piątek, 7 września 2012

Ciągi Bliższe




Niegrzeczna Dziewczynka miewała problemy z Ciągami Dalszymi. Były wyjątkowo nieposłuszne i krnąbrne. Żeby je zwabić uciekała się do różnych sztuczek i podstępów. Z przebiegłością lisicy smarowała próg mieszkania miodem, bo niektóre z nich przypominały trzmiele i liczyła na to, że przyciągnie je zapowiedź słodyczy. Innym sposobem było rozstawianie  wazonów z całymi naręczami róż, jednak to też zwykle nie  pomagało. Nie przylatywały.
Natomiast Ciągi Bliższe były znacznie bardziej przyjazne i prostsze w obsłudze. Sprawiały znacznie mniej kłopotów. Potrafiły być Uległe i zgrabnie układały się w sekwencje.
I tak na początku była kawa. Jeśli wstawało się rano i nalewało do czajnika wodę, to zaraz pojawiał się usłużny Ciąg Bliższy w postaci ruchu sięgania po kubek i metalową puszkę z kawą. Następnie było Napawanie Się widokiem puszki, którą Niegrzeczna Dziewczynka wygrzebała kilka lat temu spod sterty żelastwa na pchlim targu w Pcimiu Dolnym. Potem pojawiało się Czekanie, aż woda się zagotuje, później…I tak dalej, dalej, aż do mycia kubka po wypiciu kawy. Ciągi Bliższe były niezawodne, nie to co Dalsze. Te wiecznie stawały dęba, wystawiały ją do wiatru lub nabijały w butelkę.
Niegrzeczna Dziewczynka miała tego dnia wyjątkowo zadziorny humor. Postanowiła zrobić z tym wreszcie Porządek.

Ciągi Dalsze

Zdesperowana włożyła do eleganckiej torebki H&M zardzewiałe żelazko, szminkę i spinacz biurowy, po czym zamaszyście pomaszerowała przed siebie. Niniejszym Niegrzeczna Dziewczynka zmieniła się w jednoosobową bojówkę do zwalczania problemów dalszociągowych. Kucyk na czubku głowy zawadiacko podskakiwał w rytm kroków, rzucając wyzwanie światu. Już ona im pokaże! Po dwóch dniach zamajaczył przed nią płaskowyż, na którym dostrzegła wysoką wieżę, której oświetlony szczyt wznosił się ponad chmurami. To musiało być tu: owiana legendą Fabryka Ciągów Dalszych. Bez chwili wahania podeszła bliżej, weszła do wieży pokonując 365 stopni i znalazła się w biurze Scenarzysty. Tak jak się tego spodziewała, siedział sobie rozparty jakby nigdy nic z nogami na biurku i przekładał jakieś papiery. Na widok jego bezmyślnego spokoju zawrzała:

- Co będzie dalej? Jaki jest mój Ciąg Dalszy? Mów! – zdołała wykrztusić przez zęby.

- Zostaniesz policjantem. Właśnie kończę scenariusz – odpowiedział z angielską flegmą nie podnosząc nawet oczu.

-Co?? - zawołała skonsternowana, tracąc cały impet. - Jeśli już, to policjantką – dodała z przekąsem.

- A to ty nie jesteś mężczyzną?? – zapytał z nagłym zaciekawieniem.

- Raczej nie. Sprawdzałam w atlasie anatomicznym. Mam na to sporo dowodów.

Dopiero wówczas spojrzał na nią uważnie znad okularów. Uśmiechając się tajemniczo ruchem głowy pokazał okno. Podeszła pokonując lęk wysokości i wyjrzała na zewnątrz. Przed nią rozpościerała się niezmierzona przestrzeń z milionem identycznych wież. Na szczycie każdej z nich połyskiwało światełko. W każdej z nich siedział Scenarzysta i pisał scenariusz. Nie zostanie policjantem. To był nie jej scenariusz.
Schodząc w dół po trzystu sześćdziesięciu pięciu schodach myślała: ,,No to im pokazałam..." Zardzewiałe żelazko, szminka i spinacz biurowy podzwaniały w torebce H&M


Mixer

Niegrzeczna Dziewczynka miała w swoim życiu fazę, gdy czuła się Zmiażdżona. Przeciągnięte struny pękają... Jej Wewnętrzny Instrument zamilkł na głucho, bo nie było ręki, która umiałaby wydobyć z niego dźwięk i większość tego, co składało się na jej Istotę przypominała zmiksowanego banana. Ktoś wyjął z niej serce, duszę i mózg, wrzucił do plastikowego pojemnika i włączył Mixer na najwyższe obroty. Wszystko wirowało w zawrotnym tempie, a efekt końcowy był nieprzewidywalny.
Po jakimś czasie zauważyła, że w bananowej papce wirującej w pojemniku jest Coś, co nie poddaje się rozdrobnieniu. Nie potrafiła tego nazwać. To Coś miało ergonomiczny kształt, było bardzo twarde, ale i elastyczne, dzięki czemu potrafiło amortyzować ciosy. Najwyraźniej uniknęło Zmiażdżenia. Był to najwytrzymalszy element jej całej Istoty. Przy bliższych oględzinach podczas rytualnej, nałogowej introspekcji na obrzeżach Wewnętrznego Miasta odkryła, że To Coś jest wypełnione Pierwotną Plazmą, która przelewa się jak żółtko w jajku, ale osłonięta jest nieporównanie grubszą błoną. Plazma emitowała bardzo słaby, ledwie widoczny Blask.

A więc nie jest wypełniona tylko rozdrobnioną papką! Jest jeszcze To Coś, co nie zostało Zmiażdżone!

Wzięła się w garść, z której wystawał tylko środkowy palec skierowany wymownie w stronę Mixera. Najwyraźniej fuck Niegrzecznej Dziewczynki zablokował rozszalałe ostrza, bo Mechanizm Miksujący znacznie zwolnił obroty.

To wsobne odkrycie zadziałało na nią jak przestawienie zwrotnicy. Odtąd pociąg trzymał kurs. Nawet jeśli zgrzytało albo trzeba było się zatrzymać dla uzupełnienia zapasów Energii, kierunek był zawsze niezmienny: w stronę Słońca.


Obraz: Manuel Rodriquez

3 komentarze:

  1. Jak zawsze dobierasz ilustracje, które są nie tylko sugestywne, ale i wieloznaczne. Tu zdesperowany mężczyzna wyskakuje z okna swego domu, do którego właśnie wtarabaniła się z klamotami "ukochana" teściowa, zaproszona tam przez małżonkę tegoż na rozkoszny dwutygodniowy pobyt.

    I tak dobrze, że w ostatniej chwili zdecydował się chwycić parasol zamiast skakać na łeb, na szyję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GM,
      Twój lęk przed wstąpieniem w związek małżeński jest tak głęboki, że wszędzie widzisz czające się jeśli nie żony, to teściowe ;-)) trudno przewidzieć skutki tej fobii, której się nabawiłeś nie wiedzieć gdzie i z czyjego powodu, ale na wszelki wypadek parasol noś nawet przy pogodzie :)

      masz rację, ilustracje są wieloznaczne, bo i te dziewczyńskie teksty nie są dosłowne.

      ps. cały czas czekam na reaktywację Absurdalium :)

      Usuń
  2. trafiłam tu z zacisza biblioteki, gdzie zauroczył mnie Twój wiersz :) byłoby mi bardzo miło, gdybyśxajrzała do mnie i może skusiła się na candy ;) http://wiecej-slonca.blogspot.com/2012/09/rocznicowe-ksiazkowe-candy.html

    OdpowiedzUsuń