poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Niegrzeczna Dziewczynka i Syrfida





W domu każdej kobiety Klanu Papierowych Kulek była spiżarnia. Te Które Wiedzą Więcej przygotowywały młodsze siostry do gromadzenia zapasów, bowiem w świadomości zbiorowej kobiet przetrwała pamięć o czasach strasznego głodu. Jakiś wewnętrzny przymus robienia zapasów popychał Papierowe Kulki do tego, aby gromadzić nalewkę spirytusową, suszone owoce, badyle do popalania w złe dni i mnóstwo innych produktów. Tak więc ich spiżarnie pękały w szwach i często przypominały składowiska  niepotrzebnych przedmiotów, gdyż były zapełniane przeróżnymi rzeczami, z których nie wszystkie nadawały się do jedzenia. Niektóre z nich, a była wśród nich Dziewczynka, zbierały także torebki, błyskotki a nawet ubrania! Cóż! Od zawsze było wiadomo, że Papierowe Kulki to klan dziwadeł i  ekscentryczek, których jedynym znakiem identyfikacyjnym, wspólnym dla wszystkich, jest misternie wyplatana bransoletka z własnych włosów z runicznym  symbolem Klanu, noszona na prawym nadgarstku. Dziewczynka bardzo rzadko zaglądała do swojej spiżarni, gdyż od wielu lat na terytorium Klanu panował dostatek, więc nie musiała korzystać z zapasów. Jedynie raz na jakiś czas Staruszka Den, będąc u niej w odwiedzinach, wchodziła tam, zwykle wówczas, gdy kończyły się jej zbiory z badylowego poletka i chciała się poczęstować badylem Dziewczynki. Była bowiem zagorzałą palaczką. Twierdziła, że dym rozjaśnia jej przyćmiony wiekiem wzrok i pozwala widzieć przyszłość.
Tego dnia, będąc u Dziewczynki, weszła do spiżarni po zioła, którymi chciała przyprawić spirytusową nalewkę. Nagle z wnętrza pomieszczenia dobiegł krzyk:
- Tyle razy ci przypominałam, żebyś zamykała spiżarnię na klucz, ale ty masz w nosie moje przestrogi!  Zobacz!




Zaalarmowana Dziewczynka podbiegła  i zobaczyła, że Staruszka z groźną miną trzyma w dłoniach słój z kandyzowanymi owocami. Nie zrozumiała, co ją tak rozgniewało.

- Czy ci nie mówiłam, że trzeba uważać, gdy się kogoś częstuje zawartością tego słoja? Te owoce w nadmiarze mogą być trujące! Ktoś je jadł! Mało co zostało!
- Naprawdę?  - zapytała Dziewczynka robiąc niewinną minkę. Domyśliła się, kto zjadł owoce. W dodatku dziś też na pewno przyjdzie... Byle tylko nie teraz, gdy Staruszka Den jest taka rozzłoszczona, bo i jemu się oberwie!
Otóż kilka dni wcześniej zastukał w jej okno ktoś bardzo głodny, komu niefrasobliwie pozwoliła wybrać sobie jakieś pożywienie, bo akurat wychodziła na spacer. Odtąd zawsze zostawiała mu klucz do spiżarni, aby mógł się posilić, gdy jej nie zastanie. Nie rozumiała tylko, dlaczego sięgnął akurat po ten słój, skoro widniał na nim napis,, trucizna”?
Chcąc uniknąć dłuższej reprymendy Staruszki i  odciągnąć jej uwagę od słoja, sięgnęła po bukłak z najlepszym trunkiem i nalała dla niej pełny garniec. Dzięki temu sprawa poszła szybko w niepamięć, choć Niegrzeczna obiecała sobie, że musi porozmawiać z tamtym człowiekiem, jak tylko się pojawi. Należał on do plemienia Syrfidów, które wiodło spokojny i pracowity żywot, skupiony na codziennych sprawach. Syrfidzi nie opuszczali swoich siedzib, jednak odziedziczyli po swych praprzodkach gen włóczęgostwa, który dawał o sobie znać. Dlatego jedną z faz życia każdego Syrfidy był moment, gdy ulegał on niezrozumiałemu urokowi przestrzeni i wyruszał w rytualną podróż. Wówczas pojawiał się przy nim Guru, który czuwał nad jego krokami, aby wyprawa przyniosła owoc w postaci Nowej Wiedzy i bogatych doświadczeń, którymi każdy z nich po powrocie dzielił się z własnym plemieniem, zapisując je w Księdze Mądrości, będącej sumą całej wiedzy zgromadzonej przez wiele pokoleń Syrfidów podczas wędrówek. I włąśnie kilka dni temu zawitał u niej jeden z nich, będący w trakcie swojej rytualnej podróży. Z racji osiadłego, rolniczego trybu życia nie potrafił zdobywać pożywienia na obcym terenie, gdyż często nie znał nawet gatunków roślin jadalnych i nie potrafił ich odróżnić od trujących, dlatego był zdany na innych. Po odejściu Staruszki Dziewczynka postanowiła poczekać na niego i dopilnować, aby korzystał tylko z tych zapasów, które można było spożywać bez ograniczeń. Zresztą może już poszedł w inne strony? Tak czy owak postanowiła tego dnia nie wychodzić z domu - na wszelki wypadek. Intuicja jej nie zawiodła. Późnym wieczorem pod jej drzwiami stanął ten sam człowiek. Dopiero wówczas Dziewczynka przyjrzała mu się z bliska i zaskoczyło ją, że z twarzy dorosłego mężczyzny spoglądają na nią oczy bezbronnego i ufnego dziecka.
- Dlaczego zjadłeś tak dużo kandyzowanych owoców? Przecież na słoju był wyraźny napis ,,trucizna”... - przystąpiła od razu do rzeczy Dziewczynka.
- Widziałem ten napis, ale ludzie z mojego plemienia szeptali między sobą, że  kandyzowane owoce z waszych spiżarni są wyjątkowo smaczne.
-No tak... Zobaczyłeś w słoju to, co chciałeś zobaczyć, a nie to, co w nim naprawdę jest, bo napis jest wyraźny.
- Ale przecież nic mi nie jest!
- Na pewno? Zobaczymy za jakiś czas, bo ta trucizna działa z opóźnieniem i na każdego trochę inaczej.
- Naprawdę? - przestraszył się Syrfida. - To co ja mam teraz zrobić?
- Nic. Poczekać, aż twój organizm wytworzy antidotum.
- Nic z tego nie rozumiem! - zdenerwował się Syrfida. - Dlaczego mój niewidzialny Guru mnie nie ostrzegł?! Przecież podobno idzie za każdym wyruszającym po Nową Wiedzę krok w krok! Moje plemię kłamie! Guru nie istnieje, bo gdyby istniał, to by mnie powstrzymał od zjedzenia trucizny!
- Skąd wiesz? Może to właśnie Guru przysłał cię do mojej spiżarni?
- Ale po co?! Po co mi podsunął truciznę?!
- Nie wiem. Może chciał ci w ten sposób coś powiedzieć? Może chciał, żebyś wytworzył włąsne antidotum, które cię w przyszłości ocali przed jeszcze gorszymi truciznami? A może chciał, żebyś się nauczył czegoś o sobie?
- Najgorsze jest to, że po powrocie do swojego plemienia powinienem coś wpisać do Księgi Mądrości, a nadal nie bardzo wiem, co z tego wszystkiego wynika...
- Ja ci nie powiem, bo to ty wyruszyłeś w drogę, żeby zdobyć Nową Wiedzę. W twojej podróży jestem tylko drzewem przy drodze, którą ty idziesz. Najtrudniejsza do zdobycia jest wiedza o sobie samym, bo dostarczyć nam jej mogą tylko inni ludzie. Dla Papierowych Kulek każda napotkana istota jest Guru. Reagujemy na każdy głos, bo on może zmienić kierunek naszej wędrówki lub utwierdzić nas w przekonaniu, że idziemy w dobrą stronę.
Syrfida długo myślał, spoglądał ponuro na Dziewczynkę, to znów na klucz do spiżarni, który trzymała w dłoni.
- Wiesz co? Wydawało mi się, że jestem dostatecznie spostrzegawczy. Sądziłem, że potrafię w porę dostrzegać wszelkie niebezpieczeństwa. Nie bałem się wyruszyć w drogę. Szedłem na pewniaka. Myślałem, że jestem silniejszy od innych...
- I co? Nadal tak myślisz?

- Nie. Teraz wiem, że jestem taki sam jak wszyscy.
- To znaczy, że wyszedłeś ze swojej fortecy między ludzi i możesz z nimi dzielić życie. Nic cię już od nich nie dzieli.
- Tak długo już podróżuję, byłem już w tylu miejscach, a nadal popełniam błędy... - zasmucił się Syrfida.
- I całe szczęście, że je popełniasz, bo byś się zrobił zarozumiały. Zresztą żeby naprawdę podróżować, nie wystarczy zmiana miejsca pobytu. Trzeba także przemierzać własne przestrzenie i nie bać się wiedzy, którą może się odkryć, bo to co dotyczy ciebie, może dotyczyć każdego.
Syrfida zaczął coś mruczeć pod nosem, później odwrócił się na pięcie i odszedł, żywo gestykulując. Był tak pochłonięty rozmową z samym sobą, że zapomniał o jej obecności. Dziewczynka jeszcze przez chwilę patrzyła, jak ginie w wieczornej mgle, która zacierała po nim wszelki ślad, a później odwiesiła klucz do spiżarni na miejsce. Zastanawiała się, co Syrfida wpisze do Księgi Mądrości po powrocie do swojego plemienia.



Grafikę znalazłam tutaj

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Andrzej,
      ja to piszę już drugi lub trzeci rok - jeszcze na starym blogu zaczęłam i do tej pory za mną drepcze ta Dziewczynka. mam z nią dobrze, bo wiele rzeczy tu mogę upchnąć...:)

      Usuń
    2. ..jak znajdę więcej Czasu to spożytkuje go na tę opowieść..:)

      Usuń
    3. wszyscy mamy dobrze → nie tylko Ty

      Usuń
    4. Smiena,
      aż się boję oddychać w obawie, żeby znów nie zeżarło Twojego komentarza :-o
      sama nie wiem czy Cię do tej opowieści zachęcać, żebyś się nie zawiódł, ale to można czytać na wyrywki, po kawałku... każdy odcinek jest osobną całością.

      Andrzej,
      coś sensownego by wypadało odpowiedzieć, ale nie wiem co ;-)))

      Usuń
  2. Fajny jest ten fragment o popełnianiu błędów...nic tak nie irytuje jak chodzące doskonałości...tak mało pokory w ludziach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maminko,
      ano prawda. gdyby nie błędy, to byśmy chodzili z nosami do góry ;P

      Usuń
    2. oj niestety znam takich co chodzą nie tylko z nosem, ale i z d... do góry :p

      Usuń
    3. Marta,
      muszą arcyzabawny dawać światu prospekt - cytując imć Pana Zagłobę :)

      Usuń
  3. Dobrze jest,gdy mamy autorytety,ważne też umieć słuchać i umiejętnie wyciągać wnioski ze swoich błędów.Bardzo fajna opowieść.
    Pozdrawiam:)1beam
    ejbpm.boog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ep,
      mam wiele autorytetów - w różnych dziedzinach. każdy od czegoś innego. żałuję, że nigdy nie miałam jednego autorytetu od całości. sama się musiałam wychować i nie wszystko mi wyszło jak trzeba hehe

      ps. byłam na Twoim blogu i jeszcze zajrzę :)

      Usuń
  4. Czy wszystkie torebki KPK mają podobne właściwości, czy tylko ta z H&M jest taka wyjątkowa?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wu,
      wyjątkowa, bo z papieru - jak cały KPK - i można z niej strzelać :)

      Usuń

Zblogowani

zBLOGowani.pl