poniedziałek, 30 lipca 2012

Kto pyta ten błądzi

Obudziłam się dzisiaj wyjątkowo chętnie, bo miałam straszny koszmar, więc pikanie budzika okazało się zbawienne. Zwykle mam koszmary związane z gubieniem się w jakimś obcym miejscu. Zazwyczaj są to wielkie miasta -może dlatego tak kocham wszelkie wsie zabite dechami -lub jakieś olbrzymie hotele, dworce kolejowe, place... Jak by to zinterpretował Freud? Bardzo często śni mi się to samo miejsce, ale nie wiem, czy ono naprawdę istnieje. Może tam czeka na mnie Przeznaczenie?? Ciekawe co ma w zanadrzu: nóż psychopaty czy bukiet róż?
Dodatkową atrakcją tego poranka była chmara much, które na mojej szybie od środka urządziły sobie międzylądowanie. Wielkie, czarne, tłuste, zacierające łapki muchy. Jak sobie wyobraziłam ile na tych łapkach musi być zarazków, to uznałam, że nie będę się zaliczać do osób, która muchy nie skrzywdzi. Jednak one same wybawiły mnie z moralnego rozdarcia, bo po otwarciu okna wyleciały niczym helikoptery z ,,Czasu Apokalipsy".
Wczoraj kolega od remontów widząc półkę z Herbertem, Miłoszem, Szymborską i Wojaczkiem zapytał: Czy warto pisać wiersze, skoro kostka brukowa nazywa się mmelancholia? Pytanie zawisło ołowiem nade mną i obudziło we mnie ducha przekory. Owszem, warto robić coś, co człowiekowi dobrze działa na psyche, a nikomu nie wyrządza krzywdy.
Wczoraj mi się przypomniał ten kawałek i nie mogłam sobie odmówić zamieszczenia go tutaj. Ponadto znalazłam na blogu zapomnianą etykietę ,,Dwie pozytywne rzeczy", a więc Lhasa de Sela to będzie jedna pozytywna rzecz, a druga jest taka, że paprotki, które zasadziłam w doniczce kilka dni temu pięknie się zielenią :) Ciumasy dla Was, dobrego dnia! Mam nadzieję, że do wieczora uda mi się znaleźć więcej pozytywów czego i Wam życzę :)

6 komentarzy:

  1. Mnie się śni systematycznie dworzec kolejowy,który nie istnieje i zegar- ciągle ten sam- biały z czarnymi wskazówkami.
    A potem jadę w pociągu, tyle, że nie wiem gdzie.
    Moje Przeznaczenie próbuje powiedzieć mi, że będę błądził do końca swoich dni:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wu,
    jak Ci się jeszcze raz przyśni zegar, to zapamiętaj godzinę, bo może to będzie Twój szczęśliwy numerek w totolotka??
    tak naprawdę, to wszyscy będziemy błądzić po dworcach, po własnych i cudzych snach... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa sprawa, ale mi nie śnią się koszmary. Nigdy. Żadne. Nawet taki, w którym moja mama wyznaje, że tak naprawdę moim ojcem jest Jarosław Kaczyński (nieeeeeeeeee!!!). Zdarza mi się natomiast miewać koszmarne myśli przed zaśnięciem, ale one nigdy nie przekładają się na program marzeń sennych. Pewnie dlatego, że zanim człowiek w końcu zaśnie po ciężkiej walce z myślami jest już tak zmęczony, że mózgownica nie jest w stanie wyświetlić niczego poza lekką komedią romantyczną albo niezobowiązującym filmem dokumentalnym. I bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      nie podejrzewam Twojej mamy o taki kiepsku gust :))
      te sny z błądzeniem nawet nie są koszmarami, bo w sumie żadne potworności się w nich nie dzieją, ale są strasznie męczące i budzę się po nich faktycznie zagubiona. dziś mi się śniły znacznie przyjemniejsze rzeczy :))

      Usuń
    2. nazywam je snami drogi..przeważnie błądzę a środki komunikacji jadą nie tam gdzie trzeba. Nawet schody potrafią sie nagle urywać i zawisnąć w powietrzu..na szczęście budze się:)

      Usuń
    3. El,
      po takich snach człowiek naprawdę docenia to, że się budzi, bo kiedy indziej różnie z tym bywa ;-)

      Usuń

Zblogowani

zBLOGowani.pl