sobota, 27 lipca 2013

Lot






wiatr przezroczystymi palcami
rozplótł moje warkocze
osaczył gorącym oddechem
i uwiódł


szybowałam po niebie
rozkładałam sukienkę jak żagiel
mijałam w locie jaskółki


tam w dole drogi jak pajęcza sieć
i domki wielkości klocków lego
a w jednym z nich
moja kopia zapasowa
kroiła cebulę pomidory i mozzarellę
robiła listę zakupów


tymczasem ja
nadal unosiłam się nad światem
jak ptak
jak słowa rzucane na wiatr
frunęłam po niebie
i nie chciałam lądować
bo pokochał mnie wiatr



Grafika: Anka Zhuravleva


piątek, 19 lipca 2013

Magiczne formuły






Każdego ranka kalendarz zawieszony na kredensie ziewał i przeciągał się, zrzucając z pleców kartkę, która była kolejnym dniem. Niegrzeczna Dziewczynka podnosiła z podłogi stary dzień i wrzucała do kosza. Nie patrzyła nawet, jak się nazywał. Nie interesowała ją bowiem klasyfikacja dni. W końcu jakie to miało znaczenie, że wczoraj był czwartek, a dziś jest piątek? Czy naprawdę istotną sprawą jest fakt, że na jednej z kartek spadających z kalendarza, widniała cyfra 19 a na innej 20? Taki podział wydawał jej się czymś bezdusznym i pozbawionym wyobraźni. Wolała swoją własną miarę, która składała się z zapachów, dźwięków, kolorów i smaków. I tak jeden letni czas był najpierw żółty, by wkrótce uzyskać lekkość puszku dmuchawca i odlecieć w nieznane. Później czas Dziewczynki stawał się czerwony i soczysty jak truskawka. Miał nawet drobniutkie nasionka, które wyczuwało się na podniebieniu. Inny czas pachniał lipami, świeżo skoszonym sianem i żółcił się kolbami kukurydzy... Była też pora trawy, kumkających żab i szpaków zasiedlających budki lęgowe pod oknem. A nad tym wszystkim czuwało cudowne złote Słońce, któremu Dziewczynka codziennie oddawała rytualny pokłon. Kłaniała się światu, który obejmował ją swoim ramieniem. Czasem robił to zbyt mocno i boleśnie, ale dzięki temu czuła, że żyje.
Zapragnęła zachować smak i zapach lata na długie, ponure miesiące zimowe.  Zbierała do koszyków truskawki, wiśnie, maliny i robiła z nich dżem według przepisu Staruszki Den, która posiadła tajemną wiedzę przechowywania owocowej słodyczy. Kupowała na targu ogórki, marchewkę i cebulę, starannie myła słoje i oglądała każdą pokrywkę, aby sprawdzić czy jest dość szczelna, aby zatrzymać niepowtarzalny aromat zielonego koperku. Każdy przepis otrzymany od Staruszki Den Dziewczynka czytała z nabożnym lękiem niczym magiczną formułę, mającą moc wskrzeszania zmarłych. Nie, to nie były zwykłe przepisy na truskawkowy dżem czy sałatkę z ogórków! Dla Dziewczynki to były niezwykłe zaklęcia, które należało czytać wielokrotnie, aby czegoś nie pomylić, nie przegapić jakiegoś składnika i nie zmienić proporcji, gwarantujących wyborny smak.

Tak, zachowanie smaku i zapachu lata to było Coś! Słoik truskawkowego dżemu odkręcony w ponurą listopadową noc, mógł przywrócić pamięć owoców rozgniatanych językiem... mógł przywołać krótkie noce czerwca, podczas których dwoje staje się jednym, a Księżyc odwraca dyskretnie twarz..
Czasem Dziewczynka otwierała okna, aby wpuścić do środka wiatr, wraz z którym do jej domu wlatywało stadko Długopiórych Ptaków, niosących w dziobkach Znaczenia. Któryś z nich zwykle siadał na jej ramieniu i zaglądał do rondla lub słoja, zaintrygowany jego zawartością. Wówczas głaskała go przyjaźnie po piórach, przytulała policzek do jego skrzydła i zaraz wracała do przerwanego obrzędu, gdyż lato mogło z garnka wykipieć i narobić bałaganu.


Obraz: Sergei Rimashevski

Zblogowani

zBLOGowani.pl