abercanda |
Odsunął myśl o kąpieli na dalszy plan. Po tym bezmiarze zimnej samotności i tułaczki po lasach trafił do Arkadii. Wieczność skropliła się do tej jednej chwili, dwa pociągi mijały się i przez chwilę jechały po równoległych torach w długim spojrzeniu, jakie wymienili ze sobą kobieta i jej czarny kot. Ona mu pokazała ukryte pod rzęsami dwa zielone jeziorka, a on jej złote księżyce w pełni. Pod dotykiem jej dłoni doznawał uczuć, których nie potrafiłby nazwać. Ale zaraz poczuł na końcu ogona charakterystyczne mrowienie, które zwiastowało jakieś zmiany w układzie planet.
Oto potężny podmuch wiatru podnosi się zza północnej ściany lasu, zatacza łuk wokół miasteczka, wiruje coraz szybciej, nabiera rozpędu i mocy, aż zmienia się w trąbę powietrzną. Nawałnica wirując zbliżyła się do ryneczku, podnosi ławki i wyrywa drzewa z korzeniami.
Wicher niesie chmurę suchego piachu, którym z minuty na minutę zaciera napisane przez Emmę słowa, pokrywa całe zdania, zasypuje klawiaturę, wciska się do oczu i ust, myli znaczenia i odkleja sensy od słów. Coraz trudniej jest pisać…
Kiedyś musiało wyjść na jaw, że miasteczko było z papieru, a kobieta mieszkała w domku z kart i była jedną z dam w talii. Kim byli wszyscy? Diabeł i kot? A kim pijak z miasteczka? Tylko bytami potencjalnymi, których żywot nigdy nie bywa kalany piętnem cierpienia, ani też miłość na nich nie kładzie płomiennych stygmatów. Byty potencjalne są skazane na czyjeś widzimisię. Słowo koniec niczym trąba powietrzna odsyła je w otchłań. Po końcu musi zamilknąć wszelki głos.
Tak więc nie ma miasteczka, nie ma kobiety ni kota. Leśny diabeł już nie istnieje. Nie wierzycie? Idźcie do lasu, odszukajcie polanę ze starym dębem i zajrzyjcie do dziupli: jest pusta. Na przeciąg kilku dni abecadło porosło sierścią i miało rogi. Nic więcej.
Ślimak śliskim odwłokiem kreśli tajemny ślad na pniu drzewa i chowa się do skorupy. Tym właśnie są słowa: śladem ślimaka na drzewie. Niczym, doprawdy niczym są więcej. A czymże ty jesteś, który czytałeś te słowa? Kępką mchu w lesie bytów. Cóż zatem mech by mogło zasmucać?
KONIEC
Świetne zakończenie... Całość również :D.
OdpowiedzUsuńSerio?? Dzięki, chyba się zarumieniłam z ukontentowania ;-))
UsuńFajnie opowiadanie. Z głębią :) Zamyśliłam się...
OdpowiedzUsuńA powiem Ci Kadarko, że ja też. Mogłam polecieć w fabułę, kusiło mnie nawet, ale...ale piasek mi zasypał klawiaturę ;-)
Usuńllllubię! :)
OdpowiedzUsuńDzięki za lajka, Aneta! :))
UsuńI to już koniec? Jeśli tak to wielka szkoda :(
OdpowiedzUsuńPIENKNE :)
Chciałam się uporać z tym diabłem do świąt! :)))
UsuńUściski, Maminko :**
No i bardzo dobrze, że diabełek odszedł na święta:):P
OdpowiedzUsuńsunrise,
Usuńteraz będę mogła szukać aniołka ;-)
Teraz już mi nie do śmiechu, jakem kępka mchu. ;-)
OdpowiedzUsuńfibula,
Usuńależ wręcz przeciwnie! Wiem, ja mam jakieś niestandardowe postrzeganie, ale mnie świadomość własnej znikomości uleczyła z wielu niepotrzebnych frustracji, zdjęła mi z ramion spory bagaż, który dźwigałam zupełnie niepotrzebnie.
Emmo, nawet, jeśli z lekka gruchnęłam przy lądowaniu, to tylko dlatego, że dałam się ponieść Twojej opowieści kilkuczęściowej. :-)
UsuńA skoro święta tuż-tuż, to przyłączam się do słów A. Poniedzielskiego (boś wspomniała, że lubisz gościa ;-)): "Idą święta. Niechby upłynęły w atmosferze konsensusu. Wewnętrznego i Zewnętrznego. Niechby to, co chcemy zrobić dobrego było bliżej tego co robimy. A to, czego złego zrobić nie chcemy, jak najbardziej nie róbmy."
fibula,
Usuńna to liczyłam, że się dasz ponieść :))
Dziękuję! Poniedzielski jak zwykle akuratny :)
:):)
OdpowiedzUsuńja tam jestem trzciną (myślącą:) )
:*:*
W takim razie wiesz, dlaczego takie zakończenie a nie inne ;-)
UsuńMimo wszytko, szkoda mi tego diabła, którego nie ma.
OdpowiedzUsuńIna,
Usuńteraz trzeba wypatrywać aniołków i prezentów gwiazdkowych ;-))
Po ciężkiej, fizycznej pracy (czytaj: porządkach świątecznych) postanowiłam sobie podarować chwilkę z lekturą. Zaczęłam oczywiście od pierwszej części. Fajnie było przenieść się w ten tajemny świat. Ależ Ty masz Emmo styl! Chciałabym malować tak jak Ty piszesz. Powinnaś wydać książkę, kupiłabym na pewno.
OdpowiedzUsuńEwa,
Usuńbardzo mi pochlebiasz, przynajmniej wiem, że warto pisać, jeśli to komuś daje odskocznię. Dla siebie samej chyba by mi się nie chciało ;-) Dla mnie tym właśnie jest pisanie: trochę zabawą, trochę urozmaiceniem codzienności, ale chyba głównie próbą porządkowania tego chaosu, który noszę w głowie ;p)) Przynajmniej na tym etapie, bo wiersze powodowały raczej narastanie chaosu, dlatego je sobie odpuściłam. Serdeczności i podziękowania :)
Jak to co zasmuca mech? Jak się nie zasmucać, gdy ciałem jest się ciągle na Północy, a serce ciągnie na Południe?:D
OdpowiedzUsuńMiko,
Usuńwskakuj w pociąg i śmigaj w dół mapy :)))
Będę czekała z czekoladkami i miseczką truskawek na peronie :)))
A wódka to gdzie?:D
OdpowiedzUsuńJak to gdzie? W barku :)))
UsuńTo już na dworcu chciałeś zacząć imprezę?? ;)))
Emmo wcieło mnie od pierwszego słowa...
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o niebycie, bo kim jestem ja?
Popłynęłam z Twoimi słowami
Bravo
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Asia,
Usuńwreszcie jesteś! Zaczynałam się martwić...
Cieszę się bardzo, że się podoba:***
Wygląda na to że tą "diabelską" opowieść porwało tornado...być może odrodzi się w magicznej krainie ...ale to już będzie całkiem inna historia :)))
OdpowiedzUsuńKępka mchu śle pozdrowienia ...:)
Jedna z nielicznych kępek, która jest świadoma bycia kępką :))
UsuńSerdeczności, Dalio :*
Coś się zawsze odradza...