czwartek, 18 grudnia 2014

Leśny diabeł część 4.


James Dean


Udało się na czas napisać drogę rozwijającą się w stronę ludzkich siedzib. Udało się zbudować miasteczko,  wyłożyć kamieniem mały ryneczek, poustawiać ławki, a na jednej z nich położyć miejscowego pijaka. Leśny diabeł szedł, a po wejściu do miasteczka zaczął się skradać. Jego przejście przez rynek polegało na wykonywaniu wielkich skoków od ławki do ławki. Za każdą z nich siedział chwilę przyczajony i rozglądał się, a zyskawszy pewność, że mieszkańcy jeszcze śpią, ruszał dalej. Właśnie wykonał długiego susa do następnej ławki, ale odskoczył od niej przerażony: na ławce ktoś był! W dodatku leżąca postać  podniosła głowę i wymamrotała nieprzytomnie: ,,Napiję się z tobą, ale ty stawiasz…” Diabeł czmychnął czym prędzej, bowiem czyjeś spojrzenie mogło osłabić jego moc. Zdążył jednak zauważyć wielkie, białe skrzydła leżące pod ławką. Wyglądały nierealnie i biła od nich nieprzyjazna czarciej braci woń kadzidła i opłatka. Najwyraźniej pijak zrzucił skrzydła z ramion, żeby nie uwierały podczas snu.
Diabeł zmierzał do domu kobiety, która kiedyś leczyła mu owrzodziałe kopyto. W wąskiej uliczce poczuł zapach ludzkich ciał, który smagnął jego czarną duszę  palącą tęsknotą. W przypływie słabości zatrzymał się przy jednym z niskich domów i przylgnął policzkiem do szyby, próbując coś za nią zobaczyć. Wyczuł za szkłem ciepło. Zaskowyczał żałośnie i pomknął co tchu, aby zdążyć przed nastaniem świtu. Jest już blisko, coraz bliżej…,, Jeszcze tylko kilka domów i będę” - pomyślał. W następnej chwili przestraszył się bezczelnością tej myśli. Przecież diabłów nie ma! Jakim sposobem więc on może być? Rogate stworzenia z widłami zostały wymyślone do straszenia dzieci. Jednak diabeł musi zaistnieć, znaczenia muszą się zagęścić, scalić i poukładać w postać diabła, bowiem w opowieści pojawiła się gorąca potrzeba przylgnięcia do kobiecego ciała, zatem ktoś tej potrzeby musi doświadczać. I tym kimś będzie diabeł, za którym owo pragnienie będzie postępowało krok w krok, deptało mu po piętach, wlokło za nim niczym ogon z kępką czarnych włosów na czubku. Widać już dom, w nim białe drzwi, do których wiedzie zaledwie kilka schodków. Diabeł skupił łakome spojrzenie na klamce i już miał ją nacisnąć... Stop akcja! Zastanów się, diable: kobieta jest przecież mężatką! Ktoś inny ma prawo do zapachu jej włosów i rozłożystych bioder. Komuś innemu gotuje mleko. Diabeł pochylił się i zajrzał przez dziurkę od klucza. Niewiele zobaczył. Obszedł dom dokoła, zajrzał przez każde okno. Wciągał w nozdrza powietrze, węszył, chciał wytropić w pobliżu zapach mężczyzny. W końcu stwierdził, że w domu oprócz kobiety jest tylko kot. Diabeł zachichotał, z uciechy zatarł ręce. Później zmienił stan skupienia na lotny, stał się w smugą dymu, która niepostrzeżenie wsunęła się do domu przez szczelinę pod drzwiami. Kobieta siedziała nadal z kotem na kolanach oparta plecami o piec i śpiewała cicho. Głaskała czarne futerko swojego pupila. Wtem kot gwałtownie zeskoczył z jej kolan na środek kuchni. Wyprężył ogon, zjeżył sierść i zaczął wydawać z siebie tak dzikie, przeszywające dźwięki, że kobieta cofnęła się o kilka kroków przerażona. W dodatku przez ułamek sekundy kot wydał się jej znacznie większy! Było to tak zaskakujące, iż uznała  to za przywidzenie. Nie zauważyła przecież, że diabeł pod postacią smugi dymu wstąpił w zwierzę. Kot jednym westchnięciem wciągnął go w siebie. Diabeł nie był w ciemię bity;  wiedział, że z tymi rogami i kopytami kobieta go nie zechce. Mógłby przybrać postać Jamesa Deana, ale wówczas musiałby zgładzić jej męża. I nie miał pewności, którego z nich by wybrała, bo nawet diabeł nie zrozumie kobiety. Wolał zdobyć jej względy sposobem mniej krwawym. Wielu jego pobratymców ulegało pokusie wcielania się w pięknych mężczyzn, a później cierpieli katusze kobiecych dąsów, szczebiotów i odtrącenia. Wcielenie w kota było znacznie pewniejsze.
Kobieta ostrożnie zbliżyła się do dziwnie zachowującego się kota i czule do niego przemówiła. Zwierzę nagle złagodniało, jak gdyby nigdy nic zbliżyło się do niej i zaczęło łasić, domagając się pieszczot. Kobieta wzięła kota na ręce, po czym usadowiła się na poprzednim miejscu przy piecu, kładąc sobie pupila na kolanach. Pod dotykiem jej dłoni diabeł wyginał się i prężył, wydając z siebie rozkoszne kocie mruczando. Wiedział, że to szczęście nie potrwa długo. Przeminie jak błysk światła, bo czymże jest życie kota czy też człowieka w porównaniu z nieśmiertelnością diabła? Jednak dobre i to w bezmiarze nudnej nieśmiertelności. Nagle kobieta zesztywniała, porwała dłonie od jego sierści i krzyknęła:
-Skąd ty masz tyle pcheł?! Muszę cię wykąpać! Zaraz zagrzeję wody.
Diabeł zadrżał. ,,A jeśli to będzie woda święcona?” ( cdn)

33 komentarze:

  1. :)))))

    ale kąpać kota ??

    (byle nie wyżymać :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))

      Już tu byłaś?? :))

      Ale to diabeł! Można by go chociaż przez praskę w starej ,,Frani" przepuścić ;-))

      Usuń
  2. Diabeł czy nie, póki jest kotem, łapy od niego precz :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha

      Co mi zrobisz jak mnie złapiesz??

      Ps. Przecież nie będę przez jakiegoś kota od nowa pisała, zlituj się! :)))))))))

      Usuń
  3. no ale, pomyślałam sobie, kot musi zwiac z tej kapieli, przynajmniej póki siedzi w nim czort, musi spieprzać gdzie go oczy poniosą, potem wróci, spoko luz .. :)
    Diabeł musi sobie znaleźć jakieś inne źródło pieszczot, daj mu jakąś perwersyjna singielkę, dobra ?? :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Spieprzać" ???
      A cóż to za słownictwo, Młoda Damo! :)))))))))

      Czemu akurat singielkę? Wiesz, jakie perwersyjne bywają mężatki?? ;)))))))))

      Usuń
  4. och, nawet nie śmiem prosić o wybaczenie :P
    Mężatki bywaja perwersyjne, ale z singielkami jest mniej komplikacji i rzadziej można dostać po ryju. TFU!! Po buzi ;))
    A w ogóle to ten diabeł taki jest wrażliwy i delikatny, i jakieś budzi we mnie ciepłe uczucia. No weź:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy pociąg do diabolicznych typów, co? ;)))

      Usuń
    2. Żółwik ;)
      Też mi się optyka w ostatnim czasie zmieniła.

      Usuń
  5. A gdzie jest jakiś psi aniołek? :D koniecznie z kosmatym ogonem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś,
      psi aniołek jeszcze się nie wykluł z jajka mojej głowy, ale kto wie? ;-)

      Usuń
  6. ki diabeł z tym diabłem ?! ;))))

    Świetne, z niecierpliwością czekam na więcej, mój Ty "wszechobecny duchu unoszący się nad światem bohaterów" :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, czy Twoje przewidywania się sprawdzą. Pojechałam po bandzie ;-))

      Usuń
  7. No to akcja nabiera rozpędu...ho,ho...diabełek nie w ciemię bity ...jest w dobrych rękach...ciekawe jak zniesie kąpiel ?:)
    Ale ten uskrzydlony osobnik w stanie upojenia jest wielce intrygujący...:)
    Pozdrowionka....miau :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dalio,
      jesteś bardzo uważną czytelniczką. Sądziłam, że osobnika z ławeczki nikt nie wyłowi ;-)
      Miau, miau :)))

      Usuń
  8. Łał, kot w kąpieli? Co się będzie gotowało w następnym odcinku :).
    Kiedy doszłam do miejsca, kiedy diabeł zobaczył anioła, myślałam, że będzie konfrontacja. W ruch pójdą pióra, kopyta i ogony. Musisz ich jakoś jeszcze spiknąć :).
    Czeka mnie jeszcze przejażdżka po wsześniejszych częściach :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kadarko,
      fajnie, że znów jesteś. :)
      Trafiłaś na moment, kiedy materia znaczeń zaczyna się zagęszczać, ale nadal nie bardzo wie, jaką przybrać postać. Pióra z kopytami - istny Armagedon! ;-))

      Usuń
  9. Cha, cha, wciągnęła mnie diabelska opowieść na maksa, zacieram rączki na ciąg dalszy! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cha, cha, wciągnęła mnie diabelska opowieść na maksa, zacieram rączki na ciąg dalszy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko,
      cieszę się, że Cię wciągnęła, ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca...:)))

      Usuń
  11. Robi się diabelsko ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Emmo,
    poprawiłaś mi nastrój i nawet (na chwilę) uchroniłaś przed sennością.
    Mam lepiej niż inni, którzy zajrzeli wcześniej, bo czytam wszystkie części dopiero dziś, jedną po drugiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wiem, że wylądowałaś, wróciłaś na ziemię, ale jednak radziłabym się trzymać ostatniego zdania. Ono powinno mimo wszystko NADAL poprawiać nastrój. :)

      Usuń
  13. Emmo, przecież każdy wie, że w stu stopniach Celcjusza odparuje nawet świętość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś Cię musiał wyprać i wygotować, Diable :)))

      Usuń
  14. Diabeł idzie pewnym siebie krokiem, nie skrada się i doskonale wie, że jest. Nie przybiera postaci, bo zawsze ją miał. Przyciąga uwagę w chwili, kiedy uzna za stosowne. Objawia się jako nic niepokojącego zewnętrznie. Uspokaja sumienie. Budzi przed nim obawy. Sumienie czyni podejrzanym. Reflektuje światło padające na niego przypadkiem lub, znacznie rzadziej, celowo. Zależnie od okoliczności zaprzecza lub potwierdza swoje istnienie, bo prawda nie ma dla niego większego znaczenia. Jest tylko narzędziem. Używa prawdy jak młotka czy miotły. Może na niej jechać lub w niej się pławić. Tak samo jak kłamstwo. To też tylko narzędzie. I nic więcej. Diabeł nie kocha nikogo, poza sobą, stą prawda czy kłamstwo są tylko narzędziami. Nie zdobywa ludzkich dusz ani na nie specjalnie nie czyha - same do niego się garną jak ćmy do światła. A co robi diabeł, kiedy spotka anioła? Najczęściej zabija. Anioły są jak dobro. Są śmiertelne albo przemijają. A zło trwa wiecznie i ludzie to wiedzą, więc o nie nie proszą, bo po co prosić o to, co już jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. koleś,
      dziękuję za dający do myślenia komentarz. Jeszcze nie wiem, co odpowiedzieć, bo dopiero dziś w tej chwili przeczytałam i nie do końca tak na gorąco ogarniam wszystkie wątki, które poruszyłeś.

      Nie bardzo wierzę w to, że ludzkie dusze się garną do zła. Myślę, że wręcz przeciwnie. Może to idealistyczne myślenie, może? Wydaje mi się, że zło jest wynikiem braku świadomości, wąskim spojrzeniem na rzeczywistość, spojrzeniem nie obejmującym innych, tylko swój własny bardzo doraźny interes.
      Ponadto myślę, że tematu Zła nie wyjaśnimy, bo jesteśmy za mali. :) Przynajmniej ja się nie czuję na siłach. Jakoś go oswajam na ile mogę, czasem omijam, gdy nie mieści się w głowie...A czasem odbieram powagę - jak w tym wypadku trochę jest.

      Dziękuję za ciekawy komentarz i przepraszam, że - znów! - z opóźnieniem...:))

      Usuń

Zblogowani

zBLOGowani.pl