Nicholas Bell |
Ogranicza pole widzenia, zawęża świadomość, która koncentruje się tylko na przyczynie lęku lub nawet nie tyle na niej, a na samym lęku, bo przyczynę czasem ciężko uchwycić, rozpoznać i nazwać. Wówczas człowiek zamienia się w kreta. Grzebie łapkami, przedziera się po omacku przez oporną przestrzeń i brnie ciasnym korytarzem przez życie. Od czasu do czasu wystawia głowę na powierzchnię, poznaje nowych ludzi, maluje obrazy, idzie ze znajomymi do knajpy lub zapisuje się do klubu dyskusyjnego, ale oślepiony światłem szybko czmycha pod ziemię. Zostawia na trawniku kopiec. To jego wołanie: znajdźcie mnie, tędy można do mnie trafić, hop hop! Jednak gdy ktoś zbyt raptownie próbuje zajrzeć do jego podziemnego królestwa lub chce go wyciągnąć na słońce, prycha i wystawia śmieszne ząbki. Nie jest mu dobrze pod ziemią, ale kret nie jest przystosowany do życia na łące i podziwiania kwiatów. On woli wąchać korzonki, bo ich zapach już zna. Ciasny korytarz lęku nie ma dla niego tajemnic, a trawnik ma ich wiele.
Albo inne porównanie: człowiek owładnięty lękiem jest jak górnik z latarką na czole. Wąski strumień świadomości to pasmo światła zogniskowane na jednym punkcie, a z jednej i drugiej strony twarda, zimna ciemność, która na niego napiera. Nic to. Trzeba iść…
A gdyby tak wyregulować guziczek latarki tak, aby światło świadomości rozchodziło się na boki? Może tam, gdzie górnik widzi tylko twardą ścianę, rosną drzewa i śpiewają ptaki? Może tam jest przestrzeń i otwarty horyzont? Może są jeziora o szmaragdowych wodach, nad którymi kumkają żaby?
Rozgarniasz łapkami mrok i myślisz: gdzie jest ten guziczek? Gdzie on jest??
Wreszcie go znajdujesz, przyciskasz i i ciepłe światło rozpływa się dokoła. Robi się jasno aż po horyzont. Przypominasz sobie, że oprócz krecich łapek masz także skrzydła. Rozprostowujesz je, bo zdrętwiały pod ziemią i lecisz, lecisz nad szmaragdową taflą spokojnej wody. I obejmujesz spojrzeniem całe to piękno...
Rozgarniasz łapkami mrok i myślisz: gdzie jest ten guziczek? Gdzie on jest??
Wreszcie go znajdujesz, przyciskasz i i ciepłe światło rozpływa się dokoła. Robi się jasno aż po horyzont. Przypominasz sobie, że oprócz krecich łapek masz także skrzydła. Rozprostowujesz je, bo zdrętwiały pod ziemią i lecisz, lecisz nad szmaragdową taflą spokojnej wody. I obejmujesz spojrzeniem całe to piękno...
O widzisz? Zaczynasz lecieć:* pięknie...i zobaczyć to wszystko wokól z lotu ptaka...w promieniach słońca ...to jest to...:*:):):)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńTo jest lot tej żaby, która kumka nad wodą :)))
Ale zauważ: żaba też jest przez ułamek sekundy w powietrzu :)))
Hehe...czy to żaba czy kret...czy co tam jeszcze...wyrzucamy lęk, otwieramy szeroko oczy i lecimy...:):) życie to ułamki sekund...a lęk blokuje..
UsuńL jak LOT :P
UsuńMasz całkowitą rację, choć ten lęk lubi się do człowieka przyczepić jak rzep do psiego ogona. A czasem na odwrót - człowiek się czepia lęku, woli się schować w krecim korytarzu.
UsuńByle nie zapomnieć o skrzydłach...:)
Ej, czemu od razu tego tak nie nazwałam??
UsuńBo się chwyciłaś lęku...on wcale Cię nie potrzebuje...a lot i owszem...Musiałam odciąć linkę hehe:) temu...:*
UsuńNo dobra. ;P może nie udało mi się jej odciąć zupełnie, ale przynajmniej trochę ją poluźniłam , tę od lęku:) No i doczepiłam nową LOT:):):)
UsuńTrzymaj się tej nowej i wypatruj krecicy - może uchwyci koniuszek :))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA propos lotu i siadania na gałęzi ;-)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/DzienDobryBieszczady/photos/a.172319709587539.1073741828.171169989702511/410141332472041/?type=1&theater
Łaaał...!
Usuńfibula, zafundowałaś mi totalny odlot!
Kocham Bieszczady, mam z nimi mnóstwo wspomnień. Pobuszowałam na tej stronie i ... odleciałam myślami do Cisnej i okolic... Dziękuję . :)
:-) :-)
UsuńJest taki cytat Tolkiena " Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie. " - błędne koło , znam to dobrze ...lepsze te korzonki w ciemnym tunelu bo znajome ale nawet ten tunel nie zapewni spokoju, jedynie wegetację i powolną utratę zmysłów - lęk jest zabójczy dla serca, umysłu, duszy , ciała - ogranicza , blokuje , paraliżuje, wyczerpuje...lęk czy lot - trafiłaś w samo sedno :) niby wybór jest prosty lecz trzeba poczuć siłę lęku aby wiedzieć że jednak nie dla wszystkich...jakże mi bliski jest Twój dzisiejszy tekst - lek jest iluzją tylko że bardzo prawdziwą ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie :)
ps. Emmo jak Ty wyszukujesz te cudne zdjęcia ?
OdpowiedzUsuńDalio,
Usuńlęk jest tak powszechny, że już nawet sobie nie zdajemy sprawy z jego istnienia. Jest jak powietrze, którym się oddycha i nie wie, że jest. Akurat to powietrze pod ziemią jest nieświeże, trujące. Strach o wiele łatwiej rozpoznać i zlokalizować, bo jest intensywny. A lęk to taki podstępny odsysacz energii, który działa z ukrycia, ale systematycznie, nieustannie i skutecznie...
Wiesz... wydaje mi się, że on wynika z próby bronienia własnych granic... ma to jakiś sens? Możliwe, że nie, bo przecież od małego uczy się nas stawiania tych granic...Możliwe, że bredzę ;-))
To raczej zdjęcia wyszukują mnie ;-)
Tak sobie myślę po swojemu a może z przewlekłego napięcia ciała i umysłu ? Zauważyłam że napięcie jest wiernym sprzymierzeńcem lęku ...razem są naprawdę potężni... lęk powoduje napięcie czy też napięcie potęguje lęk ? naprawdę zawiłe :) strach jest nagły - ostrzega nas przed zagrożeniem ale już zbyt intensywny, ponad siły , wprowadza ciało w stan ciągłego napięcia, wypatrywania zagrożenia , czuwania i przeradza się w bezpodstawny uciążliwy lęk...bronienie własnych granic , dlaczego nie ? czuwamy aby nikt ich nie naruszał...to już bardzo osobiste wrażenie ...a co je narusza , co sprawia ze czujemy się zagrożeni ? w sumie tak naprawdę myślę ze przeciwnie, wlaśnie od dziecka nasze granice są już na siłę naruszane i chyba tylko praca nad sobą może dać odpowiedz . Ostatnio poważnie myślę nad medytacją , nigdy jej świadomie nie praktykowałam , nie mam doświadczenia ani prowadzącego "mistrza" ale ...zobaczymy :)
UsuńDalio!!! Czarownico jedna! Czytasz w mojej głowie, już Ci to mówiłam! :)))
UsuńJa też myślę o medytacji, na razie tylko myślę, ale od czegoś trzeba zacząć ;-)
Na pewno jest to ten rodzaj aktywności - o ile to można nazwać aktywnością - który by mi bardzo odpowiadał. Sporty ekstremalne nie wchodzą w grę, bo się boję urazów i fizycznego lęku przed upadkiem nie pokonam.
A co do reszty: może właśnie to naruszanie granic w dzieciństwie wywołuje później odruch obronny i reakcje lękowe?
A jeśli coś zadziałasz w temacie medytacji, to koniecznie daj mi jakiś znak...
Myśli się przenikają i wibrują ...:)
UsuńDam znać , oczywiście :)
Taak, z lękiem jest i tak... :)
OdpowiedzUsuńCzęść moich lęków wynikała z tego, że próbowałam dobrze wypaść. A jak już mi się udało, to chciałam ten stan zatrzymać.
UsuńBrzmi znajomo... Aż nazbyt...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znajomo z naciskiem na latanie :*
UsuńMagiczny guziczek... :) Ja swojego nadal szukam-boje się tylko, że jak już go znajdę i rozprostuję zdrętwiałe skrzydełka, to znajdzie się ktoś kto mi je przetrąci :))
OdpowiedzUsuń:))
Maminko,
Usuńa przypomnij sobie, ile już razy miałaś przetrącone skrzydełka? Na pewno wiele. Założę się, że w grę nie wchodziły dramaty typu złamany obcas, tylko znacznie poważniejsze sprawy. I jakoś nadal latasz! Czemu i teraz nie miałabyś się wygrzebać?
Jeśli warto pamiętać ciężkie chwile, to tylko dlatego...:)
Jak zawsze w samo sedno :)
OdpowiedzUsuńMartuś,
UsuńTy masz skrzydła ex definitione. Nazwisko zobowiązuje :)
Taki lęk jest jak wierny pies. Zawsze przy nodze. Nawet jak nie zwracamy na niego uwagi to on i tak jest i od czasu do czasu ociera się o łydki. Czyż można pozbyć się wiernego przyjaciela?
OdpowiedzUsuńLęk to taki przyjaciel, o którym mogłabym zanucić : ,,gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę..."
UsuńBez ciągu dalszego tej piosenki. ;-)
Koniecznie trzeba probowac ujarzmiać leki, zaciemniają obraz rzeczywistości, przeszkadzają żyć, budują nieufność, bywają czystą imaginacja, są nieracjonalne, podcinają skrzydła... walczę z nimi, bo wiem, że nie wnosza nic konstruktywnego w moje życie, a jednak... ciągle w durzej mierze jestem zbudowana z lęku...
OdpowiedzUsuń