środa, 5 listopada 2014

F jak forma

S. Ban


No właśnie, Dalio. :)
To jest chyba tak, że pewnych konstrukcji myślowych używamy jakiś czas, one nam organizują sposób postrzegania świata i reagowania na jego wyzwania, a później je porzucamy jak wąż starą skórę. To wcale nie oznacza, że świat się zmienił. To my potrzebujemy nowej powłoki, bo stara już nie spełnia swojego zadania. I wówczas zaczyna się wylinka. Zaczyna się szukanie nowego pokrowca, badanie jego pojemności. Czy aby nie za ciasny? Czy dobrze leży? Czy twarzowy i prosty w użyciu? Czy odpowiedni na nasz instrument? Przecież w czymś trzeba pomieścić Się. Nadać sobie jakąś formę, która nie pozwoli, aby treść wyciekła. Najlepiej mają ci, na których pasują gotowce. Ktoś taki wchodzi do hipermarketu z ideami, bierze wózek,  jedzie między półkami i ogląda. A ile tam towaru! Na jednym regale religie - do wyboru, do koloru. Na drugim teorie społeczne i filozofia, na trzecim psychologia z psychiatrią dyskretnie schowaną za innym, bardziej chodliwym towarem…Komunizm w połyskliwym czerwonym papierku. Chrześcijaństwo w niebieskim. O, a tam, w tym czarnym pudełku ze swastyką faszyzm ( ktoś go jeszcze kupuje??)  Dalej cała seria zielonych kartonów - to ruchy ekologiczne. Minimalizm bez opakowania, za to celebrytyzm owinięty w wymyślną kolorową bibułkę z kokardką. A wszystko ślicznie posypane cukrem pudrem dobrobytu lub życia wiecznego. Ech, tylko wybierać…!
Krążę między tymi półkami i krążę, a końca nie widać, bo od zaplecza podjeżdżają dostawcy i nowy towar trafia na półki.
Co jakiś czas wchodzę do przymierzalni z jakąś teorią przecudnej urody i co? Nic. Nie mogę trafić na mój rozmiar. A to rękawy za krótkie, a to nogawki za długie, albo całość zbyt luksusowa i nie na moją kieszeń. Przed chwilą z kabiny obok wyszedł ktoś ubrany w sukces. Leżał na nim jak ulał. Przymierzyłam i ja, ale miał tak sztywny kołnierzyk, że nie dało rady.

Co robić z treścią bez formy? Hm… chyba tylko poczekać, aż się z wierzchu skrystalizuje i okrzepnie - za jakiś czas. Na jakiś czas. Do następnej wylinki. A jak już się ustali - NIE naklejać etykietki.

31 komentarzy:

  1. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja jestem taka niewymiarowa i niedopasowana. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fibula,
      może najbardziej niewymiarowi byli ci, którzy wymyślali te wszystkie idee? Tylko oni ponaklejali kody paskowe i sprzedali ten towar? I wielu poszło na te gotowce ;-)

      Usuń
    2. Zapewne tak było. Cóż począć, ten świat tak jest ułożony, że "normalne" jest synonimem słowa "powszechne". Mam wrażenie, że nawet ten popularny indywidualizm częściej wynika z mody czy chęci wyróżnienia się a nie potrzeby bycia sobą.

      Usuń
    3. Fibula,
      też się często nad tym zastanawiam. Mówię o tym wybujałym indywidualizmie, na formach przerastających treść, a w związku z tym pustawych lub całkiem pustych. Ludzie są różni, to oczywiste i dobre, ale często mam wrażenie, że te różnice są nadmuchane helem jak baloniki. To się sprzedaje ;-)

      Usuń
  2. przypomniałaś mi "Ferdydurke" :) właśnie przez to pokochałam tę lekturę, bo nie lubię doprawiania tzw. gęby :) robienia min, zamykania się w schematy i udawania kogoś kim nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest w tym coś z Gombrowiczowskiej ,,gęby" :)
      Trzeba zachować twarz - o, tak bym to ujęła. A każda twarz jest przecież inna.
      Miło Cię znów widzieć, Polly :*

      Usuń
    2. jestem, jestem, tylko czasami odskakuję na chwilę, ale nie za daleko :)

      Usuń
    3. Polly,
      wiesz, że jestem zwolenniczką takich odskoczeń. Ale i powrotów :*

      Usuń
  3. W każdym gotowcu brakuje równowagi, i jest w nim raczej...przerost formy nad treścią.
    Treść bez formy jest prawdziwa, jest sobą...jest wolna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maminko,
      strzał w dziesiątkę. Własnie tej równowagi szukam.
      I wolności! Bingo! :))

      Usuń
  4. Najważniejsze to być sobą.....Co zrobić...? Otul tę treść ciepłymi myślami póki co, niech dojrzeje..
    :*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. ja wczoraj zrobiłam Ci długi komentarz i taka byłam dumna, żem myśl oblekła w słowa
    ale zżarło ..:(

    więc powiem tylko, że nie mogę wyswobodzić się z roli, z pozy, nie mogę zakończyć metamorfozy, bo zbyt mocno zakorzeniona jestem w rzeczywistości, która ustawiła mnie tak, a nie inaczej. Mam wrażenie, że każda próba bycia soba, jaką czuję że jestem mogłaby skończyć się katastrofą dla światów, z którymi jestem zwiazana
    ...
    trwam w bezruchu lub pozornych działaniach
    ale właściwie nikt nie powiedział, że łatwo jest przeprowadzić zmiany

    całus Ptaszyno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio giną komentarze, też mi się to na czyimś blogu zdarzyło. :(

      Dżej,
      czytam ostatnio różne rzeczy, przebieram w teoriach, żeby wyłowić coś dla siebie, jakoś Się osadzić w rzeczywistości. Bardzo Ci polecam książkę Marcina Fabjańskiego (to ten z GW, na pewno kojarzysz) pt. ,,Zaufaj życiu". To nie jest poradnik z serii ,,bądź wiecznie szczęśliwa", tylko książka dla praktykującego filozofa, a Ty takim niewątpliwie jesteś ;-) Ta książka mnie zainspirowała do zmian. A najlepszy myk jest taki, że tych zmian wcale nie trzeba przeprowadzać! Nie trzeba rozwalać swojego życia, odchodzić od męża, zmieniać pracy, mieszkania itp. Trzeba tylko poukładać klocki - te, które masz w głowie. I wtedy wszystko wokół do siebie pasuje. I Ty pasujesz tam, gdzie jesteś, z tymi klockami, które masz w zasięgu... To tylko kilka przesunięć w głowie. Serio :)

      Usuń
    2. przekonałaś mnie :)

      choc przeczytałam tysiące ksiażek, kolejna nie zaszkodzi, no nie ?:)

      Usuń
    3. Zamierzałam tego argumentu nawet użyć, ale się spieszyłam, żebyś mi nie uciekła, skoro już Cię mam na wizji(?) :))
      możesz ćwiczyć ciało z Chodakowską, czemu nie miałabyś poćwiczyć umysłu z Fabjańskim, a?

      Usuń
  6. dlatego że z ciałem idzie znacznie szybciej :))

    lubię gościa, poczytam bo to o wróblu ładne takie i działa na mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaufaj Fabjańskiemu i rób to, co Ci każe, a sama zobaczysz, jaką poczujesz ulgę.

      Usuń
    2. Ps. A ja z ciałem to dopiero mam problem! Uznaje tylko spacery i rowery ;PP
      O tej porze roku aktywność fizyczna w zaniku ;(

      Usuń
  7. ulgę mówisz ...
    ach :))) przypomina mi sie de Mello (moja pamięć jest przekleństwem:P)
    "Nieszczęściem jest to, że ludzie szukają ulgi, a nie zmiany. " :))

    z ciałem mam tylko ten problem, że ostatnio go mało :D

    cmmok :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekleństwem jest Twoje oczytanie :D
      Ale pamięć swoją drogą...

      Mnie jesienią jakoś więcej ;P
      Ale skoro masz mało ciała, to go zostaw na chwilę i zajmij się tym wróblem ;) Jeśli nie potraktujesz tego jak kolejnej teorii do wchłonięcia i odstawienia na półkę, to zobaczysz, że poczujesz ulgę. Nadal będziesz sobie mogła pocierpieć, w końcu nam kobietom w cierpieniu do twarzy, ale przynajmniej będziesz wiedziała, że masz pole manewru.

      Usuń
  8. Mi też od razu skojarzył się Gombrowicz, choć nie pałam wielką miłością do tego pana. Etykietki co prawda strasznie ograniczają, ale są cholernie wygodne. Może nie tyle, jeśli chodzi o siebie samego, ale bardziej w przypadku innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, bardzo trafne spostrzeżenie: fajnie jest porządkować świat, przypinając innym etykietki, ale gdy nas samych ktoś chce zaszufladkować...! Oj, nie lubimy. Przyznaję się - nie lubię. ;)

      Usuń
  9. No właśnie Emmo :):):)
    A może jest tak że większość potrzebuje tych form aby mieć poczucie przynależenia bo nie czują się dobrze we własnej skórze, bo poszukiwanie siebie może wymagać wysiłku i samozaparcia, powstają niewygodne pytania, wątpliwości - co tak naprawdę się liczy w życiu i zaczyna się naturalną koleją rzeczy odstawanie od innych a jak słusznie zauważyła Fibula "normalność" jest narzucana przez ogół - a taki np.gotowiec jest wygodny - hop wskoczyć w niego i już...zapominamy o sobie ...liczy się forma...ale tak naprawdę czy jest taka istotna , może brak formy nie jest taki zły - skoro ciągle przymierzamy nic nie pasuje albo wyrastamy i już się nie mieścimy ? Niechaj treść sobie wycieka...i istnieje wszędzie...niech nasza świadomość przechodzi swego rodzaju transcendencję reaguje na impulsy i poszerza się stale ...wychodźmy z tych swoich skorup ...może formy nas tylko ograniczają ?:)
    ps. zamierzam zapoznać się z tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dalio,
      już Ci mówiłam, że Twoje pozytywne zakręcenie działa na mnie inspirująco i dzięki wielkie za to! :)
      A wiesz, że mi to chodziło po głowie: czy ja muszę koniecznie być "jakaś"? Skoro Świetlicki może być nieprzysiadalny, to może i Emma może być nienazywalna? Niedookreślona, czy nawet nijaka - jak kto woli. Nie mam potrzeby bycia kimś wyróżniającym się, chodzi mi tylko o to, żeby żaden pancerz nie krępował ruchów i nie ograniczał mnie.
      A odnośnie tego bycia sobą i związanych z tym wątpliwości, to pozbyłam się ich wraz ze szkolnym piórnikiem ;-)) Przestałam się zastanawiać, kim jestem, czy jestem sobą czy nie sobą. Kiedy mniej sobą, a bardziej kimś innym. Po prostu zaczęłam BYĆ. :) Bez dywagacji, bez dylematów iść za głosem intuicji. Wsłuchiwać się w siebie. Dzięki temu potrafię odróżnić te sytuacje, gdy okoliczności zmuszają mnie do określonego zachowania, bo czasem wszystkich zmuszają, na to nie ma mocnych. Ale uznaję to za haracz płacony przez wszystkich - wszystkim. Człowiek to istota społeczna.

      A co do książki - rozumiem, że chodzi o Fabjańskiego? - ważna uwaga: nie można jej czytać z punktu widzenia systemu religijnego. Dla kogoś ortodoksyjnego ta lektura będzie bezowocna i raczej nie do przełknięcia.. Ale Ty jesteś Umysł Otwarty...:) Bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń, bardzo!

      Usuń
  10. Jeżeli to szukanie formy jest najbardziej "fermentujące"- takie mam wrażenie, to tylko wiecznej tułaczki sobie życzyć :)

    Jak już padło "Filozofia", to pozwolę sobie polecić H. Bergsona. A "Dwa żródła moralności i religii" - dla samych choćby tylko literackich doznań ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszku,
      strasznie się dobrałam do siebie, do swojego umysłu. Czasem się zastanawiam, czy z tym nie przesadzam, ale rzeczywistość zewnętrzna jest przecież wtórna do tej, którą mamy w głowach, bo jest zależna od naszej interpretacji.

      Ależ pozwalaj sobie, pozwalaj jak najczęściej. :)) Kto wie, czy się nie skuszę na tego Bergsona, a Tobie też bym poleciła ,,Zaufaj życiu" ze względów wielu i bardzo różnych...;) Przecież dość długo Cię znam, toteż wiem, że to by u Ciebie ,,zatrybiło" ;-)

      Usuń
  11. Czytam Twoje teksty trochę egoistycznie. To lepsze jak "Przebudzenie". Mam nadzieję, że w końcu znajdziesz to, czego szukasz. Przesyłam uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;))
      A ja w końcu muszę ,,Przebudzenie" przeczytać, bo trafiam na cytaty tu i ówdzie i mam wrażenie, że to by mi było po drodze.
      Niczego nie znajdę, bo szukam nie tyle, żeby znaleźć, ale dla samej przyjemności szukania :)

      Usuń
  12. a może tak zacząć szyć swoją własną formę, na miare siebie, żeby juz nic nie uwierało, żeby odzwierciedlała naszą wyjątkowa osobowość, tylko... najpierw trzeba nauczyć się szyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Coraz częściej myślę, że niepotrzebnie próbujemy być ,,jacyś" zamiast po prostu być. Żyjemy w kulcie indywidualności. I fajnie, ale czasem to już nie jest indywidualizm tylko dziwaczność. A przecież różnić się będziemy nawet gdybyśmy nie chcieli, po co się wysilać ;-)

      Usuń

Zblogowani

zBLOGowani.pl