środa, 30 kwietnia 2014

Zobacz, jaki jesteś piękny

Te obrazy wywołują u mnie dziwny stan emocjonalny: one mnie hipnotyzują. Sprawiają, że zapominam o kontroli w pracy, o tym, że gdzieś muszę zdążyć, o całym niepojętym i zaskakującym świecie.
Patrząc na nie odpływam, zamieniam się w ziarenko piasku na pustyni.
Zwróćcie uwagę, że ludzie na tych grafikach mają zamknięte oczy, choć nie śpią. Są pogrążeni w jakimś transie. Zatrzasnęli powieki przed światem i patrzą do środka. Wysuwają peryskop intuicji i penetrują zasoby własnej duszy. Spod sterty śmieci chcą wygrzebać to, co istotne. Z mgły i nieodgadnionego próbują wyłowić własny rdzeń, złapać śliską rybę na haczyk, dotrzeć do tego, co stanowi o nich samych. Nie ma w tym wsobnym zapatrzeniu gorączki. Jest wnikliwość, spokój i jakby oczekiwanie na odpowiedź. Czy kiedyś ją znajdą? Nie. Ale przecież nie chodzi o to, aby znaleźć, ale aby szukać.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam prace Gregory Colberta, doznałam olśnienia. Oniemiałam. Tak! To tędy droga! Człowiek i zwierzę w tak doskonałej symbiozie. Człowiek i przestrzeń. Człowiek i woda, która oczyszcza. To jak wkroczenie na zakazany a raczej zapomniany teren pierwotnej jaźni. Harmonia dwoistej natury człowieka, pierwiastek zwierzęcy zespolony w miłosnym uścisku z pierwiastkiem ludzkim. I ktoś umiał to pokazać! Umiał znaleźć sposób na to, aby powiedzieć za pomocą obrazu: zobacz, jaki jesteś piękny, człowieku!
Bardzo mnie ujmuje wyraźne wrażenie ludzkiej pokory, jaka emanuje z tych postaci, które zdają się mówić:
Dodaj mi sił, Stara Słonico.
Obejmij mnie skrzydłem, Ptaku Wędrowny.
Oczyść mnie Wielka Prenatalna Wodo. Naucz akceptowania strumienia zmian, jakie niesie życie. Nieś mnie od źródeł do morza.
Wiem, Matko Ziemio, jestem tylko ziarenkiem piasku, dlatego oddaję ci pokłon.
Niech odejdzie w pokoju, co ma odejść.
Niech przyjdzie, co ma przyjść, niosąc pokój.
Niech staną się inni.
Niech stanę się ja.







































A tutaj autor podczas pracy:


wtorek, 22 kwietnia 2014

Czym oddycha Remigius JANUŠKEVIČIUS


Januskevicius w jednym z wywiadów powiedział, że malarstwo jest dla niego czymś równie koniecznym jak oddychanie. Jest także rodzajem terapii, która pozwala mu wyrazić swoje uczucia i myśli. Takie pojmowanie pracy twórczej jest mi bardzo bliskie. Mniej więcej tym samym jest dla mnie pisanie i blog. 
Zazwyczaj najważniejszym motywem jego prac jest drzewo. To ono znajduje się w centralnym miejscu, wokół niego wszytko się dzieje. Drzewo - mistyczny dawca życia - utrzymuje na swoich gałęziach kruche istnienia ludzkie. Daje pożywienie, daje cień, daje poczucie przynależności i więzi. Z płócien Januskeviciusa emanuje pewien nastrój, stan duchowy, który bardzo mocno odczuwam. Jako poszukiwaczka harmonii i wewnętrznego spokoju patrzę na te obrazy i odpływam do lepszego świata we mnie samej. Świata, w którym stanowię jedność z naturą. Świata, do którego nie dotarł jeszcze wielkomiejski chaos i naskórkowość kontaktów międzyludzkich. W świecie Januskeviciusa nie ma popcornu, nie ma coca coli, nie ma zgiełku. Za to są przepiękne, obsypane kwiatami drzewa i ludzie, którzy świętują jednorazowość własnego istnienia. My, wiosenne motyle - cytrynki, jętki jednodniówki uchwycone w krótkim błysku światła między ciemnością, w której nas jeszcze nie było i ciemnością, która nastanie po nas, zaludniamy te obrazy na równi z drzewami.  Nie ma w tej konstatacji rozdzierania szat, nie ma krzyku i kurczowego łapania życia za nogi. Jest nastrój ulotności, który Remigius Januskevicius świetnie oddaje. W jego świecie oddycha się spokojem i ciszą.  Poczuciem jedności z przyrodą. Harmonią. Pięknem.

















piątek, 18 kwietnia 2014

Marta Orłowska

Nie mam żadnej fachowej wiedzy na temat grafiki, ale mam potrzebę patrzenia na piękne obrazy. Jakiś czas temu zaczęłam je gromadzić, dzięki czemu mam już całkiem sporą kolekcję. Korzystam z niej podczas publikowania własnych tekstów, ale ilość zgromadzonych przez mnie grafik znacznie przewyższa ilość napisanych wierszy. Kilka osób w komentarzach zwróciło uwagę na te obrazy, dlatego pomyślałam, że pokażę Wam trochę moich skarbów.
Czasem trafia do mnie jedna praca danego autora, a czasem mnie zachwyca cała jego twórczość. Martę Orłowską biorę w całości. Mam nadzieję, że Wam też się spodoba i będzie miłym przerywnikiem w przedświątecznych przygotowaniach
Wczoraj wklejałam te grafiki bez zastanawiania się nad ich kolejnością, a teraz dopiero widzę, że obrazy układają się w jakiś ciąg. Opowiadają pewną historię... Co też się człowiekowi w głowie kołacze :P


Zobacz, co dla ciebie mam...


Jest tego więcej, tylko podejdź bliżej... Wiem, że na to trzeba czasu, ale przecież nam się nigdzie nie spieszy.


Dlatego podejdź jeszcze bliżej...


A teraz spójrz mi w oczy i powiedz, co tam widzisz?


Bądź dla mnie jak parasol podczas deszczu... Może być Paryż ;-)


Poproszę o sprawozdanie z.... :)))



Zresztą mniejsza z tym. U mnie świeci słońce, czyżby u ciebie znowu padał deszcz? Na szczęście mamy parasol i idziemy w tym samym kierunku.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Papuga Flauberta

Bryan Larsen


Wiatr narasta, potężnieje i coraz zuchwalej sobie poczyna. Najpierw delikatnie poruszał główkami tulipanów, a teraz rozkołysał drzewa. Stado wron próbuje lecieć pod prąd, a kwiaty chciałyby kwitnąć mimo chłodu. Na wiotkiej gałązce brzozy przycupnął szary ptaszek. Uczepił się kurczowo cieniutkimi pazurkami. Miotany wiatrem wraz z gałązką utrzymał się na niej przez chwilę, jednak silny podmuch oderwał go od drzewa. Jak nazywa się drzewo, na którym zamiast liści rosną ptaki? Jak nazywa się ptak, który lubi się huśtać na gałązce?
Przypomniało mi się niedawno przeczytane zdanie Flauberta: ,,Żyć, żyć! Bez ustanku mieć wzwód."*
Kuriozalne słowa, czyż nie? Nie chcę mieć wzwodu bez ustanku. Nie chcę za niczym ani za nikim gonić.
Chcę mieć dużo czasu na gapienie się przez okno i obserwowanie, jak rośnie zasiana przeze mnie trawa. Jak szafirki dzielnie znoszą smaganie ukośnymi strugami deszczu, a wiśnia okrywa się białymi kwiatami. Chcę nie przegapić ani jednego słonecznego dnia. A gdy wieje zimny wiatr, chcę popijać cytrynową herbatę w filiżance z reprodukcją obrazu Klimta i odpływać w kolejny rejs pod żaglami książki.
Rejs ku nieznanym lądom...

* Julian Barnes, Papuga Flauberta, str.10

Zblogowani

zBLOGowani.pl