środa, 2 listopada 2011

List do zimnych krajów





a więc piszę dzisiaj
gdy jesień napiera na szyby
żółtymi i czerwonymi ognikami
dogorywających liści

nad cmentarzem fruwają
wniebowzięte dusze
łopot ich bladych sukienek
mylę ze skrzydłami ptaków
a to ci których już nie ma
z zapachem chryzantem
odlatują w zaświaty

a więc piszę pospieszny list
na który już nie ma kto czekać
zasypane ziemią oczy
nie rozróżnią słów

a jednak piszę
i dopiero dzisiaj
powierzam cię ciszy

11 komentarzy:

  1. Chciałem zauważyć, że mężczyzna rozpięty na tarczy zegara to Prometadeusz we własnej osobie. W odróżnieniu od Prometeusza, został przykuty nie za kradzież ognia i przekazanie go ludziom, a wyłącznie po to, by pracował w kieracie Firmy. Prawdopodobnie jest copywriterem, może dziennikarzem, może recenzentem Zamiast sępa wyjadającego mu wątrobę, mamy tu kruki, będące alegorycznym przedstawieniem wydawców i redaktorów naczelnych, szefów działów. Wyrywają biedakowi z trzewi jeszcze ciepłe teksty i natychmiast każą szykować kolejne, do następnego numeru. Blady z wyczerpania Prometadeusz musi pracować po godzinach, nie może pójść do domu, by odpocząć na kanapie i zregenerować siły: przykuty do miejsca i czasu jak niewolnik, musi pracować, choćby niewyspany i nieprzytomny. Wielki zegar przypomina, że nieuchronnie i bezlitośnie zbliża się termin zamknięcia kolejnego numeru. W tym samym momencie jego dzieci powoli zapominają twarz ojca, a żona coraz częściej wpada na kawę do sąsiada z dołu i zostaje u niego coraz dłużej. Wraca potem lekko zarumieniona, z włosami w nieładzie i z nieobecnym uśmiechem na twarzy przypala kotlety schabowe.

    Ciężki jest los Prometadeusza, marne perspektywy i życie krótkie. Pomyśl o tym, czytelniku, ilekroć przy śniadaniu sięgniesz po świeżą gazetę, albo gdy w godzinach pracy będziesz przeglądał internetowe portale informacyjne.

    OdpowiedzUsuń
  2. GM,
    spotkałam wczoraj na schodach zarumienioną kobietę z rozwianymi włosami. właśnie wracała od sąsiada do siebie, żeby zrobić kotlety, bo miałą nadzieję, że Prometadeusz zwabiony zapachem róci do domu, zamiast iść do baru z kolegami, tak jak to sobie dzień wczesniej zaplanował. tym samym mistyfikacja została odtajniona: on nie pracuje, tylko się włóczy po barach! więc cóż jej pozostało... jakoś się chciała pocieszyć ;-))

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewykluczone, że moja i twoja Zarumieniona to ta sama osoba. Jeśli tak, to Prometadeusz powinien za wszelką cenę wyrwać się z okowów, zanim będzie za późno i Zarumieniona zamiast w panierce obtacza kotlety w arszeniku. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. GM,
    to musiała być ta sama Zarumieniona, ale była smutna, że Prometadeusz się często spóźnia. a skąd Ty tak wiele wiesz o życiu Prometadeusza? pewnie razem chodzicie do baru ;p natychmiast go odeślij do domu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Obiecuję, że jak tylko go spotkam, wtedy natychmiast, co w mowie mięszczyzn znaczy - natychmiast po czwartym piwie, skieruję go do domu. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja o czym innym..ja o wierszu. bo wlaśnie tak wczoraj i dzisiaj było.

    OdpowiedzUsuń
  7. GM,
    niech po drodze kupi kwaitka, wówczas Zarumieniona znów w nim ujrzy swojego rycerza na białym koniu ;-))

    El,
    dopadł mnie nastrój tych świąt... myślę, że zmarłym trzeba pozwolić odejść, choć czasem to trudne.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zauważę tylko - piękny wiersz:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ptaszko,
    ukłony i pozytywna energia dla Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie też się podoba. Wiersz, nie jesień ;). Wczoraj ocieplało słońce, dziś nieprzyjemni mżyło. Chyba pierwszy raz tej jesieni zaparowały mi okulary...
    Dobrze sobie poczytać o chmurnej jesieni siedząc w wygodnym fotelu ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kadarko,
    kubek gorącej herbaty, fotel przy oknie i książka to mój ulubiony jesienny zestaw.

    serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń

Zblogowani

zBLOGowani.pl