środa, 23 stycznia 2013

Spotkanie ze sobą




Trudne jest uciekanie przez sen. Przedzieranie się przez tę zawiesistą ciemność, którą produkuje pozbawiony kontroli mózg. Wytężasz wszystkie siły, a drogi nie ubywa. W dodatku osaczają cię drzewa i krzewy dzikiej róży, które kaleczą ramiona i chwytają za włosy. Szponiaste gałęzie chcą  cię powstrzymać, ale ciebie coś pcha i zmusza do ucieczki przed wygłodniałym potworem, który tej nocy wyszedł z legowiska, gdzieś z głębi twojej podświadomości i teraz chce cię pożreć.

W pewnej chwili między drzewami zamigotało blade światełko. I już wiedziałam, że tam jest jakiś dom. Tam muszę dotrzeć za wszelką cenę, tam jest schronienie. Dobiegłam słaniając się na nogach, niemal pełzając po ziemi, wyciągam rękę, żeby zapukać do drzwi i wejść do środka, do ciepłego światła, ale na progu staje kobieta i zagradza mi drogę. Nie chce mnie wpuścić. Podnoszę oczy na jej twarz i okazuje się, że ta kobieta to ja. Ja sama nie chcę się wpuścić tam, gdzie jest jasno i bezpiecznie, gdzie nie ma żadnego monstrum gotowego mnie zjeść.

I to wszystko działo się naprawdę, bo przecież nie wiedziałam, że śnię i że wybawi mnie dźwięk budzika. W tym śnie nie przeczuwałam, że wtargnięcie jawy ocali mnie przed pożarciem.

To jeden z tych powracających snów, jak ten o mieście, po którym błądzę bez końca...
Przypomniało mi się opowiadanie Borgesa ,,Tamten", w którym autor spotyka siebie sprzed lat i opowiada mu o przyszłości.

Co jest za tymi drzwiami, których tak uparcie bronię przed sobą? Co chcę sama sobie powiedzieć przez sen?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zblogowani

zBLOGowani.pl