Owa godzina, która może zaistnieć poza wszelkimi zegarami, dziura w sieci czasu,
ów sposób bycia między, nie ponad ani poza,
a między,
owa godzina - otwór, do której się dochodzi od zawietrznej innych godzin,
nieogarnionego życia pełnego godzin ważnych i nieważnych, pełnego czasu na wszystko, wszystkiego w swoim czasie,
być w hotelowym pokoju, na peronie, patrzeć na wystawę, na psa, ewentualnie trzymać cię w objęciach, kochać się w porze sjesty, w półśnie,
widząc w tej jasnej plamie drzwi otwierające się na taras [...]
Niechże rudowłosa noc zobaczy, że chodzimy z podniesioną głową, że przyjmujemy obrazy snu i bezsenności, niech jakaś ręka ześliźnie się wolno po nagich plecach wyrywając nam miłosny krzyk z głębi ognia, z głębi jaskini, pierwszy słodki rozejm w lęku gatunku.
Julio Cortazar, Proza z obserwatorium
Cortazar
nie sypiący żartami jak z rękawa, pozbawiony ironii, pewnie
przestałby być sobą, lecz oto mamy przed sobą inne zjawisko: nie
przestając być sobą jest otwarcie poetą, zasłuchanym w rytm
frazy, w dźwięk słów. Pretekstem są tu naukowe interpretacje
cyklu wędrówek węgorzy. Są one symbolem wyrywkowej i
bezgranicznie pewnej siebie wiedzy, w sumie bezradnej i śmiesznej
wobec ogromu opisywanych zjawisk i tajemnicy egzystencji. Tej
tajemnicy usiłuje poeta dotknąć, splatając historię węgorzy z
poszukiwaniami astronomicznymi XVIII-wiecznego maharadży Dżaj
Singha, który dla swoich badań wzniósł niewiarygo9dne, księżycowe
budowle. (...) Zmagania Dżaj Singha z astronowmią nabierają w
oczach poety mistycznego niemal wymiaru, symbolizując otwartość,
pełnię, połączenie Logosu z Erosem. (Zofia Chądzyńska )
Obraz: Alter Ego
Cortazar, Dżaj Singh, Logos z Erosem ... w tej chwili czuję się brudny, mały i płytki, ponieważ w ramach intelektualnej rozrywki czytałem ostatnio "Nową prawdę o Wunderwaffe" Igora Witkowskiego. Z drugiej strony niewątpliwie jest to pisarstwo jeszcze bardziej niszowe niż proza Cortazara, jako że krąg odbiorców jest zdecydowanie węższy, a do pełnego cieszenia się lekturą niezbędna jest wiedz nie mniejsza niż wyniesiona ze studiów polonistycznych, choć wzięta z zupełnie innej półki.
OdpowiedzUsuńWniosek: jeśli chciałoby się zasłużyć na miano czytelniczego snoba, należałoby raczej sięgać nie po historie o wędrówkach węgorzy, a te traktujące o hitlerowskich specjalistach od broni masowego rażenia.
:))
Usuńcieszę się, że się odezwałeś. już nawet miałam do Ciebie napisać i wyjaśniać różne różności, ale w końcu uznałam, że to głupie, że to tylko przerost wyobraźni. z jednej strony lubię to u siebie, ale z drugiej bywa czymś zwodniczym.
otóż: nie mam ambicji, aby zasłużyć na miano czytelniczego snoba, toteż węgorze mnie całkowicie satysfakcjonują, a już te w wydaniu Cortazara są bardzo kuszące z racji swojej śliskości :) jednak całkowicie Cię rozumiem, że sięgasz po literaturę niszową, bo ta z pierwszego obiegu - czyli popularna- często jest niestrawna jak danie w barze szybkiej obsługi.