czwartek, 19 maja 2022

Opowieści z mchu i paproci







A więc jest. Mój kawałek świata, który mogę urządzać po swojemu. Formować, zmieniać, dopasowywać do własnych upodobań. Na razie to tylko nierówny trawnik z drzewami na obrzeżach. Ogród rósł po swojemu porzucony przez mamę na dość długo, a ja długo sądziłam, że to nie dla mnie, ale w końcu zapragnęłam mieć wyhodowane przez siebie kwiaty do flakonów, więc je sadzę.  Jest tutaj zaniedbywana latami, powykrzywiana wiśnia, która gubi drobniutkie gałązki jak starzy ludzie klucze od domu, notesiki z adresami i okulary. Tak jak moja mama. To drzewo nadal kwitnie, nadal sypie białymi płatkami, ale tych kilka owoców, które rodzi, zostawiamy ptakom. Tej zimy pożegnałam się z wielkim orzechem włoskim, który rósł tuż przy ogrodzeniu i zwieszał się na ulicę. Żałoba po nim trwała ponad miesiąc, żal pozostanie chyba na zawsze. Opowieści staruszka orzecha były jak baśnie z tysiąca i jednej nocy. Szkoda, że nikt ich już nie usłyszy. Firma, która podjęła się wycięcia nie zostawiła nawet jednego klocka drewna na pamiątkę. Takie miała zasady: przyjechać pod nieobecność właściciela posesji, zrobić swoje i czekać na przelew. Tak więc po orzechu został tylko ledwie widoczny w trawie pień i mój żal. 
O wycinaniu czegokolwiek innego nie chcę nawet słyszeć. 
Mam jeszcze wielkie świerki z gniazdem grzywaczy, mam sosnę z budką dla mazurków, lipę i  3 młode  orzechy w innym miejscu, z daleka od ulicy. Są też bzy i dwie magnolie. Moją ulubienicą jest pochylona wierzba mandżurska, a pod nią ławeczka do medytacji i czytania, na której lubię siadać ,,przed ciekawych wzrokiem ukryta". :)  Jedynym zasadzonym przeze mnie drzewkiem jest tamaryszek, który ma na razie tylko kilka wiotkich gałązek, ale dzielnie idzie w górę i już kwitnie. Najbardziej lubię ogród za to, że jest w nim dużo cienia, w którym najlepiej się odpoczywa. Ten ogród ma w sobie trochę dzikiej, naturalnej przyrody i to jest w nim najlepsze. Wiosną podziękowałam każdej paprotce za to, że wróciła do mnie zielonym pytajnikiem ze swoich zimowych siedzib w podziemiach Hadesu. Pod paprotkami kępy mchu w różnych gatunkach, który wzbudza zgorszenie sąsiadek. 
- Dlaczego pani nie wytępi tego mchu?! 
- A dlatego, pani kochana, dlatego, że lubię mech. :)  
Mech jest piękny i mogłabym go mieć zamiast trawnika. Zresztą najnowsze trendy ogrodnicze, których jestem zwolenniczką, promują takie rozwiązanie. 
W sąsiedztwie paproci zawilce, konwalie, niezapominajki a nawet jaskółcze ziele. Jest też trawnik, a raczej łąka, bo rośnie tu sporo dmuchawców, drobniutkie fioletowe kwiatki, koniczyna, stokrotki, fiołki i oczywiście kilka kęp pokrzyw po kątach. Z pokrzyw pijemy herbatkę podobnie jak z mięty. Nie zabraniam rosnąć w trawie macierzance, ani werbenie, bo właściwie czemu miałabym to robić?  Tak więc mam  dość niestandardowy gust, co uświadomiły mi dopiero komentarze sąsiadek z mojej ulicy, na której wszystko w równych rabatkach, przystrzyżone i zaplanowane. A ja przyjęłam inną strategię: dasadzam gdzieniegdzie kępy kwiatów, starając się nie ingerować zbytnio w świat roślin, które same postanowiły wyrosnąć pod moim domem. Są także i kępy kwiatów typowo ogrodowych, które dosadziłam, jak hortensje, róża, goździki,  lwie paszcze, a nawet alstremeria, o którą się boję, bo w pierwszym sezonie mojego ogrodnictwa nie umiałam należycie o nią zadbać i nie odrosła. 
Reasumując: ten ogród to jakaś mieszanina lasu z  wiejskim babcinym ogródkiem, w którym wszystko rosło i kwitło bujnie, ale bez symetrii. 
Kiedyś chętniej pielęgnowałam metafory, a teraz kwiaty paproci. ;)


Fot. z sieci 

6 komentarzy:

  1. Ogród jest jak wnętrze naszego domu, naszą przestrzeń kreujemy według własnych potrzeb. Nie dla innych i nie na pokaz ale dla siebie. Trawnik czy mech - to tylko kwestia własnych upodobań. Najważniejsze to czerpać radość z przebywania wśród roślin. Uśmiechnęłam się już na wstępie posta bo ja do dziś noszę żałobę po każdej straconej roślinie. Chętnie zobaczyłabym kilka fotek z Twojego ogrodu. Uściski Emmo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to - to ja mam się tam dobrze czuć, a nie sąsiedzi. :) Dla mnie to chyba jakaś forma powrotu do dzieciństwa, wakacji na wsi w drewnianym domu. Tam nie było czasu na dopieszczanie ogrodu, było sporo samosiejek. Nie było tylko leśnych akcentów, które ja mam. Tam królowała jabłoń - papierówka.
      Na pewno zrobię jakieś fotki. :)

      Usuń
  2. Pamiętam doskonale wiejski ogródek mojej babci, w którym z pozoru, ni składu ni ładu nie było, a jednak czarował swoim pięknem. Właśnie ta różnorodność form, gatunków i kolorów to sprawiała. Po śmierci dziadków nastał nowy właściciel , no i zmienił oblicze ogródka i całego ogrodu :/. Teraz pozostały tylko wspomnienia. Dobrze, że są piękne :)
    Emmo, rób tak jak dyktuje Ci twoje serce♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po mojej babci też niewiele zostało. Miejsce drewnianego domku zajął architektoniczny koszmar z pustaków. Wszystkie drzewa wycięto, na miejscu ogrodu trawnik. Tak jakby obecni mieszkańcy wstydzili się tych wiejskich klimatów, do których ja wzdycham, bo kojarzą mi się z wakacyjnym luzem, bieganiem na bosaka i pasieniem krów, a to była zawsze wielka przygoda. :) Ja bym na ich miejscu próbowała wykorzystać uroki wsi, a nie uciekała w jakąś sztuczną ,,miejskość", ale ja to nie oni. Ich wybór, ich dom i ich ogród.

      Usuń
  3. Ja również lubię mech.... :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Abi,
      kolejny ślad stopy na piasku. Jak miło. :)

      Usuń

Zblogowani

zBLOGowani.pl