sobota, 25 października 2014
A jak Ameryka
Już wiem, jaki popełniałam błąd! Zaczęłam budować swoje ,,ja" wokół pisania. Zaczęłam się z tym utożsamiać. Skoro już mi się udało napisać pierwszy tekst, pierwszy wiersz, rzuciłam się w to bez zastanowienia, bez autorefleksji, bez dystansu i czujności. Z czasem intuicyjnie zaczynałam czuć, że coś mi zgrzyta. Że buduję jakąś pustą formę. No ale jak to pustą, przecież piszę sobą, swoim życiem, tym, co mnie najmocniej dotyczy. Z samych trzewi, z najdalszych zakamarków serca, głowy... Zero fałszu, nieszczerości, pozy. To jak może być puste? Nie mogłam się w tym rozeznać.
Wreszcie jabłko Einsteina pacnęło mnie w głowę i uświadomiło mi, że w zwojach mózgowych mam robaka, który ucieka, sprytny taki...! Ale już go mam, już wiem: to co do tej pory napisałam było pełne mnie, ale pustotą było budowanie na pisaniu własnego ,,ja".Nie mogę się utożsamiać z pisaniem. Jeśli pisaniem próbuję karmić tego żarłocznego potwora jakim jest ego, tego robaka, który drąży korytarze donikąd, wówczas daję mu na pożarcie prawdziwą siebie. A inaczej: pisanie mające na calu ( nieświadomym celu!) budowanie własnego ,,ja" jest wyniszczające. Taki wiersz ma krótkie nogi. Taki tekst jest okradaniem samej siebie, grabieniem własnych kopalni dla celów mało szlachetnych. Nawet jeśli dla odbiorcy będzie olśniewający, dla mnie będzie porażką, tylko kolejną kłodą na drodze do prawdziwej siebie. I stąd to poczucie rozmijania się z sobą, bo niby piszę ze środka, z dna, a tu dalej nie ja, nie tak. Własnego życia używam jak atramentu, a tu dalej nie to, dalej zgrzyta i odbiera zamiast dopełniać. I stąd ta narastająca od jakichś dwóch lat niechęć do poezji, do aktu twórczego zwłaszcza. W którymś momencie podskórnie poczułam, że pisanie jest dla mnie źródłem zagrożenia. I miałam rację. Było, bo z czasem zaczęło mi odbierać spokój ducha i wewnętrzną harmonię, bez której nie potrafię żyć. A ten niepokój wprowadzała błędna intencja. Kiedyś wrócę do pisania, nawet teraz coś czasem skrobię, ale intencja ma dla mnie zasadnicze znaczenie. Intencja wszystko zmienia. Pisanie ma mnie wspierać i być źródłem radości, a nie sposobem na budowanie mentalnego avatara, który mnie z czasem zechce pożreć do ostatniego okruszka, do najdrobniejszej kosteczki. Nie muszę pisać, aby istnieć, bo jestem bytem niezależnym od tego, co robię. Jestem gdzieś indziej. Nie w słowach. Nie na papierze. Nie między wersami. Po prostu jestem. I kropka. Jestem sobie małym istnieniem, strzępkiem materii ożywionej na morzu znacznie większym ode mnie. Zasilam Ocean tą odrobiną energii, jaka została mi dana wraz z przyjściem na świat. Jakie to proste. Jakie oczywiste. Ale gdy się jest w ferworze poszukiwania Znaczeń i tropienia Długopiórych Ptaków, gdy się ma w głowie Niegrzeczną Dziewczynkę, która wierzga, pokazuje język jak Einstein, kręci młynka torebką H&M i wyrywa się na spotkanie Nowej Przygody, wówczas z pola widzenia znikają oczywistości. Musi spaść jabłko i nabić guza. Jest jeden warunek: najpierw musi dojrzeć. Kwaśne nie spadają.
Siedzę, stukam w klawiaturę i kiwam z politowaniem głową nad tym równaniem, w którym ,,ja" nie jest równe Ja, kiwam głową nad Ameryką odkrytą spod papierka i zastanawiam się, jakie to ma znacznie dla losów Ziemi? Żadnego. Czy ktoś to oprócz mnie zrozumie? Nie wiem. Ale tym żyję. Nad tym dumam, o ile mam czas na nurkowanie we własnych przestrzeniach. To mam w głowie, z której wyszedł robak. Juhu! Jestem wolna! Nie łudzę się, że robak już nigdy nie wróci, ale myślę, że traci apetyt na mnie, gdy go obserwuję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dylematy i rozważania Emmy:*:*:*
OdpowiedzUsuńWiesz? Lubiłam tę dziewczynkę zbuntowaną, machającą a czasem to tupiącą nogami, bo dane mi było kawałek jej przeczytać...Ale wszystko pewnie ma swój czas... Może ta dziewczynka już dorosła..może zapragnęła się wyciszyć.Teraz przyszedł chyba okres poszukiwania spokoju ducha... zaglądania w siebie...uporządkowania wewnętrznego...No każdy z nas musi czuć, że to co w danym momencie robi przynosi mu zadowolenie. Osobiście trochę mi brakuje Twego "ognia" przekornego:):P, który znajdowałam w Twoich wierszach:):)
Ściskam mocno!:)
sunrise,
Usuńzakładam, że to faza przejściowa jeśli chodzi o poezję. Z prozą nie mam problemów, ona nie wymaga aż takiego drążenia. Nie chcę się żegnać z poezją, ale teraz ją odstawiam do poczekalni z uczuciem autentycznej ulgi. Pogubiłam się nie tylko w pisaniu, bo w życiu też. A to zagubienie i błądzenie w ślepych uliczkach spowodowała...poezja. Tak, tak... niestety. Wybacz, nie rozwinę tematu, bo musiałabym zbyt dużo o sobie opowiedzieć, o tym, co się działo przez kilka lat w moim życiu...
A odnośnie Niegrzecznej Dziewczynki: kilka odcinków leży zaczętych, ale to zgrzytanie w głowie mi zwyczajnie odbierało radość pisania :(
Póki co będzie Abecadło, tu się spotykam z sobą, a mam sobie jeszcze sporo do powiedzenia.
:*
UsuńRozumiem i dziękuję, bo i tak już powiedziałaś dużo, jak na to miejsce.
Niech będzie Abecadło:), najważniejsze byś Ty czuła się dobrze z tym co piszesz, robisz. Spotykaj się z sobą w tym miejscu a i ja chętnie przybywać będę na te spotkania. Czy to poezja czy też proza to nadal Emma!!
:*
sunrise,
Usuńcieszę się, że w takim miejscu spotkań spotykam też innych ludzi. :)
To daje dużo światła, a od niego rośliny lepiej rosną - niezależnie od ich gatunku :*
Parę lat temu Emmo miałam to samo...znam to uczucie.Ten czas był potrzebny,teraz mogę pisać normalnie cokolwiek to znaczy :)
OdpowiedzUsuńA no widzisz! A ja nie wiedziałam, czemu tak zamilkłaś...
UsuńTy teraz piszesz znacznie lepiej niż normalnie. :)
I założę się - nawet nie muszę się zakładać, bo wiem - że w życiu też Ci się lepiej układa. To są naczynia połączone... ;-)
wszystko ma swoj czas, dobrze jak dane nam jest rozeznanie naszych potrzeb. to oznaka dojrzalości. zastanawiam się jak to jest z moim pisaniem...
OdpowiedzUsuńAgnieszko,
Usuńzawsze powtarzałam, że do wszystkiego trzeba dojrzeć. Może wreszcie dojrzałam do samej siebie? Nie wiem, to wszystko jest takie zawiłe... Swoją droga ktoś o dłuższym stażu poetyckim napisał mi, że to dopiero Pierwsze Przebudzenie ;-o Póki co wolę nie myśleć o kolejnych. cieszę się z tego, które jest teraz, bo dobrze mi ze sobą. :)
A z Twoim pisaniem jest wszystko ok, to się czuje. Dopóki nie poczujesz znużenia na myśl o napisaniu czegokolwiek - pisz i nie deliberuj zbytnio ;-) Ja na przekład z przyjemnością pisałam ten tekst, ale już przed poezją mam silny opór. Poczekam aż minie, a jeśli nie minie - będzie proza lub tylko czytanie.
Wątpliwości dotyczące różnych naszych decyzcji czasami nas dopadają ale ja myślę, że to dobrze...tzn. że nie jesteśmy automatami..tylko myślimy, czujemy i sami podejmujemy swe decyzje...
OdpowiedzUsuńJesli jesteśmy czymś znużenie to mozę znak ,ze trzeba odpocząc a moze w tej ciszy dowiemy się, odkryjemy czego chcemy dalej i co dla nas najlepsze:):):
Otóż to. Nikt z z nas nie jest cyborgiem. Nikt nie wie, jaki efekt wywoła to, co powiemy, zrobimy. Zwykle chcemy dobrze, a bywa różnie.
UsuńA wiesz? Ostatnio kultywuję ciszę. :) Nawet na znajomych blogach jestem znacznie mniej z tego powodu. Robię generalne porządki w głowie ;-)) Pierwszy raz w życiu, o zgrozo!
nie, nie zgrozo!!! Trzeba odpoczywać!!!!..Mnie do ciszy, wycofania, odłożenia pracy zmusiła choroba..ale nie o smutkach , nie!!!!! Odpoczywajmy!!! Bo w ciszy przychodzą wszelkie dobre dla nas podpowiedzi!!!!
UsuńOjej...
UsuńTo może ja uniknęłam choroby?? Hm...
Bo jestem przekonana, że ciało i dusza to jedność. Podział jest sztuczny.
Tak, cisza mówi...:)
tak ....a ciało mówi , że dusze coś boli:):)
UsuńCisza jest pełna głosów....
Masz rację. :)
UsuńCieszę się, że nie karmisz już swojego "robaka". Nie pisz dla swojego Ja, pisz o sobie :)
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga. Może ja po prostu znalazłam w tym Abecadle taką formę, która lepiej przystaje do mnie obecnej i lepiej mnie wyraża? Bardzo możliwe, bo przecież nadal piszę...
UsuńPozdrawiam, Loono :)
No proszę, jaki refleksyjny post... Pocieszę się, albo i nie, że to minie ;P.
OdpowiedzUsuńTo się okaże. :) Na pewno ważniejsze od pisania jest dla mnie to, żeby mi było ze sobą dobrze - po to ten alfabet...
UsuńCóż, hedonistka ze mnie :)))
Przeczytalam i stwierdzam, ze jestes wymagajaca - wiedzialam o tym, jasne. Jestes i dobrze.
OdpowiedzUsuńJendak uwazam, ze skoro stwierdzilas to, co stwierdzilas to mozesz juz zaczac pisac - z inna intencja i swiadomiej. Tak zeby nie stworzyc dyskomfortu. Tworzenie jest sztuka sama w sobie. Jest wielu artystow-narcyzow i podobnych...po wiekach nikt nie pyta o intencje, Liczy sie czysta sztuka. Czasem moze dobrze to wyizolowac. Slusznie jest nie-identyfikowac sie. Ale to na calej linii. Ten temat jest dla mnie bardzo podniecajacy. To nie-identyfikowanie sie. Trudne moze ale bardzo pociagajace. Jako Taki ostateczny eksperyment.
pa Emma, lubie czytac Twoje teksty!
Asha
Asha,
Usuńtak, mogę już pisać i piszę, ale po tych wszystkich perturbacjach w które mnie wciągnęła poezja, nabrałam do niej dystansu. Teraz cokolwiek mam do powiedzenia układa mi się w prozę - taką jak chociażby to ,,Abecadło..." W końcu to też literatura, choć raczej z gatunku pamiętnikarstwa (?)
Ale mniejsza o etykietkę. Jest komfort i to się dla mnie liczy.
Jestem bardzo zasklepiona czasowo i ani mi w głowie pisanie dla przyszłych pokoleń. Mam jedną siebie, jedno życie i chciałabym je tak spędzać, żeby nie mieć w sobie rozdarcia. chciałbym się dostroić do tego, co jest. :)
A nad tym, żeby się NIE identyfikować, pracuję. Na całej linii. :) Nie wystarczy, że symboliczne jabłko odkrywcy spadnie człowiekowi na głowę.
Ja też lubię czytać u Ciebie . :)
Fajnie ze jestes na tym swiecie! Napisalam wlasnie dlugi dosc sensowny tekst tutaj i niestety raczka mi sie podwinela i...wylogowalam sie zamiast opublikowac. Niestety wszystko zniklo.
UsuńTeraz bedzie tylko to. Innym razem bede probowac;))
pa Emmo, masz cudna Energie w sobie, tam jest piekno! pa!
Asha,
Usuńmoże to zabrzmi nieskromnie, ale jakaś ładniejsza się ostatnimi czasy czuję. Wewnętrznie ładniejsza. :) To od tych generalnych porządków. Mam nadzieję, że nic mi tego oczyszczania nie zakłóci. Bardzo bym nie chciała, bo potrzebowałam tego jak ryba wody. :)
ach, jak mi żal tego, co napisałaś i przepadło :(
Jest jakaś dziwna głębia w tym, co napisałaś. Może rzeczywiście, do końca nie rozumiem (a już na pewno nie rozumiem tego w taki sposób jak Ty), ale jakoś dziwnie to się czuje.
OdpowiedzUsuńNic na siłę. Na siłę nie ma sensu.
Ale i tak jesteś jedną z niewielu współczesnych pisarek wierszowych, które czytam z przyjemnością :*
Ina,
Usuńwielkie dzięki :*
Nie jest tak, że chcę zerwać z poezją na zawsze, ale na pewno chcę mieć od niej dłuższy urlop ( rok, może i dwa), bo się w tym wszystkim pogubiłam, zamotałam, sama sobie podcięłam nogi. Będą miała jeszcze coś napisać, to napiszę, a nie - to nie. Świat się nie zawali. ani w jednym, ani w drugim przypadku;-)
Nie mam doświadczenia, bo późno zaczęłam pisać i dopiero się uczę tych wszystkich mechanizmów. A one są trudne do uchwycenia, stąd błądzenie po omacku i błędy.
"Ja już nie chcę poetycko łgać,
OdpowiedzUsuńja chcę widzieć to, na co patrzę,
a przy tobie- śmiać się i łkać,
i tak na zawsze."
To Broniewski, natomiast Cioran pisze, że prawdziwie liryczni potrafią być tylko zakochani ;)
danger_mause wyszedł ze swojej norki, jak miło :)
UsuńMożliwe, że Cioran ma rację. Najlepiej mi się pisało w stanie miłosnego upojenia. Ale ileż można wytrzymać na haju ;-))
Zawsze myślałam, że proces tworzenia nierozerwalnie związany jest z niepokojem i dlatego jest taki fascynujący. Jak czekanie na pierwszą randkę. Szybsze bicie serca, tysiące myśli i ta niecierpliwość. I ciągłe pragnienie żeby poczuć to znowu i znowu.
OdpowiedzUsuńJa trochę z innego świata jestem i właściwie nie wiem co robię tutaj wśród poetów. Ale lubię czytać Twoje teksty. Zawsze poruszają do głębi.
Cieplutko pozdrawiam.
Ewo,
Usuńkażdy jest od czasu do czasu poetą, ale tylko niektórzy piszą wiersze. Twoja poezja rośnie na klombach. :)
Tak, bo to jest fascynujące, ten twórczy niepokój. Ale poczułam się tym do dna zmęczona. :( Tym biciem serca i czekaniem... Muszę odpocząć. Nie po to, żeby lepiej pisać wiersze, tylko po to, żeby lepiej żyć. Czerpać radość z prostych rzeczy i nie czuć przymusu ubierania tego w wyszukane formy słowne. :) Oczywiście sama sobie ten przymus narzuciłam, toteż sama się go pozbywam :)
Zaglądaj, Ewo, zapraszam serdecznie, choć teraz tutaj będzie ogród w stylu angielskim, bez strzyżenia trawników. Jaki by on nie był zawsze jesteś mile widzianym gościem :)
Podziwiam Twoją konsekwencję i dojrzałość w samoocenie. A zaglądać nie przestanę, mimo różnic jakie nas dzielą dużo się tu dowiedziałam o ....sobie. Zazdroszczę Ci tej otwartości, ja mam kompletną blokadę. Cieszę się, że jesteś.
UsuńEwa,
Usuńtutaj się tej otwartości uczyłam. Na tym i na poprzednim blogu. Byłam tak zablokowana, że aż się musiałam ukrywać za wierszami, żeby cokolwiek z siebie wydusić ;-))
Ale warto było. Teraz mi znacznie lżej. Pozbywam się wielu frustracji za pomocą słów. :)
Ja też się cieszę z Ciebie i Twojego ogrodu. :*
Ps. A jeśli z blokad sobie zdajesz sprawę, to już bardzo dużo.
Witam...
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było... dawno nic nie napisałam, tutaj, chociaż jestem i Cię obserwuję, czytam, zagłębiam się w każde Twoje słowo... i tak właśnie było po tym tekście, po tych słowach... i nadal jak go czytam mam wrażenie jakby to było o mnie... nie wiem.. bardzo rozumiem to co napisałaś ... i nadal w głowie głębią mi wiele niejasnych myśli... zastanawiam się, głęboko zastanawiam się nad sobą, nad swoimi wyborami i stwierdzam, że w większości nie rozumiem siebie, ani swoich wyborów... chociaż, z drugiej strony wierzę w siebie i uśmiecham się, jakaś taka we mnie siedzi dwoistość.... ale właśnie dzięki tym Twoim słowom zrozumiałam pewne sprawy.... i chyba o to właśnie chodzi... żeby zrozumieć siebie i zaakceptować to, co siedzi wewnątrz nas...
Pozdrawiam :*
Cząstko,
Usuńbardzo Ci jestem wdzięczna za to, co napisałaś. Że coś zrozumiałaś na skutek tych słów, że jakąś swoją Amerykę odkryłaś. :*
Często się waham nad publikacją takich tekstów, bo one są tak osobiste, że wręcz nie mam odwagi nimi zawracać głowy innym ludziom, jednak zawsze blog był dla mnie jakimś rodzajem rozmowy z samą sobą. Tę rozmowę obserwują inni, czasem się włączają, często zmieniają jej przebieg, bo wszyscy jesteśmy jak naczynia połączone, prawda? Jeśli Ciebie boli, to ja też niejako poczuję ten ból. Jeśli jesteś szczęśliwa, ja też zaczynam się uśmiechać. :) Cieszę się, że razem odkryłyśmy jakąś Amerykę :))
Hm, ten "robak" nie podjadał, ten robak - ostrzegał. On się nie skrył, ale musiał ustąpić. Przed tym, co nazywa się "zajmowaniem sobą", a jest spora, wręcz zasadnicza różnica pomiędzy "pisaniem o sobie" a "zajmowaniem się sobą". Teraz się "zajmujesz" - poparcie będzie, tak czyni większość z nas, z różnym skutkiem, najczęściej dobrym, bo "nie piszą o sobie". Ale jeśli się już pisze - to wiąże się to z - niejako - obowiązkiem - także zobaczenia siebie. W życiu nie spotkałem kobiety, która chciałaby siebie naprawdę zobaczyć, chociaż parę z nich pisało (ale ja ich nie spotkałem)...A zobaczyć siebie - a nie jakąś "cząstkę Kosmosu" (kobiety lubią być czasem "takie malutkie", te bardziej inteligentne nazywają to Kosmosem) - to zadanie wymagające odwagi. "robak" to tylko alibi dla strachu. Mniej więcej. :) A poza tym - kto to niby powiedział, że pisanie to przyjemne zajęcie? A wiersze? Przy nich paru ocipiało, taka to przyjemność!
OdpowiedzUsuń