Zazwyczaj najważniejszym motywem jego prac jest drzewo. To ono znajduje się w centralnym miejscu, wokół niego wszytko się dzieje. Drzewo - mistyczny dawca życia - utrzymuje na swoich gałęziach kruche istnienia ludzkie. Daje pożywienie, daje cień, daje poczucie przynależności i więzi. Z płócien Januskeviciusa emanuje pewien nastrój, stan duchowy, który bardzo mocno odczuwam. Jako poszukiwaczka harmonii i wewnętrznego spokoju patrzę na te obrazy i odpływam do lepszego świata we mnie samej. Świata, w którym stanowię jedność z naturą. Świata, do którego nie dotarł jeszcze wielkomiejski chaos i naskórkowość kontaktów międzyludzkich. W świecie Januskeviciusa nie ma popcornu, nie ma coca coli, nie ma zgiełku. Za to są przepiękne, obsypane kwiatami drzewa i ludzie, którzy świętują jednorazowość własnego istnienia. My, wiosenne motyle - cytrynki, jętki jednodniówki uchwycone w krótkim błysku światła między ciemnością, w której nas jeszcze nie było i ciemnością, która nastanie po nas, zaludniamy te obrazy na równi z drzewami. Nie ma w tej konstatacji rozdzierania szat, nie ma krzyku i kurczowego łapania życia za nogi. Jest nastrój ulotności, który Remigius Januskevicius świetnie oddaje. W jego świecie oddycha się spokojem i ciszą. Poczuciem jedności z przyrodą. Harmonią. Pięknem.
wtorek, 22 kwietnia 2014
Czym oddycha Remigius JANUŠKEVIČIUS
Zazwyczaj najważniejszym motywem jego prac jest drzewo. To ono znajduje się w centralnym miejscu, wokół niego wszytko się dzieje. Drzewo - mistyczny dawca życia - utrzymuje na swoich gałęziach kruche istnienia ludzkie. Daje pożywienie, daje cień, daje poczucie przynależności i więzi. Z płócien Januskeviciusa emanuje pewien nastrój, stan duchowy, który bardzo mocno odczuwam. Jako poszukiwaczka harmonii i wewnętrznego spokoju patrzę na te obrazy i odpływam do lepszego świata we mnie samej. Świata, w którym stanowię jedność z naturą. Świata, do którego nie dotarł jeszcze wielkomiejski chaos i naskórkowość kontaktów międzyludzkich. W świecie Januskeviciusa nie ma popcornu, nie ma coca coli, nie ma zgiełku. Za to są przepiękne, obsypane kwiatami drzewa i ludzie, którzy świętują jednorazowość własnego istnienia. My, wiosenne motyle - cytrynki, jętki jednodniówki uchwycone w krótkim błysku światła między ciemnością, w której nas jeszcze nie było i ciemnością, która nastanie po nas, zaludniamy te obrazy na równi z drzewami. Nie ma w tej konstatacji rozdzierania szat, nie ma krzyku i kurczowego łapania życia za nogi. Jest nastrój ulotności, który Remigius Januskevicius świetnie oddaje. W jego świecie oddycha się spokojem i ciszą. Poczuciem jedności z przyrodą. Harmonią. Pięknem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Naprawdę, jestem pod wrażeniem jego twórczości Emmo. Fajne klimaty :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ty też :)
UsuńCzyżbyś skończył dokształcanie i miał więcej wolnego czasu??
Bo świat ten nasz jest takim jakim go stwarzamy, i to by mieć ten swój świat jest oazą dla duszy ;)
OdpowiedzUsuńOaza dla duszy - otóż to. I zaczerpnięcie wody z tej oazy - mimo ciągłego zabiegania :)
UsuńNiezwykłe malarstwo. Pięknie baśniowe. Z tych niesamowicie klimatycznych obrazów emanuje spokój o jakim możemy pomarzyć. Na nich nikt się nie spieszy nigdzie. Istna sielanka z drzewami w tle.
OdpowiedzUsuńTak, baśniowa sielanka. Arkadia, jakiej w życiu nie zaznamy, a jeśli już to przez chwilę. Chwila zapomnienia i głębszy oddech - tak jak podczas czytania ;-)
Usuńświetne :))
OdpowiedzUsuńtakie ..
beztroskie i lekkie :D
Dokładnie, za to polubiłam jego prace :))
UsuńPomyśleć, że kiedyś godzinami kontemplowałam Beksińskiego...ale już nie mogę. Za bardzo mnie przytłacza.
Kurcze ostatni obraz rzucił mnie na kolana! Piękna wyobraźnia w tym człowieku
OdpowiedzUsuńMarek,
Usuńwyobrażam sobie, że musi być kimś z natury ciepłym i łagodnym, inaczej by nie mógł czegoś takiego chyba namalować. A może znów idealizuję? Ale ponoć świat jest taki, jakim go widzimy...
"...ludzie, którzy świętują jednorazowość własnego istnienia"- pięknie napisane Emmo :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne baśniowe obrazy, takie które niosą ukojenie skołatanej duszy, błogosławią i dają nadzieję...choć ten pierwszy niepokoi mnie nieco, ale to pewnie przez ten czerwony kolor??!! Dominuje, zajmuje 3/4 powierzchni płótna. Jest zbyt energetyczny, przez co wzbudza niepokój! Poniżej toczą się spokojne, dobrze zaplanowane czynności, kolor ostrzega jednak. Coś "wisi" w powietrzu! Tak to odbieram. Może zbyt histerycznie!
Maminko,
Usuńmasz rację, coś w tej scenie jest bardziej intensywnego niż na innych obrazach. Dla mnie ta czerwień to raczej witalność; kojarzę ją głównie z krwią a więc z życiem. Ale Ty możesz mieć rację, nie ja. A najpewniej obie ją mamy, bo obraz to tylko impuls, który wydobywa z naszych głów różne rzeczy. Tak myślę.
Każdy odbiera na swój sposób...może wcześniejsze przeżycia mają na to wpływ.
UsuńTwoja interpretacja, związana z życiem, bardziej mi się podoba...ale ja tak tego nie odbieram! Mnie bardziej niepokoi.
Tak, każdy po swojemu. Niepokój bywa pożyteczny, bo wzmaga czujność. Byle się nie przekształcił w poczucie zagrożenia...
UsuńNiesamowite te drzewa. Ostatnie zatrzymało mnie na najdłuższą chwilę...
OdpowiedzUsuńJest w nich jakaś magia :)
UsuńTo króciutka wycieczka do innej rzeczywistości..
Najbardziej podobają mi się chwile spędzone przeze mnie na łonie natury. Pozostają one najdłużej we mnie. Lubię również fotografie. Sam nie bardzo umiem je robić, dlatego podziwiam raczej twórczość innych. Nie znam się na malarstwie. Obraz albo mi się podoba albo nie. Te w tym poście podobają mi się. Poza tym Emmo opisujesz to tak sugestywnie, że brzmi jak bajka ... :)
OdpowiedzUsuńMoje pojmowanie sztuki przez lata ewoluowało. Przez wiele lat interesowała mnie jedynie sztuka mięsa ... :)) Pamiętam moment przełomowy w moim życiu, którego nie rozumiem do dziś...
Kilka lat temu w mieście którym mieszkałem przez kilka lat (Toruń) była "Noc muzeów". Odbywała się m.in. wystawa prac Grottgera. Jego obrazy kredką wydały mi się w pierwszej chwili fotografiami. Dopiero po zobaczeniu opisów dotarło do mnie, że gość był geniuszem. To było niesamowite doświadczenie. Poczułem jakbym dostał obuchem w łeb...
Jego prace zrobiły na mnie tak kolosalne wrażenie, że w tygodniu poszedłem jeszcze raz je zobaczyć, a w weekend zabrałem moją partnerkę i nawet zapłaciłem za bilety! :) Ja barbarzyńca, który uważał, że na Wawelu jest kupa złomu, szmat i bohomazów którymi nie wiadomo czemu ludzie się zachwycają ! :))
Marcinie,
Usuńz tymi zdjęciami i malarstwem mam podobnie: jedynym kryterium jest mój gust. Na pewno profesjonalista patrzy inaczej, głębiej, szerzej, bo potrafi również docenić daną pracę od strony technicznej, ale dla mnie, kompletnego laika, to jest sprawa drugorzędna, chociaż patrząc w muzeum chociażby na dawne stroje kobiece, te wszystkie ręcznie wykonywane koronki i hafty...! Już sama świadomość czasu i cierpliwości jakiej wymagało wykonanie czegoś takiego wprawia mnie w osłupienie. Albo meble czy biżuteria - to budzi szacunek do umiejętności wykonawców. Zawsze się wtedy zastanawiam, co zostanie po naszych czasach? Jakie piksele?
Fajna historia z tym Grottgerem :) Taka już siła geniuszu, że działa nawet po wielu latach. Dzięki niemu Twoja percepcja się wzbogaciła o całkiem nowy obszar, chociaż w to o sztuce mięsa nie wierzę ;-))
Moje olśnienia są związane z literaturą. Do kilku książek mam bardzo osobisty stosunek. To te, które zadziałały jak zwrotnica i popchnęły moje życie na inne tory. Zmieniły mnie, moje postrzeganie siebie i świata, a zatem zmieniły wszystko :) Są książki, które to potrafią, ale trzeba im pozwolić :)
Oryginalny, bajkowy klimat!
OdpowiedzUsuńOwszem, bajki są zawsze aktualne :)
UsuńFantastyczne! :)
OdpowiedzUsuńI apolityczne :)
OdpowiedzUsuńDrzewo jako symbol przewija się przez wiele dzieł, przez wiele stuleci. W drzewach jest coś w mistycznego - korzenie, konary, pień.. i przedsawione tak zagadkowo. Kojarzą mi się z drzewem genealogicznym, które robiliśmy kiedyś w szkole. Cała historia ludzkości... no!
OdpowiedzUsuńKadarko, miło Cię widzieć. Dawno Cie nie było :)
UsuńZadumałam się nad własnym drzewem genealogicznym. Wychodzi na to, że z każdym kolejnym pokoleniem ma coraz mniej liści...hmm... Myślę, że to prawidłowość, która dotyczy wielu drzew.
Nie potrafię malować, ale bawię się farbą i plamą to odprężą...
OdpowiedzUsuńTe obrazy to życie pełne harmonii i miłości, bez pędu, bez hałasu - takie jakim życie powinno być...
Pozdrawiam Cię serdecznie...
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Asia,
Usuńw dzieciństwie uwielbiam rysować. Później przestałam. Źle zrobiłam, bo to świetne zajęcie...:)
Czy mi się wydaje, że jego ulubionym motywem są drzewa? :)
OdpowiedzUsuńO! Mroczny czy mi się tylko wydaje? :))
UsuńJa bym z tym brakiem zgiełku w jego obrazach polemizowała ;)...
OdpowiedzUsuńAle i tak są bardzo ciekawe :)
Myślisz na pewno o tych ludziach ...? Może i racja, ale jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że oni mówią niezbyt głośno, łagodnymi głosami :)
UsuńEmmo, patrzę, podziwiam, pozwoliłam sobie udostępnić wpis na Fb, nie pytając o zdanie - uznając, że Piękno trzeba pokazywać dalej.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
;*
Anno,
Usuńbardzo mi miło. Polecam się na przyszłość, nie musisz pytać :)