piątek, 27 grudnia 2013
Taniec na linie
Jeszcze jeden mały krok,
wzrok przed siebie, nie patrz w bok
i wyprostuj chude plecy.
Słodki uśmiech, jakiś sex
z tym obecnym lub z tym ex,
który nadal jest do rzeczy.
Tanie kino albo cyrk,
w którym klaunem jesteś ty,
choć nie chciałaś tej maski.
Jeden zakręt albo dwa,
każda z nas to dobrze zna -
życie ma cienie i blaski.
Czasem ciepło, czasem chłód,
rano - piołun, w nocy - miód,
chęć dotarcia do sedna rzeczy.
Choć ucieka wszelki sens,
jeszcze łyczek jeszcze kęs,
zanim utracisz apetyt.
Choć pod stopą lina drży,
powygładzaj zmięte sny.
Puder, szminka - pora iść.
Grafika: Trolex
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trudny ten taniec na linie ;)
OdpowiedzUsuńByle lina nie pękła ;-P
UsuńAlbo zakrętów trzy...tak też bywa ;)
OdpowiedzUsuńMówisz że sny też da się wygładzić?
Po starych snach przychodzą nowe, to co było chowa się w cieniu...
UsuńCzyli chyba można ;-)
Pora iść ;)
OdpowiedzUsuńmoje zyciowe motto...
J.,
Usuńale tańca na linie nie uprawiaj bez dobrej asekuracji.
I kto to mówi, dobre sobie :P
Ja nie tancze...
UsuńDobre sobie. Umiem odchodzić i robię to nieustannie...;-)
J.,
Usuńmoże samo odejdzie.
Nawet jeśli nie dziś, to może kiedyś??
Tylko czy Ty tego aby na pewno chcesz? ;-)
Alez.
UsuńOdeszło tamto.
Pisze ogólnie, ze odchodzę. Tak wolę :-)
J.
Usuńja wolę w przeciwnym kierunku :D
Ha!
UsuńAle w przeciwnym do ruchu wskazówek zegara?:-P
Joanno,
Usuńjuż mam mętlik od tych kierunków i tylko GPS mnie ratuje, bo inaczej za Tobą nie trafię ;-))
To lepiej nie próbuj,bo za mną to tylko na manowce;-)
UsuńCzy ja wyglądam na taką, która tnie po autostradzie? ;))
UsuńJak to się mówi? Show must go on. Szczególnie w tej wersji.
OdpowiedzUsuńIna,
Usuńtrafnie to skomentowałaś ;-)
Puder, szminka, żelazko... I życie staje się lepsze :)
OdpowiedzUsuńLepsze? Może mniej zmięte ;-))
UsuńAleż mam dziś ciężki nastrój. Sieję defetyzm.
Mam dzień na NIE ;-))
To przez ten zbliżający się koniec roku :)
UsuńTaaa...
UsuńZapewne jakieś wytłumaczenie to jest, ale jakoś mnie nie stać na kupienie go ;-))
Nie odebrałam, że to defetyzm. Raczej... zdrowy realizm.
UsuńCodzienność życiowa nazwana niezwykle barwnym językiem.
eNNka,
Usuńmoże to jednak nie jest taki zły dzień ;-)
Pięknie ujęłaś ten stan 'zawieszenia'.
OdpowiedzUsuńPoczytałam zaraz po tym, jak post się pojawił... Te maski na twarzy, które nieraz musimy zakładać, mocno wryły się w pamięć. Właściwie każdy tak ma. Raz ciepło, raz chłód. Raz sens, raz bezsens i dusza wyje.
Czasem żartuję, że to przywilej ludzkiej egzystencji... zwłaszcza kobiecej.
Ten wierszyk jest takim wyciem duszy, tyle tylko, że do rymu ;-)
UsuńMyślisz, że to przywilej? Ciekawe spojrzenie. Sporo w tym prawdy, na pewno. Pies jest tylko psem, kot kotem, a tylko człowiek może się - przepraszam za dosadność - ześwinić ;-)
Tak, tylko człowiek potrafi być kimś innym...
Dziękuję za ciekawą myśl, pozdrawiam ciepło :)
I w drugą stronę też potrafi... tylko nie bardzo wiem, jakim słowem to ująć. Chodzi mi o to, że skoro potrafi się ześwinić czyli coś jakby 'pójść na dno', to i odwrotnie - potrafi się odbić od dna, uwznioślić, 'ubóstwić', uduchowić (?) albo nawet upięknić ;-)
UsuńeNNka,
Usuńnie dalej jak wczoraj przeczytałam bardzo mądre słowa: ,,Tylko grzesznicy wiedzą coś o Bogu". Może tak musi być, że trzeba zejść ( upaść) bardzo nisko, żeby się odbić i wzlecieć...
nie jest łatwe to balansowanie na linie, tym bardziej, że czasami jest bardzo, bardzo cienka :) najważniejsze chyba, żeby nie była zawieszona zbyt wysoko, bo jak spadać to bez większych ran :)
OdpowiedzUsuńzastanawiam się jak to możliwe, że my kobiety balansujemy na tej linie jednocześnie malując się, prasując, fryzując itd. no cóż nie ma to jak podzielność uwagi :))))
Polly,
Usuńotóż to. Ta podzielność uwagi u mnie szwankuje.
A jeśli dodać do tego roztrzepanie i ogólny chaos myślowy, to już lecę z tej liny na złamanie karku ;-))
Emmo, wszystko jest do pewnego czasu...po przekroczeniu którego, nie można wyprostować pleców, ani nie patrzeć na boki, czy zwyczajnie zamiatać pod dywan.... nie da się! Pustka i rozgoryczenie nie pozwalają :))
OdpowiedzUsuńJakże prawdziwy, z życia wzięty... wiersz....chciałoby się powiedzieć, z mojego życia, ale myślę,że z życia wielu z nas :)
Maminko,
Usuńtrochę spod dywanu wymiatam w tych wierszydłach i innych tekstach. Blog to moja autoterapia. Jak długo będzie skuteczna - nie wiem, zobaczymy ;-)
Tym razem się wcale nie cieszę, że się w tym wierszu odnalazłaś, bo w nim jednak jest sporo goryczy ;-(
Dzięki za poczytanie!
Pieknie to ujęłaś! mimo, ze taki trudne to, niebezpieczne to jednak tak nas często pociąga - balansowanie na krawędzi...
OdpowiedzUsuń