sobota, 11 stycznia 2014

Staruszka







Pod jej drewnianym domem rosła stara jabłoń. Sękatymi gałęziami rozgarniała powietrze na tym kawałku ogrodu, który nadal bronił swojego prawa do istnienia. Jabłoń na przekór spierzchniętej korze i kruchości gałęzi próbowała sięgać po światło, choć nieubłagane prawa natury sprawiały, że na usychających gałęziach co roku było coraz mniej owoców. Z tyłu za pomalowaną na niebiesko chałupką rosły też inne drzewa owocowe, krzak porzeczki, rządek malin i kilka nierównych grządek z jarzynami. Jednak królową tego skrawka ziemi była stara jabłoń. Chałupce i kępce drzew otuchy dodawało sąsiedztwo Góry, u podnóża której znajdował się ogród.
Obok zagrody staruszki coraz bardziej rozrastała się  asfaltowa zajezdnia - Ziemia Obiecana dla kierowców. Zajezdnia rozrastała się i puchła kolejnymi budkami z kebabem, kramikami z pepsi, słodyczami, barem, a nawet mikroskopijnym kinem z salą dla kilkunastu widzów. Na frontowej ścianie niezgrabnego barakowatego budynku widniał neonowy szyld: ,,Tanie noclegi”.  Pokoiki zwykle wynajmowali kierowcy TIR-ów, gdyż miejsce to znajdowało się przy ruchliwej trasie przelotowej. Zagroda zaś malała, kurczyła się, zapadała w sobie i jakby cofała pod naporem zajezdni.
Wokół domku był rozpadający się drewniany płot, a wokół zajezdni betonowe ogrodzenie, które ostentacyjnie akcentowało swoją wyższość nad zmurszałymi sztachetami. Między płotem a betonowym ogrodzeniem, w wąskim pasku ziemi niczyjej, było królestwo śmieci. Papierki po lodach, butelki po pepsi i foliowe worki zbierały się tam, oddając się nikomu niepotrzebnemu trwaniu. Latem ten przesmyk między jednym ogrodzeniem a drugim stawał się rajem dla owadów, wylizujących z zapałem resztki słodyczy z papierków.
Tego dnia staruszka wstała jeszcze wcześniej niż zwykle. Otworzyła ciężkie drzwi, stanęła na wydeptanym, zapadniętym progu i zawołała słabym, drżącym głosem:
- Azorek! Azorek!
Natychmiast z budy stojącej pod płotem wychyliła się kosmata mordka psa. Zwierzę merdając ogonem, kuląc uszy i popiskując ze szczęścia podbiegło do swojej pani i zaczęło krążyć wokół jej nóg. Pies skakał, łasił się, w końcu oparł przednie łapy na brzuchu staruszki, omal jej nie przewracając, w tej pozycji przeciągnął się, ziewnął i z tym większą energią wrócił do rytuału powitalnego wokół jej nóg. Był to codzienny taniec bezgranicznej i ślepej miłości, od którego staruszka i Azor zaczynali każdy w wielu wspólnie przeżytych dni. Po tym powitaniu Staruszka cofnęła się do wnętrza domu i zaraz wyszła z obtłuczonym rondlem, w którym wyniosła mleko z kilkoma kawałkami pływającego w nim chleba. Sięgnęła pewnym ruchem w miejsce po lewej stronie drzwi, gdzie zawsze trzymała sękaty, wygładzony od długiego używania kijek, który jej służył za laskę. Później podpierając się i kołysząc, poczłapała w kierunku budy, gdzie Azorek miał miskę. Wlała zawartość rondla do psiej miski i chwilę głaskała kudłate plecy kundla, który łapczywie rzucił się na jedzenie.
- Naści, najedz się, najedz - powtarzała, a jej haczykowate, zgrubiałe palce, przypominające gałęzie jabłoni, błądziły po psim grzbiecie. Popękana dłoń staruszki chłonęła ciepło i miękkość psiej sierści. Obydwoje z równą intensywnością pragnęli dotyku. Pies, nie przerywając chłeptania mleka, merdał ogonem, a staruszka wyjmowała mu źdźbła siana i suche łuski ziaren z gęstej, zmierzwionej sierści. W pewnej chwili podniosła wzrok, gdyż od zajezdni dobiegły do jej uszu ludzkie głosy. Grupa ludzi zmierzała od przystanku autobusowego w stronę baru. Słychać było śmiechy, nawoływania i podniesione głosy. W pewnej chwili od grupy odłączyło się kilka kobiet. Zatrzymały się i zaczęły nawzajem przekrzykiwać.Jedna najbardziej wojowniczo nastawiona wymachiwała rękami, a jej nieprzyjemny, ostry głos słychać było w całej okolicy. Reszta poszła dalej. Ktoś się obejrzał, ktoś inny chciał wrócić, aby je uspokoić i rozdzielić, gdyż wszystko wskazywało na to, że zaczną się bić. Jednak z odezwał się nawołujący głos:
- Daj spokój! Nie zawracaj sobie nimi głowy! Przecież je znasz!

Tymczasem Azorek skończył jeść. Staruszka przysiadła na pniaku do rąbania drzewa, a na ten sygnał Azorek położył jej łeb na kolanach. Ona wyjęła z kieszonki fartucha pokrzywiony grzebień i wyczesując paprochy z psich kudłów mówiła:
- Bo widzisz, Azorek, to jest tak...Jak weźmiesz dojrzały kłos i rozetrzesz palcami, to w rękach ci zostanie  ziarno i plewy. Jak w to dmuchniesz, to plewy i kurz polecą, ale ziarno zostanie. Byle się nie nachylać nad tym, bo kurz zaprószy oczy.


Z grafiką mam problem, bo znalazłam ją u siebie na dysku pod nazwą ,,inna ryba" (?) 
Jeśli gdzieś tutaj krąży ktoś, kto je zrobił,, to proszę o sygnał, bo nie chciałabym łamać praw autorskich.

52 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. To fajnie.
      Ileż można być Niegrzeczną Dziewczynką ;-)

      Usuń
  2. Grzeczniejesz?? Szkoda trochę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno,
      nie, starzeję się!
      Będę teraz Niegrzeczną Staruszką :))

      Ale fajnie, że macie teraz profile i możecie tutaj bywać!
      Mówię o ludziach z G+.

      Usuń
  3. :)
    ujęło mnie i grafika też


    i w ogóle to nie jesteś tylko Niegrzeczną Dziewczynką, to wcielenie też mi sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że nie tylko :)
      Ta staruszka już od jakiegoś czasu mi siedziała w głowie.
      Dzięki, Dżejku :*

      Usuń
  4. :) ciepłe i mądre
    Kiedy widzę starego człowieka z psem, wiesz nad czym się zastanawiam? Nad tym, że którekolwiek z nich odejdzie pierwsze, to drugie będzie strasznie samotne i będzie bardzo cierpieć. Często mają tylko siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że mają przynajmniej siebie.
      I dobrze, że my ich mamy, bo byśmy zapomnieli, że jest mnóstwo pięknych i dobrych rzeczy, którym warto poświęcać czas i energię.
      Ale są też plewy, dla których nie warto tracić czasu :)

      Usuń
    2. Ale widzisz trochę energii trzeba włożyć i trochę czasu poświecić. Bo i kłos rozetrzeć i dmuchnąć :)

      Usuń
    3. Byle nie za mocno, bo z kurzem i plewami poucieka też ziarno :)

      Usuń
  5. Widzę, że z powodzeniem celujesz i w prozie :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosperiuszu,
      powiedz lepiej, jak Twoja Ellada?
      Wiesz, że trzymam kciuki za nią :)

      Usuń
    2. Ellada wciąż się pisze, obecnie jest na przymusowym wygnaniu, a władzę w Imperium przejął Assan Sterp. Imperium legło w gruzach. Planuję jej powrót przez okupowane ziemie :-))
      Dzięki za trzymanie kciuków, przyda mi się !

      Usuń
    3. Ho ho!
      Niezły kawał literatury szykujesz :)
      Wiedziałam od początku, jakie ziółko z tego Assana.
      Mam nadzieję, że uda Ci się Elladę przekonać do tego, że pokój jest lepszy niż wojna :)

      Usuń
    4. Na razie narasta w niej gniew, zobaczymy co zrobi z Ukrytym Dziedzictwem :-)) Najpierw musi go odnaleźć :-)

      Usuń
    5. Mam nadzieję, że Dziedzictwo nie jest aż tak ukryte, daj jej szansę ;-)

      Usuń
  6. czasami tak trudno oddzielić ziarno od plew...ale Staruszki ze swoim doświadczeniem i mądrością życiową zawsze to potrafią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, Maminko...
      Postanowiłam zadbać o własną Staruszkę. Bardzo jej potrzebuję do tego odsiewania...:)

      Usuń
  7. pięknie napisana historia :) jakbym to widziała na własne oczy. czasami czuję się jak ta staruszka zamknięta we własnym świecie, którego zmurszałe ogrodzenie ledwo dzieli mnie od świata, którego nie rozumiem i który mi się coraz bardziej nie podoba w swojej brutalności, bezmyślności i znieczulicy.
    wiele jest takich miejsc, gdzie nowe wypiera stare, wręcz zadeptuje je. wolę to stare :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polly,
      myślę dokładnie to samo :)
      Nie podoba mi się inwazja betonu na każdy skrawek ziemi. Nie wiem, czy kiedyś mi się uda pogodzić z tym, co się dzieje, w jakim kierunku zmierza świat - a my z nim, bo przecież jesteśmy jego częścią i każdy dorzuca własną cząstkę.

      Cieszę się, że Anioł oczny zadziałał!
      A może to tylko ten rumianek ;-)

      Usuń
    2. a ja myślę, że Anioł Oczny i światło, które wysyłałam do oczu :) kiedyś Ci o tym opowiem :)

      Usuń
    3. Światło wysyłane do oczu...?
      Brzmi naprawdę intrygująco.
      Koniecznie mi o tym opowiedz, Polly :)

      Usuń
  8. Urokliwa ta fotografia, uśmiech modelki, ciepło ...

    Ziarno od plew ale przy oddzielaniu należy być ostrożnym.

    Miłej soboty!: )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, coś może wpaść do oka i zniekształcić sposób widzenia :)

      Dla Ciebie również, dzięki :)

      Usuń
  9. A wiesz, że ostatnio chodzi po mojej głowie zdjęcie staruszki?
    Dobrze się to czyta. Widać kontrast i to jaki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ina,
      ciekawa jestem tego zdjęcia, a zwłaszcza tej staruszki :)
      Twarze starych ludzi to mapa, z której można wyczytać znacznie więcej niż z tych wymodelowanych liftingiem.

      Usuń
  10. Uroda przemija, piękny umysł nigdy. Amatorzy pierwszego są niczym te plewy, pozostali to ziarna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jakie mroki Cię wydały na świat, ale zgadzam się z tym co mówisz.
      Zostanę idealistką po kres moich dni ;-)

      Usuń
    2. Te najmroczniejsze. Więc gdy zobaczyłem światełko w tunelu, to wyszedłem :)

      Usuń
  11. Podoba mi się ta opowieść z jednego powodu. Jak się jest młodym trzeba walczyć, jak te dziewczyny przechodzące drogą a na starość przychodzi do nas wreszcie mądrość i spokój. Każdy wiek ma swoje prawa a prawa młodości wcale nie są gorsze od praw starości :) Podobają mi się te dziewczyny nawet bardziej niż staruszka :) Zapomniałem Cię uprzedzić Emmo, że u mnie w lesie nie ma wzorców myślenia i często staję kontrą, okoniem i płynę pod prąd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ml,
      stawanie okoniem to dla mnie dowód na to, że myślisz, że nie jesteś tylko biorcą, ale też przenosisz tekst na grunt własnych doświadczeń, przemyśleń. I o to się Polska biła :) Czuj się zaproszony do dyskusji, jeśli tylko coś w Tobie stanie okoniem w kontekście tekstu :)

      Wiesz co? Wychodzi na to, że ja się stara urodziłam. Serio. Teraz, to co widzisz/czytasz, to najbardziej militarystyczna wersja mnie, jaka kiedykolwiek istniała ;-))
      Siła spokoju - to jest moje motto życiowe. Bywam niespokojna, ale walka - odpada.

      Usuń
    2. Ja nie jestem taki spokojny. Lubię walczyć. Lubię się mierzyć z życiem, z ludźmi. Lubię wyzwania i przeszkody. Nie lubię tylko chamstwa :)

      Usuń
    3. Waleczne Serce, tak? :)

      Myślę, że każde plemię potrzebuje wojowników, ale też takich, którzy zostaną przy ognisku.
      To Ty idź na wojnę, a ja posiedzę z Azorkiem. Ktoś musi psu dać jeść ;-))

      Usuń
    4. I role rozdane :) Jednak czy słusznie? Czas pokaże :) Woiny akurat nienawidzę i traktuję ją jako coś najgorszego na świecie.

      Usuń
    5. Ach, rozumiem :)
      Czyli jesteś raczej niepokornym okoniem z rodziny skorupiakowatych?? :))

      Wiesz co? Skoro lubisz wyzwania, to może zerkniesz tutaj. Myślę, że to coś w sam raz dla Ciebie, a pomysłodawca zabawy szuka chętnych...

      http://zafotografowani.blogspot.com/

      Usuń
    6. Pomysł fajny ale nie mam na tyle czasu. Ja ciągle w biegu, setki spraw wokół i są dni i tygodnie, że doby mi brakuje. Poza tym nigdy nie byłem systematyczny

      Usuń
    7. Mam to samo, więc Cię dobrze rozumiem :)

      Usuń
    8. :) i może się okazać pomimo, iż mamy charaktery zupełnie z dwóch różnych biegunów to i części wspólne się znajdą :) taki mały paradoksik :)

      Usuń
    9. Zaiste, dobrze Waść prawisz!
      A najlepszym dowodem na to jest fakt, że Ty zaglądasz do mojego gniazda, a ja do Twojego lasu :)

      Usuń
  12. bardzo mi się podoba to zastosowanie Ewangelii do życia... :-)
    to jedno,
    a drugie... to pasuje mi także drugi tytuł: Przyjaciele

    ps. Emmo, czy pamiętasz pierwsze zdjęcie w poście pt. "Indywiduum" u Marka? Julia napisała: "a brzoza jakby się wychylała, to tu, to tam". Przyszło mi na myśl, że ta brzoza także mogłaby być dobrą interpretacją do słowa 'niepewność'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eNNko,
      tak, dobry tytuł, podoba mi się :)

      Oj, ze zdjęciami będzie krucho, już teraz to widzę. Pomysł z wagą i brzozą doskonały, tylko trzeba mieć czas, żeby to zrobić. Musiałabym stara wagę odgrzebać spod sterty żelastwa na strychu mamy, odczyścić, zrobić sensowne zdjęcie...
      Z brzozą byłby mniejszy problem, mam ją obok garażu, ale...chyba nie podołam wyzwaniu, przepraszam.
      To głównie kwestia obowiązków, których ostatnio mi przybywa.

      Usuń
    2. Emmo,
      nie dla wyzwania te porównania tu wstawiałam, tylko jak napisałaś o niepewności, to pewne obrazy zaczęły mi się z nią kojarzyć... to bardziej na zasadzie podzielenia się :)
      Sił na wszystkie obowiązki życzę :)

      Usuń
    3. Teraz rozumiem :)
      Trochę się obawiam takich wyzwań, bo nie chciałabym sprawiać zawodu, a życie jest życiem, napiera, nie ustępuje... Zresztą Tobie tego tłumaczyć nie trzeba :)

      Usuń
  13. Jak dobrze, że zawsze można liczyć na obecność swojego Azorka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mam Azorka :(
      Ale jak już będę staruszką, muszę go mieć :)

      Usuń
  14. Napiszę po raz kolejny, że powinnaś baśnie wydawać... Ta puenta, o kurzu jest ponad madrość ludową..
    Pozdrawiam
    serdecznie
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaczęłam podczytywac cię dziś w pracy, ale godzina wybiła i musiałam zbierać klamoty:) akurat na tej staruszce skończyłam czytanie! uwielbiam taka nierzeczywisty, bajeczny klimat twoich opowiadań i świetnie dobrane zdjęcia, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Zblogowani

zBLOGowani.pl