Otóż na jasełkach było zajefajnie. Święty Józef w wieku maturalnym po wyjściu na scenę dostał ataku śmiechu, choć scenariusz tego ewidentnie nie przewidywał. Widząc to zażywna staruszka z pierwszych rzędów wstała, pogroziła mu wymownie palcem i zawołała na całą salę:
- Poczekaj! Wrócisz ty mi do domu!
To w ogóle nie był dobry dzień dla Świętego Józefa, bo tak się zestresował występem swojej babci, że upuścił Jezuska. W finale Maria tańczyła z diabłem rock and rolla, co mnie najbardziej urzekło. Na występach teatrów amatorskich najciekawsze rzeczy to te, których nie przewidział reżyser.
Uwielbiam teatry amatorskie:) Też sobie kiedyś narobiłem siary na scenie, ale na szczęście nikt już tego nie pamięta:)
OdpowiedzUsuńwystępowałeś?? ja się zawsze wstydziłam i do tej pory tak jest. wolę zza kurtyny mówić innym, co mają robić na scenie ;-))
OdpowiedzUsuńRóżnych rzeczy się imałem za młodu :P
OdpowiedzUsuń"wolę zza kurtyny mówić innym, co mają robić na scenie ;-))" - coś o tym wiem:D
Mrówko,
OdpowiedzUsuńbo teraz jesteś stary, tak? chciałabym być taka stara jak Ty :)
Oj, bo kiedyś to ja się imałem bardziej i chętniej, a teraz to mnie kręgosłup boli i wolę w domu posiedzieć:P To chyba starość:(
OdpowiedzUsuńwidocznie za mało na siłke chodzisz :))
OdpowiedzUsuńNo i się wyda - wcale nie chodzę i swoją drogą nigdy nie byłem.
OdpowiedzUsuń"Na występach teatrów amatorskich najciekawsze rzeczy to te, których nie przewidział reżyser."
OdpowiedzUsuńW życiu obowiązuje ta sama zasada: zaskoczenie i niespodzianki nadają naszej egzystencji pieprzu, soli i majeranku. O rzeczach, których nie przewidzieliśmy jako reżyserzy swego losu piszemy później na blogach, w pamiętnikach, książkach, szepczemy do ucha kochankom w sypialni czy po latach opowiadamy wnukom na werandzie.
Mrówko,
OdpowiedzUsuńsiłka jest dla osiłka, a Ty jesteś typem intelektualisty :)
GM,
generalnie lubię niespodzianki :) szkoda tylko, że czasem wyskakuje jakiś upiór zza szafy.
Jesteś lekiem na całe zło!!!!
OdpowiedzUsuńa mianowicie: w temacie teatrów amatorskich, które kocham miłością niewyczerpaną, coś mi się przypomniało (jak to główna postaci odziana w suknie stylowe i innymi kraśnymi materiałami dostojnymi spowita, zaklinowała się w krześle wiklinowym cudnie skrzypiącym i chcąc, nie chcąc zmuszona była zejść ze sceny posapując i dźwigając tą pokaźną, osobliwą kuproozdobę, rozwalając całą poważną sztukę na łopatki)
... i rechoczę teraz wniebogłosy, i nieprędko mi przejdzie:D
Uściski:*
Sydonia,
OdpowiedzUsuńprzepyszna historia :)) lubię się bawić w teatr, w to całe przenikanie się dwóch rzeczywistości, które zwykle splatają się ze sobą w tak zaskakujący sposób jak chociażby w Twojej anegdocie :)
Poczekaj ! :)
OdpowiedzUsuńIdąc do szkoły na Jasełka wiem mniej więcej czego się spodziewać, niewiele możne zaskoczyć. Tak powiem po ciuchu... ciut nudą trąci. No właśnie - taka odskocznia od tradycji, spontan (bo nigdy nie wiadomo co zawierał pierwotny scenariusz). Dlaczego tak nie jest?!
OdpowiedzUsuńPowagi mi wciąż brak :P.