niedziela, 21 września 2014

K jak ktoś



K jak ktoś...
...opowiadał mi o swoim życiu. Mówił, że sens nie istnieje. Przyznałam mu rację. Nie jest mi potrzebny sens, żeby istnieć. Nawet jeśli istnieje, to ja nic o nim nie wiem. Chciał, żebym przyszła. Wiercił w głowie dziurę. Spieszył się. Chciał wejść w relację. Wyszłam. Poszłam sobie. Teraz nic tylko patrzę na drzewa. I nie mam zamiaru przestać.

M jak miłość
Miłość to stan łaski ( Marquez)


Ż jak żółtko
Mój mikrokosmos wszedł w fazę implozji. Jakiś czas próbowałam temu przeciwdziałać, choć nie wiem po co. Wydawało mi się, że między zbliżającymi się do siebie ścianami będzie mi za ciasno. Ale nie jest. Sądziłam, że muszę być bardziej na zewnątrz. Nic nie muszę. Teraz jest zasysanie żółtka do skorupki. Ptak wraca do stadium jajka. Co się wykluje? Jeśli wróbel, to mam nadzieję, że mniej rozćwierkany. I bardziej uważny. 

C jak cisza
Wilka ciągnie do lasu a mnie do ciszy. Ona mnie nigdy nie zawiodła. Paradoksalnie teraz mi bliżej do ludzi niż w tym gwarze, od którego się uwolniłam. Nie potrafię zbudować niczego z daleka od źródła. Wreszcie czuję jak ono pulsuje. To dziwne bo jestem jednocześnie uczestnikiem i obserwatorem tego zjawiska. Łatwo przeskakuję z jednego stanu w drugi, a kiedyś tego nie umiałam, sprawiło mi trudność. Po wyrzuceniu tylu ton mentalnego śmiecia dokopałam się do siebie. Wreszcie! Czyżby? Tak, jest dobrze. Byle tego nie zgubić. Byle iść za tym dźwiękiem i nie pozwolić go zagłuszyć. Byle nie przegadać. Nie upozować w metaforę i nie sprzedać w błyszczącym papierku.
W chałupie jest przyjemny chłodzik. Po co ludzie zaczęli budować domy z betonu? Chyba po to, żeby musieć wymyślać coraz bardziej skomplikowane systemy klimatyzacji  i nakręcać tym samym konsumpcję w całej olbrzymiej gałęzi gospodarki. A ile na tej gałęzi mniejszych gałązek! Hoho!

E jak ego
Ego to potwór siedmiogłowy, który nas zjada od środka. Każda z głów się multiplikuje. W każdej jest paszcza wiecznie głodna i rozwrzeszczana. I my do niej wrzucamy jedzenie. Karmimy potwora fabułami na swój temat. Karmimy go sobą. Danym nam czasem. A przede wszystkim tym całym spektaklem próżności i śmiesznych sukcesików. Dokładamy ciągle nowe kęsy, a monstrum nadal głodne. Na deser zjada nasz szacunek do siebie. I wtedy sami robimy się naprawdę głodni. Zaczynamy szukać jedzenia. To dziwny głód, który objawia się przesytem. Jednak ma sens, bo pokazuje kierunek marszu.
Czasem w trakcie tych poszukiwań trafiamy między kury. Mam przeczucie, że kury wiedzą lepiej. Całymi godzinami siedzę na werandzie i  je obserwuję. Grzebią. Gdaczą. Czerpią z ziemi to, co niezbędne. Nic ponad. Wszystko co ponad jest na dobrą sprawę fanaberią Ego. 
Przypomniał mi się Ptasiek. Może dołączę do nich i też zacznę grzebać w ziemi? Hm.  W pewnym sensie już dołączyłam.  A mój nowy french manicure?

25 komentarzy:

  1. Pięknie opisane i fajny blog pozdrawiam życząc miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Agatuszko, jesteś u mnie chyba pierwszy raz?

      Dzięki, pozdrawiam ciepło i zapraszam:*

      Usuń
  2. a'propos tych grzebiących w ziemi kurek i że "wszystko co ponad jest fanaberią Ego", to gdzieś przeczytałem taką myśl F. Bacona
    "ludzkiej myśli potrzebny raczej ołów niż skrzydła".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ostatnio mam taką refleksję - po tych wczasach z kurami - że za bardzo straciliśmy kontakt z własnym ciałem. Rozbuchane oczekiwania wiodą nas na manowce, z których ciężko się wydostać. A oczekiwania to twór intelektu. Ciało ma mniej wysublimowane potrzeby, nieprawdaż? Owszem, to ładnie być wyszukanym i skomplikowanym, ale czy dzięki temu jest nam łatwiej żyć? Wręcz przeciwnie. Tak, to co piszę, to jakieś echo Bacona. :)

      Ps. Ucieszyłam się, ze się odezwałeś, bo miałam kaca moralnego po różnych moich kolczastych tekstach na portalu ;-(

      Usuń
  3. Kiedyś na studiach ktoś relacjonował pamiętnik Tańskiej, chyba hrabiny. Nie był nim zachwycony, ale mówił, że jeden fragment zwrócił jego uwagę - fragment nienapisany! Co? Jak może zwrócić uwagę coś, co nie zostało napisane? Więc wyjaśnił. Otóż Tańska (a może Hańska? :)) ) napisała, że poznała kogoś i ojej :)) [przepraszam, że ja tak lekko o uczuciach, ale to moje chyba wrodzone "spłycanie" ] I... przestała pisać. Pisanie osobie zakochanej aż takie niezbędne nie jest. Przynajmniej niektórym, choć mówią, że większości. .. "no i co, no i co" - ktoś pogonił relacjonującego, bo groziło dłużyzną. "No i po jakimś czasie znowu zaczęła pisać" - chciał zakończyć swoje streszczenia. A widząc, że jeszcze oczekujemy jakiegoś wyjaśnienia, dodał: "A o tym kimś ani słowa więcej." Paskudna kara dla faceta. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musiała być Tańska - Hoffmanowa.
      W sumie nie bardzo wiem, jak rozumieć należy ten komentarz :)) Mam wrażenie, że to aluzja do słów Marqueza, ale mogę się mylić. Tak czy owak najsmaczniejsze zawsze zostawiam dla siebie - taka ze mnie egoistyczna istota. Nie wszystko jest na sprzedaż, przynajmniej u mnie. :)
      Serdeczności :))

      Usuń
    2. Właśnie w tym sensie, że nie wszystko jest na sprzedaż. :)) Marquez tylko mi mignął, ale spostrzeżenie trafne. To (choć to nie jedynyn powód) dlatego napisałem, że lubię Twoje teksty czytać. Może też - wychodzisz interpretacjami naprzeciw. To piękna cecha. :))

      Usuń
    3. koleś,
      zawsze zmagają się we mnie dwie siły: potrzeba ekspresji i introwertyzm.
      Dzięki potrzebie ekspresji udało mi się przełamać nadmierny introwertyzm, który nie jest dla nikogo dobry, a dzięki introwertyzmowi ta ekspresja unika ekshibicjonizmu. Dodatkowy as w rękawie to anonimowość, choć ta bywa złudna ;)
      Dzięki za ciepłe słowa :)

      Usuń
    4. Tak, znam znaczenie anonimowości. Może być zaletą, gdy chce się przedstawić swój punkt widzenia w "czasach medialnej zarazy", nacechowanym tym, że najpierw się mysli, "od kogo jest, ten co mówi", potem się myśli "kiedy wreszcie dorwę się sam do głosu" a w międzyczasie stara się nie słuchać argumentów :)) bo te można zamieść pod dywan myśleniem o interesach, które do takich a nie innych argumentów prowadzą. Nic dziwnego, że wielu ludzi "zmęczonych" jest naszą rzeczywistością. Dlatego po demokracjach przychodzą królestwa a po królestwach republiki. I tak w kółko. :)) Ale za to jakie trwałe! Miłej niedzieli :)

      Usuń
    5. Umknął mi Twój komentarz, dlatego odpowiadam dopiero dzisiaj. :)
      Otóż mam wrażenie, że często nasze myśli idą tą samą drogą. Jednak w chwili, gdy zaczynasz zahaczać o politykę, ja zbaczam ze wspólnego traktu, bo polityka to dla mnie jakiś koszmar. Mogę tylko podziwiać ludzi, którzy mają na tyle mocne nerwy, aby czujnie śledzić poczynania elit.

      Usuń
    6. No widzisz... a dla mnie koszmarem byłby las tropikalny. :))

      Usuń
  4. Czasem dobrze jest "nic nie musieć" i masz rację "nic nie musisz"...Musimy to chyba jedynie znać drogę do samych siebie. To jest klucz by się nie zgubić.
    Dobrze, że wyrzucasz z siebie te wszystkie literki emocjonalne...to oczyszcza.
    Gdy jednak poczujesz się już zmęczona tym całym myśleniem, nie myśl na chwilę, zamknij oczy i posłuchaj:
    https://www.youtube.com/watch?v=Goh7kgfYQeA#t=13
    Przesyłam uśmiech:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sunrise,
      ty to potrafisz, słowo daję :))
      Tak, popłynąć z muzyką...nie myśleć....

      Usuń
    2. Szanowna Emmo Ernst :*
      Żeby nie zwariować..no:) Ciągle wracam do słów piosenki Krystyny Jandy"Ja po prostu za chwilę zwariuję , albo zacznę myśleć o tym jakoś inaczej, z innej strony, albo w ogóle nie będę myślała. Jest tyle kobiet, które nie myślą i jakoś im idzie.."heh
      Proszę: http://www.youtube.com/watch?v=WYDD8LBK0_8
      PS. To tak pod tą jesień...i Ty też potrafisz:* Ściskam i mrugam okiem:)

      Usuń
    3. sunrise,
      dzięki, kochana jesteś, ale to już chyba wiesz :***
      Oby nam ,,jakoś szło" :)))

      Usuń
  5. Emmo ,w końcu wróciłaś z tego urlopu. Zatapiam się w czytaniu..buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. ogarniam Emmo
    nie zauważyłam tego pierwszego po-urlopowego wpisu...

    tak się cieszę, że wróciłaś!

    najblizszy jest mi fragment o żółtku... i to o kurach

    bynajmniej nie zostanę ptakiem :)

    cmook :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, Dżejku :*
      Kilka tygodni przed urlopem jechałam na oparach, dopiero teraz czuję, jaka wtedy byłam zmęczona.
      Zaczynam Cię rozumieć i dobrze mi z tym. :)

      Usuń
  7. Czytam z wielkim przejęciem, ale po stronie pisania u mnie pustka.
    Moje kury Cię pozdrawiają:)
    Ja też oczywista!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda,
      nadal się waham, czy publikowanie takich osobistych refleksji ma sens, bo to już jest non-fiction, a do tej pory parałam się poezją i hmm... powiedzmy, że beletrystyką ;-P
      Dzięki za gdaczące pozdrowienia, powiedz swoim kurom, żeby znosiły jajka - nie muszą być złote :))

      Usuń
  8. EGO nasz największy wróg, największy tych, którzy nie zdają sobie z tego sprawy, że go karmią każdym oddechem. bardzo refleksyjny powrót z wakacji. ja tez przetrwałam bez kompa prawie 2 tygodnie. super sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Polly! :))
      Tak, przerwy są bardzo dobre. Z przyjemnością się później wraca i o to chodzi. Przed urlopem byłam w kiepskim stanie, kłóciłam się ciągle z mamą i generalnie wszyscy mnie wkurzali, nie wiedziałam, co się dzieje. : ( A było zwykłe przemęczenie.

      Masz rację z tym Ego. Nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele człowiek jest mu w stanie dać na pożarcie.

      Usuń

Zblogowani

zBLOGowani.pl