czwartek, 20 września 2012

Jak spotkałam Julia







Kolejna romantyczna historia...Chyba pod wpływem pociągu bez specjalnego nadzoru przypomniałam sobie jeszcze jedną, tym razem z czasów licealnych.
Otóż moja koleżanka zawarła korespondencyjną znajomość z pewnym chłopakiem, który podzielał jej muzyczne zainteresowania. Miała ogromną kolekcję często unikatowych płyt, ale nie potrafiła pisać listów. Ponadto robiła taką ilość błędów ortograficznych, że nasza polonistka odchodziła od zmysłów. Dlatego listy pisałam ja. Wymieniali się płytami, książkami... Z czasem korespondencja zaczęła nabierać rozmachu. Listy były coraz dłuższe, bogatsze.... Boże, jak on pięknie pisał! Dużo czytał, więc żeby mu sensownie odpisać, często czytałam książki, o których wspominał. Jedną z nich były opowiadania Cortazara, który mi został po nim na pamiątkę...
Z czasem okazało się, że doskonale się rozumiemy, mamy podobny sposób widzenia świata, śmieszą nas te same rzeczy... Krótko mówiąc zakochałam się w nim po same nastoletnie uszy i to z wzajemnością. Tyle tylko, że on dostał w liście zdjęcie koleżanki, bo w końcu był jej znajomym... Zakochał się w dziwnym tworze, będącym kompilacją jej twarzy i mojej psychiki. (Wirtual jest pełny takich historii, nie tak dawno przerabialiśmy jedną z nich. Prawda, Jane? )
Często pisał coś, co mnie wkurzało na maksa: że kocha jej czarne włosy...:P A ja nie jestem brunetką!  Był zdecydowanie w moim typie jeśli chodzi o wygląd. Słowem: LOVE :)
No ale teoretycznie mnie tam nie było :( Ja byłam tylko skrybą, suflerem ukrytym pod sceną...
Wreszcie  umówili się  po dłuższym czasie, bo on studiował daleko i jakoś dziwnie nie nalegał na spotkanie. Zastanawiałyśmy się, czy wysłał swoje zdjęcie.
Mieli się spotkać w kawiarni, do której ja też poszłam za zgodą koleżanki jako jej ochroniarz i jednocześnie mocno zainteresowany widz. Okazało się, że jest niższy od niej o pół głowy, czego mu nie mogła wybaczyć i po jednej randce zerwała z nim znajomość pod jakimś pozorem. Myślałam, że oszaleję! . Ode mnie też byłby niższy, ale mi to kompletnie nie przeszkadzało! Ale mnie przeciez tam nie było. Ja siedziałam pod sceną...i nie mogłam się ujawnić...
Pisał do niej jeszcze wiele razy, ale nigdy już nie chciała mi tych listów pokazać






20 komentarzy:

  1. Daruję sobie opasły komentarz i tylko zaproponuję książkę "Chłopak, czy dziewczyna" autorstwa Lisa Papademetriou , Chris Tebbetts.
    Koniecznie musisz przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wu,
      szkoda, że sobie darowałeś komentarz, bo jestem ciekawa, co o tym myślisz, a zanim dotrę do książki, może minąć sporo czasu, o ile w ogóle się uda.

      wiem, że obie byłyśmy wtedy strasznie głupie i lekkomyślne, ale żadna z nas nie sądziła, że to nabierze takiego rozpędu. nie było w tym chęci oszukiwania, była tylko głupota, a później już było za późno, żeby się przyznać. zresztą ona by mi nie pozwoliła na to, a ja się bałam, że mu się nie spodobam, bo ,,kochał jej czarne włosy" :P

      Usuń
  2. Nastolatki nie słyną z rozumu dlatego w jakiś sposób można wam to wybaczyć, co jednak nie usprawiedliwia tego oszustwa, bo powiedzmy sobie szczerze, było to zwykłe oszustwo.
    Tak naprawdę myślę, że chłopak zakochał się w Tobie, bo przecież to Ty byłaś autorką tych listów, a nie tylko ograniczałaś się do poprawiania błędów, nieprawdaż? :)
    Jeszcze nie słyszałem by ktoś zakochiwał się w czyichś włosach, no, ale chłopak pewnie pomyślał, że skoro dziewczyna świetnie pisze i w dodatku ma ładne włosy (pewnie jakiś fetysz) to warto zainwestować swoje uczucia:)
    A tu klops:)
    Koleżanka głupia, że poprosiła Cię o coś takiego, a Ty postąpiłaś niezbyt mądrze nie przyznając się w finale. Znałaś zapewne adres po drugie, nie miałaś nic do stracenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wu,
      masz całkowitą słuszność. głupota i nic więcej. na początku kompletnie nie myślałam o tym w kategorich oszustwa. chciałam po prostu pomóc koleżance, bo mnie poprosiła.

      właśnie to jest najsmutniejsze, że zakochał się raczej we mnie i dopiero jak sama się w nim zakochałam, to sobie zdałam sprawę, co narobiłyśmy...! wstyd mi się było przyznać i tyle :( a po pierwsze w takim wieku człowiek nie potrafi oceniać ludzi, przynajmniej ja nie umiałam wyrobić sobie właściwej opinii o mojej koleżance. mówię o powodach zakończenia tej znajomości...
      niepotrzebnie napisałam ten post. nie wiem, co mnie napadło :P ale trudno, poszło w eter, wydało się jakie grzeszki mam na sumieniu :P

      Usuń
  3. Mimo wszystko piękna historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze,
      tak, to prawda, choć to smutne piękno.
      myślałam, że pomogę jej zrobić dobre wrażenie, że dzięki mnie będą żyli długo i szczęśliwie, a tu...

      Usuń
    2. Kolejne oblicze miłości.

      Usuń
  4. Jak znam życie, Emmo, postąpiłabym tak samo:) Uznałabym to za niewinną akcję i tyle... Ale jak mawiała Babcia - dziwnie się plecie dziś na tym świecie... i miała rację. Dlatego postuluję o nadanie autonomii wszystkim suflerom tego świata:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brooke,
      to mi dało nauczkę i Cortazara :)
      mam nadzieję, że ten chłopak szybko o tym zapomniał.

      swoją drogą gdzieś w tle mi majaczyła historia Jane... pamiętasz, na pewno...czasem ludzie robią różne rzeczy z powodu braku wiary w siebie...
      choć w tym wypadku raczej z powodu nieznajomości ortografii ze strony koleżanki i mojej głupoty :P

      Usuń
    2. a ja tam nie wiem, co bym zrobiła. Nie lubię gdybać i stawiać się w sytuacjach sufiksalnych, w szczególności tych zakończonych na - by, -bym, byś. Może coś takiego jeszcze mi się przytrafi, to wtedy powiem, w co się wpakowałam. Niemniej, myślę, że odpuściłabym, bo z doświadczenia wiem, chociaż nie mam prawka, że na trzeciego czasem kończy się w rowie. A rowów nie lubię.

      PS W Hotelu 52 była opowiedziana podobna historia, jednak zakończono je happy endem. Swoją drogą, nie odpowiadał jej jego wzrost? Szkoda. Albo i nie. To daje nadzieję, że nie tylko geje mają źle w głowach:) Cha cha cha:D

      Usuń
    3. Brooke,
      a więc wolisz prefiksy? :D
      a mogę prosić o przykład sytuacji prefiksalnej, bo jakoś nie mogę wymyślić :D
      myślę, że geje podlegają tym samym prawom co heterycy. my też potrafimy być bardzo mądrzy jak i bardzo głupi - podobnie jak Wy :) dla mnie ten powód ich zerwania był błahy, ale cóż...


      Usuń
    4. Śmiem uważać, że jednak geje są głu... no wiadomo:)

      Usuń
  5. Nic na tym świecie nie dzieje się bez powodu, tak musiało chyba być. Tracisz szansę wielkiej miłości, miłości do człowieka zakochanego w Twojej osobowości, ale nie fizyczności, ale za to zostaje ci prezent na całe życie, który Cię zmienił, zamiłowanie do książek i znajomość z Juliem :)) Coś za coś. I nigdy nie wiadomo jak by się to wszystko potoczyło dalej, która droga jest ciekawsza, ta nie wybrana? Może poza tym najbardziej podobały mu się włosy i w dodatku nie Twoje:) Niezbyt mądre te moje pocieszanie, ale co zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyszekspirze,
      na pewno znacznie mądrzejsze niż ta cała historia :P

      czytasz mi w myślach, bo pisząc to cały czas się zastanawiałam, jakim człowiekiem bym była, gdyby tamten chłopak nie czytał Cortazara, bo najpierw był Julio, ale po nim przyszło wielu innych tego samego kalibru. a ponieważ Cortazara czytałam w stanie ciężkiego upojenia, zatem wywarł na mnie wielki wpływ. ale numer! teraz mi się przypomniało, że na studiach dzięki Cortazarowi poznałam pewnego chłopaka - to też ,,niespełniona" historia... stałam w kolejce do sekretariatu na uczelni i czytałam ,,Niewpory"... i on mnie zaczepił, czy mogłabym mu pozyczyć, bo nie ma, a jest wielkim miłośnikiwm Julia... i tak się zaczęło :)

      i po co ja zaglądałam do pudełka na tyłach głowy? po co wyciągałam wspomnienia? teraz nie widać temu końca ;)

      Usuń
  6. Piękna opowieść :) mimo, że trochę smutna... Za to ten fragment z "Weroniki..." jest jednym z najpiękniejszych filmowych momentów jakie widziałam w życiu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto,
      cały film bardzo lubię. to jeden z listy moich ulubionych. i jakoś tak koresponduje ze mną, bo ciągle się czuję podwójna. rozszczepienie jaźni czy co?? ;-))
      smutne jest i to, że tak naprawdę jako Emma jestem bardziej sobą niż jako ta realna osoba.

      jezusie, jakąś mam fazę na wynurzenia...

      Usuń
  7. jak oglądałam pierwszy raz "Podwójne...", zostałam zmiażdżona ;) to było wtedy jak jakieś mistyczne doświadczenie czy coś ;)
    i tamten pierwszy raz był jedyny, może czas by było to zweryfikować.
    a historia, ach, nastolatkowa, z burzą uczuć ;) nie wiem, czy potrafiłabym w takiej sytuacji pozostać lojalna wobec koleżanki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Esterko,
      miałam dokładnie takie same wrażenia! wydawało mi się, że dotykam jakiejś innej rzeczywistości. ponadto film jest bardzo plastyczny. to sekwencja przepięknych obrazów, która zapada w pamięć.

      mnie przede wszystkim blokował wstyd, że się wyda to oszustwo, a ponadto zawsze byłam bardzo nieśmiała.
      tak naprawdę to internet mnie nauczył odwagi i asertywności, choć długo to trwało i nadal trwa, bo nie zawsze to potrafię przenieść do realu.

      Usuń
    2. hmmm wstyd wstydem, ale gdybym czuła, że to takie niesamowite porozumienie, to kto wie, może bym zaryzykowała? chociaż w sumie chyba jednak skrupuły i dylematy moralne mogłyby być silniejsze. nie wiem, nie wiem. i nie oceniam Ciebie, tak sobie tylko gdybnęłam na swój temat ;)

      Usuń
    3. Ester,
      być może ja teraz też bym zaryzykowała, bo jestem starsza i chyba lepiej potrafię oddzielić ziarno od plew. ale wówczas sądziłam, że on nigdy tego ziarenka nie dostrzeże i to przesądziło o wszystkim.

      Usuń