały się na powrót
do morskiego interioru. Jednocześnie wiało coraz mocniej. Podmuch
zbierał wierzchnią warstwę wody, która wirowała z ogromną
prędkością i tworzyła gigantyczny lej. W środku niego stała
Dziewczynka. Czuła na twarzy, ramionach i nogach uderzenia
pojedynczych kropel. Po chwili nagle wszystko ucichło. Trąba
powietrzna zmieniła się w przyjemną bryzę, a wzburzona woda z
chlupotem kołysała się u jej stóp. Zapanował spokój. Rozejrzała
się, żeby sprawdzić, ile jeszcze suchego lądu zostało dokoła
niej i zauważyła nieopodal skrzynię. Tak! To w niej musi być
Wentyl. A więc wyprawa nie była daremna.
To
musi być skrzynia, która wessała powietrze! Skrzynia z Zaśpiewu Autsajdera. Czy można ją
otworzyć? Jeśli jest w niej powietrze i ona je wypuści, to co się
stanie? A może jest w niej po prostu nieuszkodzony Wentyl, który
musi ze sobą zabrać wracając tam, skąd przyszła? Później
znaleźć miejsce, gdzie Wentyl powinien być umieszczony i
napompować Świat od nowa? Ostrożnie uchyliła wieko, ale ze środka nie wydostawał się żaden podmuch.
Otwarła do końca. Skrzynia była wypełniona piaskiem.
Tylko
piasek?? No nie! Może Staruszka Den przekazując jej Zaśpiew
Herolda Autsajdera coś pokręciła? W sumie dość sporo nalewki
wtedy wypiły, a badyl też mógł zrobić swoje. Usiadła
na brzegu skrzyni i zamyśliła się. Zdezorientowana zaczęła
przesypywać piasek w dłoniach i raptem poczuła pod palcami jakiś
miękki przedmiot. Był to żółty, mocno przybrudzony miś.
Odrzuciła go ze złością na bok i nerwowo rozgarniała piasek
dalej. Powinien tu być Wentyl! Jednak
oprócz piasku i kilku pokruszonych muszelek nie było w niej nic.
Usiadła zrezygnowana.
Mimochodem
skierowała wzrok na misia. Zaraz, zaraz…jakoś znajomo
wygląda…Ależ tak! To przecież jej ukochany miś, którym bawiła
się w dzieciństwie. Była z niego taka dumna! Starsza siostra z
zazdrości oderwała mu nos i próbowała to samo zrobić z oczkami,
ale były zbyt mocno przytwierdzone, więc ocalały. W końcu
siostra schowała Misia na kilka dni, a Dziewczynka płakała
po tej strasznej stracie. Na szczęście Stara Kobieta – jedyna
Dająca Ciepło domyśliła się wszystkiego i znalazła go. Jednak
to już nie był ten sam Miś. To był miś bez nosa. Był już
misiem wybrakowanym. Niekompletnym misiem. Przestał być dla niej
ważny. Przestał Znaczyć. Nie chciała go. A teraz znów ma go w
rękach. Co z nim zrobić? Wyrzucić jak wówczas, gdy była całkiem mała i rozżalona? ( cdn)
Grafika: Anapt