Co jakiś czas wypływała z mroków niepamięci nagłymi skojarzeniami. Nie dawała o sobie zapomnieć. Wreszcie ją mam. Dotykam płóciennej okładki i czytam czerwone litery:
Aksel Sandemose
Przeszłość jest snem
Przypominam sobie pokręconą nastolatkę w martensach, która wypożyczyła tę książkę w bibliotece publicznej. Nastolatka, która śniła swoją dorosłość. Teraz jestem dorosła i próbuję wyśnić siebie nastoletnią - bo przeszłość jest snem - odnaleźć własne naiwne wzruszenia i zachwyty zasuszone między kartkami tej książki. Trzymałam ją wtedy tak długo, aż przyszło upomnienie. Oddałam z bólem serca i tylko dlatego, iż pani z biblioteki zagroziła, że mi już nigdy niczego nie wypożyczy.
Dziś przewracam kartki tego samego wydania i czytam na przykład takie słowa, które i Wam daję pod rozwagę:
Tak, prawdą jest, że jeśli myślimy o cudzym cierpieniu, opowiadamy o własnym. (s. 5)
,,Tylko morderstwo i miłość zasługują na to, aby o nich pisać." - To nieprawda, o niczym nie warto pisać. Jedyne, co ma wartość, to cisza; siedzieć pośród wielkiej ciszy i wsłuchiwać się w nią, bez żadnych pragnień. ( 7)
Tego, co powinniśmy pisać o sobie, ani nie potrafimy, ani nie ośmielimy się napisać - mawiał Gunder. Nikt nie potrafi ani nie odważy się tego zrobić. Ryzyko byłoby za duże. Kto może pisać o sobie wszystko bez ryzyka, ten jest zerem. (23)
Później okazało się, że zbliżenie duchowe między nami jest również możliwe. I to jest miłość: intelektualne spotkanie z istotą, dla której krew twoja wrze. (28)
Słońce wlewa się do kuchni przez dwa duże okna. Promienie błądzą po mojej twarzy, po literach, po kredensie. Głaszczą po głowie. Nasłuchuję odgłosów Wewnętrznego Miasta, które budzi się do życia pod wpływem tych akapitów. Zamyślam się co chwilę nad jakimś fragmentem i nad tamtymi martensami, które zamieniłam na szpilki tylko dla niepoznaki, żeby przetrwać w świecie lalek Barbie. Nagle dopada mnie uciecha. Jestem dopiero na trzydziestej stronie! Jeszcze tyle przyjemności przede mną! :))
Grafika: W. K. Nikiforow
"I to jest miłość: intelektualne spotkanie z istotą, dla której krew twoja wrze." - wow
OdpowiedzUsuńi to jest moja definicja od dziś ;))
Dżej,
Usuńwiedziałam, że kto jak kto, ale Ty raczej połkniesz ten haczyk.
A po wizycie u Ciebie byłam całkiem pewna :))
bo jaj jestem taka przewidywalna rybka :))
Usuńmnie to można uwieść słowami w trzy minuty :))))
Mnie też :(
UsuńAle lepiej się tym nie chwalmy, bo tu wszędzie tylko słowa, słowa, słowa, słowa...
Bądź czujna!
:-)
UsuńNie muszę
Nie bywam wodzona na pokuszenie;-)
Akurat!
UsuńJa bym bardzo chciała tak ,,nie być wodzona" ;)
Sama się wodzę ;/
"I to jest miłość: intelektualne spotkanie z istotą, dla której krew twoja wrze. (28)"
OdpowiedzUsuńTeż do mnie przemówiło najbardziej :)
Prawda, Migafko?
UsuńTo jest TO.
Niezwykle sugestywne :-)
OdpowiedzUsuńProsperiuszu,
Usuńz nikłą nadzieją zachęcam do lektury. Może na chwilę porzucisz swoje Bałkany dla Norwegii? - tam się to dzieje...:)
Tak, prawdą jest, że jeśli myślimy o cudzym cierpieniu, opowiadamy o własnym.
OdpowiedzUsuńTak to jest prawdą...o własnym cierpieniu które było, jest, albo być może
Ot i cała nasza empatia wzięta pod lupę...;-P
UsuńAle chyba o to chodzi, żeby próbować widzieć świat również cudzymi oczami.
Wówczas łatwiej się porozumieć.
Ciekawe... Cytaty intrygujące, może w wolnej chwili się skuszę...
OdpowiedzUsuńIna,
Usuńpolecam z czystym sumieniem. Miałam wątpliwości czy ta książka teraz też mi się wyda dobra, ale nie zmieniam zdania- jest dobra.
Jedyne 3 złote na Allegro ;-)
Nasłuchuję odgłosów Wewnętrznego Miasta, które budzi się do życia pod wpływem tych akapitów. Zamyślam się co chwilę nad jakimś fragmentem i nad tamtymi martensami, które zamieniłam na szpilki tylko dla niepoznaki, żeby przetrwać w świecie lalek Barbie.
OdpowiedzUsuńEmmo, może jestem spaczona, ale tamte banały to przy tym jedynie okruszki przy bochnie chleba.
Urbi,
Usuńjak Ty coś powiesz... ;-))
Zaraz muszę zalookać do lusterka, bo coś błyska...
o jak jesteś na trzydziestej to spoko :)))))) czasami zamień jednak te szpilki na martensy i zamiast lalki barbi wyciągnij pluszowego misia :) wydaje mi się, że kiedy człowiek podąża kolejnymi stronami, to częściej ubiera martensy. taki wygodnicki na starość :))))
OdpowiedzUsuńnajwiększą wartością jest wpatrywanie się w swoją ciszę i słuchanie wewnętrznego głosu. czasami jednak warto napisac o tym, co się usłyszało w swoim wnętrzu aby inni zrozumieli, że warto tam zaglądać :)
Polly,
UsuńCiebie widzę jako stałego bywalca własnych podziemi, kogoś, kto trzyma rękę na pulsie swojej duszy.
Nie może być inaczej, skoro emanujesz harmonią i spokojem :)
A co do martensów masz rację: wracają do mnie choć w innej postaci. Zresztą płaski obcas to sposób myślenia o świcie, o sobie, prawda?
Poruszające cytaty. Chciałbym spróbować zrobić do nich zdjęcia. Choć do jednego...
OdpowiedzUsuńBardzo by mnie to ucieszyło :)
UsuńJa bym chciała coś napisać do któregoś z Twoich zdjęć, ale chyba sam to robisz lepiej.
Choć kuszą mnie bardzo... :)
To pisz, z przyjemnością przeczytam :)
UsuńSerio?
UsuńTo rób zdjęcia!
Jeśli coś się wykluje, to Ci podeślę do zatwierdzenia :))
Orgazm....duchowy...czy fizyczny...nie ważne! ....nie pamiętam, kiedy miałam...
OdpowiedzUsuńJeśli KTOŚ opowiada o cierperniu, zawsze go rozumiem...to empatia....chyba....albo własne przeżycia
Maminko,
Usuńorgazm duchowy ożywia ciało, a fizyczny - duszę. Jeden i drugi bardzo cenię :))
Tak, tak jest. Dopóki sama nie miałam na koncie różnych traum i ciężkich przeżyć, nie bardzo byłam w stanie odczuwać czyjś ból. A teraz czasem się chowam w skorupie, bo za dużo czuję.
Intrygujące to co przeczytałam.
OdpowiedzUsuńAva,
Usuńta powieść jest intrygująca. Bardzo. Pełna zagadek i takich błyskotliwych zdań.
Kurcze zabrałąś mnie z tą ciszą, słowa z życia...
OdpowiedzUsuńMuszę to przeczytać..Pozdrawiam Cię mocno
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Sia,
UsuńCisza jest ważna. Bez niej nie umiałabym chyba posklejać tych wszystkich szkiełek w jakąś sensowną całość.
Teraz jak już masz na własność, to możesz czytać w nieskończoność i to jest najfajniejsze!
OdpowiedzUsuńOtóż to, Marcin!
UsuńKocham Allegro :)
Nie uwierzysz, ja w tym samym czasie zaczytuję sie u ciebie, łażę po twoim blogu i się napawam... między jedną, a druga robotą domową :) tak sobie ciebie dziś wieczorem wzięłam na warsztat. Przemyślenia i refleksje beda później, jak już się nanapawam :)
OdpowiedzUsuńO rety!
UsuńFaktycznie :))
Teraz czytałam u Ciebie opowiadanie dla Maksa.
Ja też lubię pozaglądać do archiwów. Mało mam znajomych, znacznie mniej niż inni, ale lubię dobrze poznać. U Ciebie też często tak robię - szperam w starszych wpisach :)
Wiesz, na mnie też ten cytat o miłości zrobił duże wrażenie... Jestem bardzo podatna na słowa... Niektóre książki mnie po prostu uwodzą na długo... miłej niedzieli!
OdpowiedzUsuńNie tylko jesteś podatna na uwodzenie słowami, ale z tego co widzę, sama nimi uwodzisz.
UsuńO fajnych ciuchach już nie wspomnę ;-))
Pozdrawiam ciepło :)
Szczerze mówiąc pierwsze słyszę... Podejrzewam, że ta książka ukryła się przede mną z premedytacją! Dziękuję, że o niej wspomniałaś, bo coś czuję, że ja również będę się zachwycać :)
OdpowiedzUsuńMartuś,
Usuńnie słyszałaś, bo to jest staroć, chyba nie był wznawiany - mam wydanie PIW z 1971 roku. Popularne to chyba tez nigdy nie było, ale dużo czytasz, zatem wiesz, że popularność często ma się nijak do wartości książki. Teraz po iluś latach to już jest trochę inna książka... ;-) W każdym razie nadal warta przeczytania.
Książka nadal na mnie czeka, chwilowe trudności z płynnością finansową, niestety nie było jej w bibliotece,ale myślę o niej :)
OdpowiedzUsuńAksel Sandemose jest przede wszystkim znany z Prawa Jante, wymyślił je w innej swojej książce "Uciekinier w labiryncie": "gdzie przedstawia fikcyjne, duńskie miasteczko Jante. Wśród jego społeczności obowiązuje zasada, która rządzi zachowaniem mieszkańców: „Nikt nie jest kimś specjalnym. Nie próbuj wyróżniać się ani udawać, że jesteś pod jakimkolwiek względem lepszy od innych”. Tych zasad jest 10, a właściwie 11 jak w Dekalogu. Jest to opis mentalności Skandynawów, czym Sandemose gardził.
Ja go znam tylko z tej jednej książki. Jak widać to nie tylko wróg skandynawskiej mentalności, ale i małżeństwa, bo co i rusz jakieś gorzkie refleksje na ten temat snuje. Muszę przyznać, że teraz oceniam książkę znacznie bardziej "fachowym okiem", bo w końcu od tamtego czasu urosłam ;-) i przeczytałam sporo innych, znacznie lepszych od niej. Nie mam już tego naiwnego podążania za fabułą, dokądkolwiek ona prowadzi, utożsamiania się z bohaterami... Przy tym czytaniu jestem bardziej widzem niż aktorem.Najwyraźniej mam znacznie mniej plastyczną psychikę.
Usuń