środa, 8 stycznia 2025

Portret damy

 



Isabel jest młoda, piękna, inteligentna i przede wszystkim spragniona doświadczania życia całą sobą. Mieszka sama z nieliczną służbą w dużym, starym domu w Albany, który odziedziczyła po ojcu. Tam, schowaną w zaniedbanej bibliotece rodzinnej, siedzącą w ogromnym fotelu i zaczytaną, znajduje ją podstarzała ciotka, która postanawia zająć się bratanicą, zabierając ją na Stary Kontynent, aby dziewczyna zobaczyła trochę świata, nabrała poloru i być może poznała kogoś interesującego, kto zechce poślubić pannę ze skromnym posagiem. Ku wielkiemu zdziwieniu tym człowiekiem, po tygodniu znajomości,  okazuje się lord Warburton, właściciel ziemski, posiadacz ogromnej rodowej fortuny, któremu nie przeszkadza niska pozycja i brak majątku dziewczyny. Jeszcze większym szokiem jest odmowna odpowiedź Isabel, która uznaje, że woli zasmakować niezależności, najpierw poznać świat i życie, zanim się zwiąże węzłem małżeńskim, nakładającym na nią wiele obowiązków towarzyskich i społecznych, z racji wysokiej pozycji społecznej lorda. Wizja awansu towarzyskiego, społecznego i finansowego nie stanowi dla niej dostatecznej pokusy, aby się zrzec własnej niezależności i możliwości decydowania o tym, czemu pośwqięcać swój czas. Życie Isabel wskakuje na inne tory, gdy sama zostaje posiadaczką wielkiego majątku, zapisanego jej nieoczekiwanie przez stryja bankiera. Dziewczyna realizuje swoje wielkie marzenie o podróżach, ale już na początku tych peregrynacji poznaje człowieka niemajętnego, o wysmakowanym zmyśle estetycznym, kolekcjonera dzieł rzadkich i cennych Gilberta Osmonda. I od tej chwili zaczynają się dziać dziwne rzeczy.  W zasadzie od mniej więcej połowy książki to już jest portret nie tylko damy, ale też studium psychologiczne męskiego narcyzmu. Zjawisko znane współczesnej psychologii aż za dobrze, aczkolwiek autor Henry James go nie definiuje, co najprawdopodobniej wynika to z faktu, że w czasach, gdy powieść została napisana (1881 r.), psychologia raczkowała i ten termin z obecnymi konotacjami nawet nie istniał. Ciekawe jest, jak wnikliwej wiwisekcji poddał autor narcystyczną osobowość, podkreślając jej wysublimowane upodobania artystyczne i siłę oddziaływania, która potrafi swoimi manipulacjami zdominować nawet osobę o silnej osobowości, myślącą bardzo niezależnie.

 Większość tej prozy to partie wszechwiedzącego narratora, który analizuje stany psychiczne i sposób rozumowania postaci, uwzględniając najmniejsze drgnienia duszy. Nic dziwnego, że mi przypadła do gustu, albowiem nurzam się w psychologii i nie ukrywam, że coraz bardziej mnie wciąga.  Kiedyś może bym przez tę prozę nie przebrnęła, ale teraz czytałam z zainteresowaniem, bo mimochodem, przy okazji różnych swoich procesów autoterapeutycznych i poszukiwań zjawisko narcyzmu bliżej poznałam, więc już wiedziałam, z czym mam do czynienia. Otóż narcyzm to nie tylko ,,zakochanie we własnym odbiciu" i próżność związana z wyglądem czy charakterem, jak to się potocznie uważa. Narcyzm to poważne zaburzenie osobowości ( NPD), do którego dochodzi we wczesnym dzieciństwie i które może być w skrajnych przypadkach niebezpieczne dla otoczenia. Narcyzm to cały kompleks mechanizmów obronnych, które zostały wytworzone w celu przetrwania w zagrażającym środowisku rodzinnym. Dziecko, aby zyskać aprobatę matki, która dla niego jest jedyną gwarancją przeżycia, wykształca sztuczną osobowość całkowicie podporządkowaną jej oczekiwaniom często nierealnym. Takie dziecko, żeby nie zostać odrzuconym i przeżyć, samo odrzuca swoje prawdziwe ja i tworzy sztuczną personę, żeby zadowolić matkę. W dorosłym życiu ta sztuczna persona czy maska, służy mu do rozgrywania interakcji ze światem. Prawdziwe ja zostaje zniszczone, zepchnięte do podświadomości i zatrzymane w rozwoju na poziomie 2- 3 latka, a świat widzi tylko maskę. I  wtedy mamy do czynienia z ''dorosłym'' człowiekiem, często bardzo atrakcyjnym, kompetentnym, pewnym siebie i zdawać by się mogło dojrzałym emocjonalnie, ale pustym w środku. Kimś takim właśnie jest Gilbert Osmond, człowiek, który do perfekcji opanował sztukę uwodzenia. Dzięki swojej atrakcyjności fizycznej i intelektualnej ktoś taki robi partnerowi rollercoaster emocjonalny i mówiąc kolokwialnie takie pranie mózgu, którego ostatecznym celem jest przejęcie osobowości partnera. Narcyz czuje, że ma w środku dziurę i próbuje ją zapełniać energią pobieraną od drugiej osoby. Jak trudnym staje się przeciwnikiem przekonała się Isabel, która została osaczona i zawłaszczona do tego stopnia, że z kogoś pełnego  otwartości i zachwytu nad światem, przeobraża się w osobę pozbawioną energii, z podciętymi skrzydłami, zależną psychicznie i zwyczajnie nieszczęśliwą. Nie chcąc spojlerować  zakończenia nie zdradzam, powiem tylko, że decyzję Isabel bardzo sugestywnie pokazała w wersji filmowej Nicole Kidman, która wcieliła się w rolę tytułowej bohaterki i zagrała ją świetnie. Tak wyraziste a zarazem nienachalne pokazanie emocji samą twarzą, często w scenach bez słów, robi wrażenie i przykuwa do monitora. Wrażliwy odbiorca będzie z pewnością przeżywał to, co filmowa Isabel.  Natomiast rolę Gilberta Osmonda odtworzył nie kto inny jak sam John Malkowich, który w ,,Niebezpiecznych związkach" swoją grą pokazał takie niuanse, że rola Osmonda była jakby szyta na miarę jego talentu. Reżyserką filmu z 1996 roku jest Jane Campion, ta sama, która reżyserowała mój ukochany ,,Fortepian"  więc do obejrzenia zasiadłam z tym większym zaciekawieniem, zwłaszcza, że film odkryłam dopiero teraz, po tylu latach od jego powstania! I nie rozczarowałam się. Nie są to może te rejestry, jakie reżyserka osiągnęła w 3 lata wcześniejszym ,,Fortepianie", ale na pewno warto obejrzeć z zastrzeżeniem, że ani książka, ani film, nie są przeznaczone dla miłośników akcji, gdyż tam się co prawda dzieje bardzo dużo, ale głównie na planie wewnętrznym czyli w emocjach i psychice bohaterów. I to są te smaczki, które akurat ja lubię jako miłośniczka XIX - wiecznej prozy. 

A poza tym macham do Was skrzydłem i pozdrawiam w ten deszczowy i szary dzień. :) 

9 komentarzy:

  1. Jak to się mówi ,,nie wszystko złoto, co się świeci''. Ciekawa propozycja na weekend. Dobrego weekendu dla Ciebie! Serdecznie pozdrawiam.🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano. A takie złoto błyszczy wyjątkowo, w dodatku potrafi być świadomie polerowane.
      Dla Ciebie również, serdeczności! :)

      Usuń
  2. Bardzo lubię Nicole Kidman i jej grę. Z pewnością Isabel zagrała bardzo sugestywnie.
    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Stokrotko, miło Cię gościć. :)
      Skoro tak lubisz Nicole Kidman, to na pewno znasz film ,,Godziny", w którym gra Virginię Woolf, chorą na depresję pisarkę. Nicole jest tam tak niepodobna do siebie, że ja ją poznałam gdzieś w połowie filmu. ;-))) A najciekawsze, że charakteryzacja jest w sumie niewielka, ale jej gra jest tak odmienna od tego, co z nią kojarzyłam, że mnie to zmyliło.

      Usuń
  3. Narcyz, ciężki kaliber!! Zaburzenie osobowości, jedno z trzech z Ciemnej Triady.. Powiadają, że jak się na takiego trafi, to zwyczajnie trzeba brać nogi za pas i spieprzać! Czasem jednak nie jest to ani proste, ani łatwe! W tej sytuacji trzeba być bardzo świadomym i zamiast walczyć, nauczyć się odpuszczać, wówczas narcyz traci swoją moc i kontrolę! Jest to bardzo trudne, ale możliwe do wykonania. Każda kłótnia to cenne paliwo dla narcyza. On się tym żywi i w ten - między innymi - sposób wysysa z nas energię, a sam rośnie w siłę. Oczywiście do czasu. Ostatecznie i tak przegrywa..
    Film bez wątpienia fascynujący i pewnie obejrzę. Na jakiej platformie go szukać?
    Ps. U mnie też szaro i ponuro, zima zwiała póki co :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulala! Maminko, jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy. Jest sporo materiałów o narcyzach, ale nie mam pojęcia, z czego ta popularność tematu wynika? Czy nasze czasy uaktywniają ten specyficzny narcystyczny ''gen" i jest ich więcej, czy to jakaś moda? Może tak być, że presja na bycie idealnym, którą nam serwują media, prowadzi do tego, że rodzice to uwewnętrzniają i też cisną dziecko, żeby było idealne, bo jest ich wizytówką. Ma to jakiś sens? Może i ma, z zastrzeżeniem, że i w starszych pokoleniach bez mediów byli tacy rodzice.

      Niedawno spotkałam się z koncepcją, że oni są potrzebni po to, aby budzić świadomość w innych. Tak czy owak wolałabym sama się tym zająć. ;-)

      Film trwa 2 godziny i 24 min! Jest na CDA bez premium.

      Usuń
  4. Tego autora bardzo lubię za „Dom na Placu Waszyngtona” i „W kleszczach lęku”. „Portret damy” też z chęcią poznam, choć nie cierpię narcyzów zarówno w życiu, jak i w literaturze. A we współczesnym świecie jest ich, mam wrażenie, bardzo wielu. Nie da się ich wyleczyć, zmienić na lepsze. Musimy z nimi się męczyć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, Ty czytałaś chyba wszystko! :)) To moja pierwsza książka tego pisarza, ale sięgnę po więcej, bo lubię rozbudowaną psychologię postaci. Zakładam, że w innych jest podobnie.

      Nie wiem, jak to jest z narcyzami. Możliwe, że mają bardzo sprzyjające warunki do ujawnienia swoich cech, bo żyjemy w bardzo narcystycznych czasach. Szczerze mówiąc nie potrafię sobie wyobrazić jak to jest być pustym w środku i żyć jakąś protezą samego siebie. To musi być okropnie trudne. Dupa blada że tak powiem.

      Usuń
    2. Ha! Ekranizację ,, Domu z Placu Waszyngtona" zrobiła Agnieszka Holland. Jest na na CDA, dziś oglądam. :)

      Usuń