niedziela, 28 kwietnia 2013

Trawo, ptaku, wodo, różo...






,,Trawo, trawo zielona,"
sięgnij do moich kolan,
później pnij się po biodra
w kwiaty i rosę szczodra.

Drzewo, drzewo kwitnące,
czuwaj nade mną na łące!
Sypnij białymi płatkami,
przytul mnie gałęziami.

Ptaku, ptaku na niebie,
z ziemi wołam do ciebie,
ramiona wyciągam do góry,
objąć chciałabym chmury.

Wodo, wodo szmerliwa,
z jakich krain przybywasz?
Czy kwitną tam fiołki i mak?
Czy wszystko inaczej, na wspak?

Różo w kolce bogata,
pokaż mi drogę do świata,
bo uwięziła mnie zieleń
pośród miliona swych wcieleń.



Grafika: G. Colbert

Pierwszy wers wiersza przyplątał się od Tuwima, co mi uświadomiła dopiero Urbi. 
Gwoli uczciwości wzięłam w cudzysłów :)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Z jednej miski





po nocach śnią mu się takie dni
wolne od popiołu czekania
naznaczone stygmatem czerwonej róży
rozkwitającej na horyzoncie
po wielu
wielu latach
powierzania falom listów w butelce
i znajdowania na plaży szkła
kaleczącego bose stopy
które ciągle nie chcą stwardnieć


śnią mu się takie noce

wolne od tęsknoty
i walizek pełnych kamieni
noce przypieczętowane
meduzą rozpuszczonych włosów
na poduszce tuż obok jego głowy
z której miękkie dłonie
wreszcie zdjęły kolczasty drut

po nocach śnią mu się takie dni
jedzone
z jednej miski we dwoje



Grafika: R. Olbiński

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Do źródeł







weź mnie do swoich źródeł
gdzie przeglądałam się w tafli wody
i upuściłam wstążkę

pokaż mi miejsce
gdzie postawiłeś mój posąg
zbyt piękny aby być mną
zbyt zimny by ogrzać dłonie

chcę znów zobaczyć te schody
po których wchodziłam na szczyt
prowadzona za słowa


Grafika: B. Shaden

sobota, 20 kwietnia 2013

Jak trawa



Niegrzeczna Dziewczynka posiadała kilka nietypowych umiejętności: zwijanie się w kulkę, zdejmowanie z nieba gwiazd, wydłużanie języka jak kameleon, wyjmowanie Serca ukrytego pod zamkiem błyskawicznym na klatce piersiowej…
Potrafiła nawet być nieposłuszna, co wcale nie przychodziło jej łatwo, bo została obciosana przez Strażniczkę Systemu jak pień drzewa z wszelkich dziko rosnących pędów. Ponadto umiała Wymykać Się do Wewnętrznego Miasta, posiadła też umiejętność stosowania Uniku... Ale nie umiała walczyć. Co prawda miała na temat walki trochę wiedzy, którą zdobyła obserwując Poszczególnych ze swojego otoczenia oraz prowadząc długie rozmowy z tymi, które Wiedzą Więcej, jednak nie potrafiła tych wiadomości wykorzystać. Nie chciała ich wykorzystać. Nie mogła. Nie mogła Się na to zdobyć. Obserwowała spektakularne efekty działania różnych technik walki i znała przydatne rodzaje broni, nawet przeczuwała jej istnienie w własnym podziemnym arsenale, jednak nigdy nie wydobywała oręża na światło dzienne.
Rosła jak trawa. Przylegała do ziemi, wbijała w nią miliony anemicznych korzonków. Potrafiła wyrosnąć nawet między betonowymi płytami, choć wiedziała, że wcześniej czy później wiatr wyrwie ją z korzeniami, zwinie w suchy kłębek i przetoczy w jakieś inne obce miejsce. A kiedy nie było gleby, na której można wyrosnąć, skazywała na obumarcie część własnych łodyg. Powstawała z nich próchnica dla nowego źdźbła. Kiedy źdźbło rosło, była Radość. A radość była wielka.




Grafika: J. Woitzik

środa, 17 kwietnia 2013

Są takie myśli, które nie powinny przychodzić. A jeśli już przyjdą, to powinien być na nie jakiś sposób. Tylko sposobu nie ma.
Są takie dni, które powinny się kończyć, zanim się zaczęły...
Poganiam czas...




Grafika: W. Krzysztoforek

środa, 10 kwietnia 2013

Joanna


A dzisiaj coś ze starych zapasów. To jedna z pierwszych prób, toteż darzę ten wiersz sympatią.
Strasznie mnie korciło mnie, żeby w nim coś zmienić, ulepszyć... żeby było bardziej dojrzale, poprawnie ,,warsztatowo", bo pisząc ,,Joannę" nie miałam bladego pojęcia, że jest coś takiego jak ,,warsztat" w poezji współczesnej. Później ktoś mi uzmysłowił, że są pewne reguły gry w wierszu białym i z grubsza je poznałam, ale głównie po to, żeby mieć świadomość łamani ich, bo tak czy owak najważniejsze są dla mnie emocje, przekaz, zabawa słowami, taniec wyobraźni... i autentyczność. Niech ten wiersz będzie taki, jakim go wtedy napisałam. Myślę, że nie tylko ta jedna Joanna się w nim odnajdzie.







najlepsze z nas
uwierzą we wszystko co im powiesz
ale nie mogą uwierzyć w siebie

sarni tupot ich nóżek
nie przestraszy nawet muchy

na szybach wynajętych okien
szklany dźwięk pukania słychać
nie muszą odsuwać firanki by wiedzieć:
to przeszłość

w kolejnych przeprowadzkach
gubią meble, łyżki , parasole, mężczyzn
lecz nigdy tomików z poezją i marzeń

siła ich niepozorna
z każdych popiołów pofrunie

najlepsze z nas
święcie wierzą w miłość
lecz gdy ta siada u ich stóp
myślą, że to metafora

a gdy im smutek
skrzypcami nad głową zawodzi
malują paznokcie
i mówią: nie szkodzi!




Grafika. A. Zhuravleva

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Niegrzeczna Dziewczynka i Syrfida





W domu każdej kobiety Klanu Papierowych Kulek była spiżarnia. Te Które Wiedzą Więcej przygotowywały młodsze siostry do gromadzenia zapasów, bowiem w świadomości zbiorowej kobiet przetrwała pamięć o czasach strasznego głodu. Jakiś wewnętrzny przymus robienia zapasów popychał Papierowe Kulki do tego, aby gromadzić nalewkę spirytusową, suszone owoce, badyle do popalania w złe dni i mnóstwo innych produktów. Tak więc ich spiżarnie pękały w szwach i często przypominały składowiska  niepotrzebnych przedmiotów, gdyż były zapełniane przeróżnymi rzeczami, z których nie wszystkie nadawały się do jedzenia. Niektóre z nich, a była wśród nich Dziewczynka, zbierały także torebki, błyskotki a nawet ubrania! Cóż! Od zawsze było wiadomo, że Papierowe Kulki to klan dziwadeł i  ekscentryczek, których jedynym znakiem identyfikacyjnym, wspólnym dla wszystkich, jest misternie wyplatana bransoletka z własnych włosów z runicznym  symbolem Klanu, noszona na prawym nadgarstku. Dziewczynka bardzo rzadko zaglądała do swojej spiżarni, gdyż od wielu lat na terytorium Klanu panował dostatek, więc nie musiała korzystać z zapasów. Jedynie raz na jakiś czas Staruszka Den, będąc u niej w odwiedzinach, wchodziła tam, zwykle wówczas, gdy kończyły się jej zbiory z badylowego poletka i chciała się poczęstować badylem Dziewczynki. Była bowiem zagorzałą palaczką. Twierdziła, że dym rozjaśnia jej przyćmiony wiekiem wzrok i pozwala widzieć przyszłość.
Tego dnia, będąc u Dziewczynki, weszła do spiżarni po zioła, którymi chciała przyprawić spirytusową nalewkę. Nagle z wnętrza pomieszczenia dobiegł krzyk:
- Tyle razy ci przypominałam, żebyś zamykała spiżarnię na klucz, ale ty masz w nosie moje przestrogi!  Zobacz!

środa, 3 kwietnia 2013

Dziewczyna z plakatu



Ajajaj... 
jak on na nią patrzy...! 






moimi zdjęciami
wytapetował serce
cierpliwie przeżuwa czekanie -
cierpką celulozę

zbudzona przez nów 
i jego rozedrgane marzenia
schodzę ze ściany
szeleszcząc papierową sukienką
a później przy nim zasypiam
zwinięta w kulkę

jeśli przyłapie mnie świt
uciekam na plakat
za mną pomyka szelest
i całe korowody
jego chłopięcych tęsknot



Fot.: Magda Pokora 

wtorek, 2 kwietnia 2013

List do dziewczyny na ławeczce







nie wiesz tego
co ja już wiem
nie wiesz jak męczy
za krótki sen
przerwany o czwartej nad ranem
przez myśli ciężkie
niechciane


zapomniałam jak to jest
mieć rude włosy i gest
zapomniałam jak się gra w zielone
jak w parku smakuje wino czerwone

ja mam męża i futro
ale ciebie nie trwoży jutro

blaszany pierścionek - zgubiłam
miałam cię wyśnić - nie śniłam

za tamten śmiech bez przyczyny
za myśli bez grzechu i winy

oddam samochód
nawet jutro
zabierz kolczyki
i futro

daj mi ławeczkę gołębie i deszcz
który padał
gdy miałam lat dwadzieścia
i nie musiałam szukać
powodów do szczęścia





Guzik i takie różne

Chyba dziecinnieję z wiekiem, bo ostatnio większość wierszy rymuję. Mam alibi w postaci wielkich poetów, którzy też rymowali i mogą służyć za niedościgniony przykład. Ot, chociażby Leśmian, Gałczyński, Baczyński i wielu innych. Przypomina mi się przedszkole i spacery całą czeredą w poszukiwaniu wiosny. 
Jeśli o mnie chodzi to najważniejsze, żeby świeciło słońce, nawet przy mrozie. 
Byłam w lesie, ptaki śpiewają jak szalone, zwłaszcza kosy. Ostatnio je mocno dokarmiam, bo wyglądają na bardzo słabe i bardzo się zbliżają do ludzi - muszą być głodne. Zjadły już kilka bochenków chleba i 4 spore płaty słoniny. Sąsiedzi mnie przeklną, bo do jedzenia przylatuje spore stado szpaków, które zostawiają po uczcie placki na balkonach, ścianach  i oknach... ;-))





Guzik zamykam w dłoni
ołowiany, niewielki,
tak jak w dzieciństwie chowałam
po kieszeniach muszelki.

Ołów się szybko nagrzewa,
już z niego drzewo wyrasta,
domek z altanką i piesek,
z dala od zgiełku miasta.

W domku z ciepłego ołowiu
cztery siostry mieszkają.
Śliczne są jak jutrzenki,
nigdy się nie rozstają.

Pierwsza się budzi na wiosnę,
twarz obłokiem przeciera,
w dłoni krokusy i bazie,
rosę na obiad zbiera.

Druga jest jak truskawka
czerwona i bardzo słodka.
Latem wstaje i tańczy -
w czerwcu można ją spotkać.

Trzeciej siostrzyczki nie widać,
bo mgłami jesieni zasnuta,
z nitek babiego lata
robi swetry na drutach.

W ołowianym budzi się domku
czwarta siostra wraz z zimą.
Na obiad je sopel lodu
śniegową przykryta pierzyną.

Guzik jest może maleńki,
lecz ciepłe myśli obudził.
Wstań wreszcie wiosno i ogrzej
zmarzniętych jak sople ludzi.


Grafika: J. Yerka

Zblogowani

zBLOGowani.pl