sobota, 4 sierpnia 2012

Gala




była drzewem
między którego gałęziami
przeciekały tarcze zegarów

odbiła mu swoją twarz
w źrenicy oka
dlatego na pierwszym planie
zawsze widział ją

ujeżdżała krnąbrne słonie
od jej ognia płonęły żyrafy
a niesyte morze stroszyło grzywę
i niosło ich w stronę nowych ziem

gdy nie chciał malować
stawała za nim z pejczem
i rachunkami od chirurgów plastycznych
lub pokazywała mu plecy


Obraz: Salvador Dali

10 komentarzy:

  1. (W sprawie usuniętego komentarza: już znam biografię Dalego - z Wikipedii - a do tego przeczytałem ze zrozumieniem tytuł posta. Jestem nie tylko durny, ale i ślepy. Nie mam słów na swoją obronę. Zaraz jak tylko skończę pisać ten komentarz, pójdę się zastrzelić. Dla pewności - dwa razy).

    Żona usiała być jego prawdziwą Muzą, w jednym ręku dzierżącą gałązkę oliwną, a w drugim pejcz. Prawdziwy skarb dla artysty. Ten pejcz szczególnie wydaje się tu istotny jako argument zaganiający do pracy.

    Teraz myślę sobie, że jeśli kiedyś jakimś cudem się ożenię, powinienem wziąć na swoją lepszą (twardszą) połowę kobietę, która będzie w stanie przykuć mnie łańcuchem do biurka i odmawiać pokarmu (i seksu) do czasu, aż napiszę i skończę wszystko to, co pozaczynane leżakuje w wirtualnych szufladach. Ile wydanych książek, ile wywiadów w telewizji, tytułów Człowieka Roku i odebranych nagród państwowych miałbym dziś w życiorysie, gdyby tylko jakaś konsekwentna Kobieta z Zasadami, zamiast pieszczotliwie głaskać po głowie przyłożyła raz czy drugi pasem w dupsko, zaganiając do ciężkiej pracy.

    Ech, życie Artysty, nawet takiego z bożej łaski i z Koziej Wólki, nie ma sensu bez Muzy Pancernej.

    A teraz, zgodnie z obietnicą, idę się zastrzelić.

    OdpowiedzUsuń
  2. GM,
    ile piw dzisiaj wypiłeś, hę?? :))
    mam nadzieję, że Cię ominęła obowiązkowa służba wojskowa i że strzelasz niecelnie, bo kto by mi poprawiał humor komentarzami :D
    jedno jest pewne: nie nadaję się na Twoją żonę, bo mam skłonność do zagłaskiwania na śmierć :))
    ale uświadomiłeś mi, że tego typu wiersz powinien jednak być poprzedzony wstępem, bo dopiero wówczas jest czytelny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz został napisany w stanie obrzydliwej trzeźwości, nie jest to więc bełkot pijacki: to szczera, z serca płynąca wypowiedź wrażliwego człowieka, który nie znosi pracować w chomącie, ale z drugiej strony doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że będąc pod przymusem osiąga dużo lepsze wyniki; ot paradoks, z którym walczę całe życie, bez cienia szansy na zwycięstwo.

      Jest oczywistym, że nie zastrzeliłem się. Nie dlatego, że nie wiedziałbym jak albo brakowałoby mi umiejętności, ale z bardzo prozaicznego powodu jakim jest brak w Polsce powszechnego dostępu do broni palnej, czego bardzo, ale to bardzo żałuję z racji moich zainteresowań militarnych. A bardzo chciałbym mieć w domu pistolet Browning HP z wojennej, kanadyjskiej produkcji i mieć prawo skorzystać z niego w momencie, gdy szczególnie natarczywy akwizytor dusz naruszy mój mir domowy próbując sprzedać mi nadzieję na lepsze życie po śmierci.

      Usuń
    2. GM,
      przepraszam za te piwa, ale to była aluzja do komentarza, który usunąłeś, a który ja na poczcie i tak przeczytałam
      ;-))

      mój dziadek często opowiadał różne historie z czasów wojny, w których przewijał się Browning. od dawna tego słowa nie słyszałam, bo dziadek dość dawno umarł, a teraz ty mi przypomniałeś i słowo, i dziadka. chomąto też kojarzy mi się z dziadkiem. on się zawsze martwił, że jestem taka bladziutka, a moja siostra z intensywnie czerwonymi rumieńcami wprawiała go w zachwyt. teraz siostra cuda wyprawia w gabinetach kosmetycznych, żeby się tych rumieńców pozbyć - dziadek byłby niepocieszony :)

      Usuń
    3. Usunąłem komentarz nie dlatego, żebyś go nie przeczytała, co jest niemożliwe, bo i tak dostajesz kopię via gmail, ale żeby kto inny nie przeczytał i nie pomyślał: "Co za matoł jeden, ten GM. Moje buty mają więcej rozumu niż on."

      Swoją drogą, przykro mi, że mimo iż Ty i ja należymy do tego samego plemienia "bladawców", twierdzisz, że nie nadajesz się na moją żonę: to nieprawda! Na pewno masz jakieś zalety, które rekompensowałyby tę wadę. Jakiś fajny tatuaż na plecach albo choćby rzeczonego Browninga po dziadku. Wiesz, w życiu trzeba szukać tych pozytywnych stron, a nie w kółko Macieju, że szklanka do połowy pusta, bo przecież wystarczy tylko trochę piwa dolać i voila! :)

      Usuń
    4. ha!
      a więc bardziej cię martwiło, co pomyślą inni? ;-p

      mam: piegi!

      czekam na oświadczyny! :D

      Usuń
    5. Martwiło, bo Ciebie już raczej nie oszukam. Czasami nawet mam wrażenie, że z moich wypowiedzi odszyfrowałaś więcej, niż zakładałem.

      Oświadczyny, mówisz? A jesteś do wzięcia? Wiesz, nie chciałbym startować z kwiatami, gdyby miało się okazać, że Twój aktualny luby stanie na drodze naszego szczęścia. Poliandria jest spoko, ale w Polinezji. :)

      Usuń
    6. cały GM! skłonny do oświadczyn tylko pod jednym warunkiem: że do małżeństwa nie dojdzie :D
      ale jak na Ciebie samo podjęcie tematu to już nie lada brawura :DDD
      spoko: nie jestem do wzięcia :)

      Usuń
    7. Jednak coś tam, jak widzę, wyczytałaś ze mnie, pomiędzy wierszami. Tak jak się tego obawiałem. ;)

      Swoją drogą, "nie jestem do wzięcia", ale trzy komentarze wyżej napisałaś, że czekasz na oświadczyny? Jakbyś kiedy szukała nowej roboty, to złóż podanie u saperów: tam szukają takich, co to lubią pokładać miny i z wypiekami na piegowatej twarzy czekać, aż nieświadoma niebezpieczeństwa ofiara stąpnie na nią, by w sekundzie zostać rozerwaną na kawałeczki.

      Niniejszym zakładkę prowadzącą do Twego bloga opatruję znaczącym tagiem: "Achtung! Minen!". Miłej niedzieli, Bawiąca Się Jak Kot z Myszą! ;)

      Usuń
    8. GM,
      tylko dlatego ,,czekałam na oświadczyny", żeby zobaczyć jak pięknie będziesz się od nich migał :)) no i nie zawiodłam się, a moją piegowatą twarz ozdobił szelmowski uśmiech od ucha do ucha, który mówił: ,,wiedziałam..." :D

      Usuń