Wszystko ćwierka, grucha, rozwija pąki, kwitnie...Zaczyna się wielka metamorfoza, dzięki której świat stanie się kolorowy i tętniący życiem. Zieleni jest coraz więcej.
Czekam na moment, gdy orzechy włoskie, rosnące w ogrodzie na wprost okna w kuchni, zazielenią się i zasłonią widok na sąsiednie posesje, bo wtedy ogród robi się odciętym od reszty mikrokosmosem, w którym dzieją się małe cuda. W budce lęgowej dla rudzików zasiedliły się mazurki. Nie mam im tego za złe, bo rudzik został raz na zawsze zniechęcony do zamieszkania przez sójkę, która na moich oczach napadła na rodzinę rudzików i porwała pisklę. Omal mi serce nie pękło z żalu i oburzenia, gdy zauważyłam tę akcję z okna, bo rudzikami bardzo się cieszyłam i trzymałam kciuki za ich potomstwo, tymczasem bandycki wyczyn sójki zniweczył wszystko. Od tej pory rudziki nie pokazały się w moim ogrodzie, za to mazurków mamy sporo. Kolejne nieszczęście spotkało parę grzywaczy, która uwiła gniazdko dokładnie na wysokości drugiego okna i w takiej odległości, że można było dokładnie wszystko widzieć. Samiczka (?) wysiadywała jajka dzień i noc, ja codziennie obserwowałam gniazdo, zaczynałam dzień od oględzin grzywaczowej siedziby i z ukontentowaniem widziałam jednego z rodziców na jajeczkach. Aż któregoś dnia wracając z zakupów zobaczyłam na osiedlowej uliczce grzywacza rozjechanego przez samochód i nabrałam złych przeczuć, że to któryś z naszej parki. Tygrys optymistycznie stwierdził, że przecież grzywaczy jest dużo i to wcale nie musi być akurat ten nasz. Jeden z nich wciąż siedział na gnieździe, ale czy nadal ma zmiennika? A jeśli nie, to jak długo wytrzyma?
Wszystko wyjaśniło się na drugi dzień: grzywacz z gniazda zaczął głośno gruchać i wiercić się na gnieździe, co mnie niepokoiło, bo w ten sposób zdradzał swoje lokum, czego ptaki nigdy nie robią. To było nietypowe i niebezpieczne zachowanie. Widocznie domagał się zmiennika lub dostawy jedzenia, a trwało to cały dzień. I przeczucie mnie nie zawiodło, bo nie doczekał się, biedak, niestety. W końcu opuścił gniazdo i usiadł na gałęzi obok patrząc na jajeczka, a dzień był wyjątkowo wietrzny i bardzo zimny. Patrzył na jajeczka i patrzył... wola przetrwania walczyła w nim z instynktem opiekuńczym. W końcu odleciał poszukać pożywienia, zostawiając jajka, które musiały się wyziębić, a to bardzo źle. Na drugi dzień Tygrys wypatrzył, że w gniazdku są tylko porozbijane skorupki. Być może kuna wywęszyła puste gniazdo i zrobiła sobie nocną ucztę.
Po tych ptasich dramatach pocieszam się myślą, że już niedługo przylecą jerzyki. Ba! One już lecą, już są w drodze, a dzień ich przylotu to nasze małe święto, które przypada na długi majowy weekend. Gdy tylko je usłyszę lub wypatrzę, piszę sms do Tygrysa, jeśli jest w pracy, bo obydwoje na nie czekamy. Rok temu zrobiły najpierw rekonesans, oblatując dom kilkakrotnie dokoła, a następnie zniknęły na cały dzień, jakby poleciały szukać lepszych siedzib letnich. Jednak później wróciły i zostały na całe lato. Każdego wieczora przed zaśnięciem słyszałam kwilenie nad głową, bo jedno z kilku gniazd na poddaszu mają tuż obok kratki wentylacyjnej w sypialni. Jerzyki to fascynujące ptaki, które większość życia spędzają w locie. Śpią też w locie 2 lub 3 kilometry nad ziemią, ślizgając się po prądach powietrznych. Są bardzo uspołecznione, bo latają na łowy całym stadem, podczas gdy partner siedzi na jajeczkach. Ten polujący zapewnia wikt, co z czasem, gdy już się wyklują pisklęta, staje się sporym wyzwaniem.
I tak mijają mi dni na obserwacji ptaków, na czekaniu aż szałwia i werbena zaczną kwitnąć. A póki co kwitną fiołki, bratki, brunery, tulipany, szafirki. Spacery z psem też bywają ukwiecone. Lubię się zatrzymywać w miejscu, gdzie rośnie kilka drzew owocowych. Wystawiam twarz na wiatr i czuję delikatne białe płatki na skórze. Pod niebem pełnym cudów wdycham zapach wiosny i deszczu, starych smutków i nowych nadziei... Myślę o drzewach, ptakach, kwiatach, rzadziej o ludziach, którzy często wnoszą zamęt do mojego życia, ale taka już ich uroda.
Grafika z sieci
Dramaty będą i ofiary, ale będzie też cała masa piskląt i nowonarodzonych. Kwiaty, owoce i nasiona. Zmienna pogoda i starcia żywiołów. Natura jest zmienna. Wszystko jest w ruchu. Czas płynie.
OdpowiedzUsuńAkceptacja potrzebna jest by odnaleźć w tym siebie i doświadczać.
Życzę Ci tego zrozumienia, spokoju i pięknej wiosny. Dobrego, nowego tygodnia.🤗
Teorię akceptacji mam w małym paluszku, więc przyznaję Ci rację, ale w praktyce serce boli, bo rudziki takie są cudne! A już mieć je we własnym ogrodzie i widywać ten ognisty brzuszek wiele razy dziennie to sama radość. No cóż, będę się cieszyć tym, co mam, czyli mazurkami. Dzięki. :)
UsuńA czy to wina mazurka, że ma bure piórka?
UsuńA czy sójki wina, że rudziki wcina? :D
UsuńU szpaka, żurawia
Usuńcietrzewia, sokoła,
wygrywa natura...
Ale człowiekiem kieruje rozum i emocje, dlatego za dużo myśli i czuje...
Jerzyka widziałam!
To wspaniała wiadomość! Jerzyk sam w sobie jest dobrą nowiną. My nadal czekamy... :)) Za to odkryłam nowe gniazdko kosów w moim ogrodzie. Wybrały fatalne miejsce, jakby chciały zaprosić kota na kolację. ;-/
UsuńNie przypuszczałam, że z Ciebie taka ornitolożka! Czy zimorodki rodzą się zimą?
UsuńNie wirm, czy obchodzisz święta, więc na wszelki wypadek życzę Ci przyjemnego rodzinnego czasu. Pozdrawiam 🤗
Ornitolożka to za duże słowo, ale na pewno miłośniczka skrzydlatej gawiedzi. Od dawna z lornetką lub bez obserwuję ptaki. :) Zimorodki w kwietniu mają okres wylęgu. Mam takie ulubione miejsce na urwistym brzegu rzeki, w którym mają gniazdka i co jakiś czas tam jadę. Dotrzeć można tylko na rowerze lub piechotą.
UsuńDzięki za życzenia, obchodzę święta po swojemu, życzenia są zawsze na czasie. Odwzajemniam, serdeczności. :)
Zazdroszczę. Nigdy nie widziałam zimorodka, ale obserwuję, a zimą to nawet dokarmiam okoliczne, skrzydlate bractwo. ;)
UsuńW świecie przyrody dzieją się tragedie na miarę naszych ludzkich. Albo odwrotnie, w naszym na miarę zwierzęco-ptasich. Niby spokój, a takie emocje 🫶
OdpowiedzUsuńTak już jest w częstotliwości ziemskiej, Sivko. Ciekawa jestem czy gołąb grzywacz też tak mocno wszystko przeżywa jak my. Kiedyś uważaliśmy, że rośliny nic nie czują, a tymczasem jest inaczej.
UsuńPodoba mi się Twój nick. :)
Ptaki to niebywałe "wzruszacze". Wczoraj duża grupa wróbli radowała się w forsycji, obserwowałam ich z góry. Kochane wesołki, mogłabym patrzeć bez końca.
OdpowiedzUsuńAle ta susza- u nas okropna...
Basiu, przypomniałaś mi, że jest taki piękny czasownik jak ,,radować się".
UsuńU mnie też sucho, strach pomyśleć, co będzie w sierpniu, a nie mam w ogrodzie nawadniania, tylko dwie konewki. ;-)
🤗
UsuńZazdroszczę Ci tego obcowania z naturą.
OdpowiedzUsuńBez tego chyba bym uschła. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, musiałam usunąć komentarz, bo wrzuciłam link, ale okazało się, że to zupełnie nie ten o który mi chodziło :)
UsuńNapisałam wcześniej , że u mnie nie tak kwieciście jeszcze jak u ciebie, bo na północy wszystko idzie z dwutygodniowym opóźnieniem, ale ptaszki szaleją i to bardzo :)
UsuńUdało mi się nagrać parkę grzywaczy i ich wymianę podczas opieki :)
Młode szczęśliwie odchowane i już wyfrunęły z gniazda :)
Filmik można obejrzeć na moim kanale "Załóż wygodne buty" :)
Ulala...! Ruszyłaś na podbój YT. Brawo. :))
UsuńNa swoje usprawiedliwienie dodam, że jak się emerytka nudzi, to się wena "twórcza" budzi ;)))
UsuńUczę się dopiero, nagrywam głównie shorts'y i wiem , że daleko im do profeski, ale piano piano jak powiadają Włosi :))
A twoje niebo naprawdę jest pełne cudów ♥
Jeśli to Ci sprawia radość i mobilizuje do aktywności to najważniejsze. Ja drugi sezon odkrywam ogród odziedziczony po mamie jako źródło przyjemności. Uwielbiam grzebać w ziemi, a kiedyś nie rozumiałam, że coś takiego może dawać radość. :)
UsuńPięknie piszesz Emmo o cudach tego świata. Ja również "Pod niebem pełnym cudów
OdpowiedzUsuńnieruchomieję z nudów /właśnie pod takim niebem/ wciąż nie wiem czego nie wiem". Z okna mojego mieszkania mam widok na dwie stare jarzębiny, na których uwijają się sroki, czasami przylatują gołębie. Podziwianie natury słodzi wszystkie moje smutki i bolicosie. Wczesnym rankiem budzi mnie świergot ptaków, bo śpię już przy otwartym oknie. Jest cudnie. Przesyłam serdeczności.
Dziękuję, Basiu! Ostatnio kompletnie nie mam czasu na pisanie, bo pochłania mnie ogród. Jest tyle do zasadzenia, wyplewienia, podlania i podziwiania, że zapominam o wszystkich innych przyjemnościach. Dopiero wieczorem, gdy się już umoszczę w łóżku i szukam filmu na wieczór, zaglądam na blog i wtedy się okazuje, że po całym dniu nie mam już siły pisać. :) Dzisiaj odkryłam zakątek paproci zarośniętych trawą, nowa robota na jutro.
UsuńTeż mam jarzębinę, własnoręcznie zasadzoną. To wyjątkowo piękne drzewo. Myśl o swoich jarzębinach, nie o ludziach, one Ci dadzą ukojenie i spokój. Nie wiem, jak drzewa to robią, ale potrafią przekazywać swoją energię ludziom. Uściski. :*
Ten tekst cudowny Emmo naprawdę masz talent. Z wielką przyjemnością zagłębiłam się w ten tekst. Dawno mnie tu nie było, bo miałam przerwę w blogowaniu ale już jestem i nadrabiam zaległości.Cudownie mieć własny ogród. Podziwiam twoją pasje. Pozdrawiam serdecznie ♥️
OdpowiedzUsuńCześć, Kasiu! Miło Cię widzieć. Dziękuję! :)
UsuńTy wracasz do blogowania po przerwie, a u mnie teraz coraz większe przerwy, ale to normalne w moim świecie, że więcej bloguję jesienią i zimą, a wiosnę i lato spędzam bardziej w realu. Nie tylko z racji ogrodu, w którym jest zawsze coś do zrobienia, ale też świadomie, żeby się za bardzo nie wciągnąć, bo kiedyś siedziałam w wirtualnym świecie nałogowo, a każdy nałóg wyniszcza, chociaż na początku daje ukojenie...;-)
Ja też latem mam mniejszą chęć na pisanie, bo gorąco. Dziś było nieznośnie. Chwilami pomagał wietrzyk, ale i tak się zmęczyłam. Nie znoszę upałów bezwzględnie. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze :) Trzymaj się
UsuńTak, wszystko ok. Miałam piękny dzień. Też źle znoszę upały.
UsuńOglądnęłam ostatnio dwa shortsy na stacji7.pl o. Szustaka. Wartościowe i z właściwym Mu przejęciem przekazane.
OdpowiedzUsuńTeż mam ogród, ale aura dla nich więcej niż marna. Pozdrawiam Cię 🌿
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Basiu. :)
UsuńLubię Twoje pisanie Emmo. Nie wiem czy Ci się to spodoba czy się może obrazisz, ale przypomina mi stylem to co w swoich listach i dziennikach pisała Katherine Mansfield.
OdpowiedzUsuńJerzyki mam na codzień, wcześniej gnieźdxiły się pod dachem, okapem bloku, a po jego ociepleniu, zrobiono w konsultacji z ornitologami specjalne budki przymocowane do ściany bocznej bloku. Właściwie to potrzebne im tylko kiedy mają pisklęta, bo tak jak pisałaś wszystko właściwie, łącznie ze snem, robią w locie :)
Obrazić się? Za takie porównanie? Wręcz przeciwnie. :))
UsuńDobrze, że mi o niej przypomniałeś, bo przecież pod Twoim wpływem kupiłam listy i opowiadania i zachwyciły mnie te wszystkie smaczki.
Poezja codzienności rozgościła się pod moim dachem na dobre. Dobrze mi w takim anturażu.
Ja też mam specjalne budki na wszelki wypadek, gdyby coś im nie pasowało na poddaszu, ale nie korzystają z nich.
Jerzyk powinien być symbolem współczesnego człowieka. Też wszystko robi w locie. ;-)
Teraz w trakcie pisania słyszę jak świergolą. :)
UsuńZdaje się, że różnica między nimi a jaskółkami jest taka, że w locie nie składają skrzydeł, nie wiem jak w takim razie latają :) Zrobiły na mnie ogromne wrażenie jak dowiedziałem się co to za giganci są :)
Usuń