niedziela, 9 września 2012

Długopióre ptaki


 
 
 



Niegrzeczna Dziewczynka przez całą długą zimę czytała Księgę. Na jej okładce widniał napis ,,Sto lat samotności”. Miała nadzieję, że Księga otworzy przed nią swoje wnętrze ostrygi i pokaże jej słowa, dzięki którym będzie mogła iść ,,do”, nie ,,od”. Jak pogrążona w letargu wodziła wzrokiem od linijki do linijki, a kurz pokrywał kartki, siadał jej na twarzy i dłoniach. Czuła miliardy roztoczy z zapałem konkwistadorów kolonizujących jej ciało, ona jednak jak dobrze naoliwiony mechanizm pochłaniała tekst: ,, Odtąd nawet w najbardziej krytycznych momentach wojny odwiedzał ją każdego popołudnia. Często, kiedy nie było Pięknej Remedios sam obracał kołem maszyny do szycia.” To było ostatnie zdanie, jakie zapamiętała, bo później stało się coś dziwnego. Wyrazy przestały Znaczyć. Wszystkie utraciły Sens.  To było tak, jakby jakaś zaborcza fala wdarła się nieoczekiwanie w głąb plaży, zmyła wszystkie napisy na piasku i uprowadziła je nie wiadomo dokąd. Niegrzeczna Dziewczynka została sam na sam z pustą Księgą, która nic nie Znaczy. Wtedy poczuła, że Intuicja ma jej coś ważnego do powiedzenia. Poznała to po energicznym trzepotaniu motylich skrzydeł gdzieś na tyłach głowy. Wsłuchała się w Przekaz, z który brzmiał: ,,malachitowe wybrzeża…długopióre ptaki”. Spróbowała uciszyć wewnętrzny huragan, który wznieciło w niej zniknięcie słów, a który zagłuszał Intuicję, ale nie udało jej się usłyszeć nic więcej. Zamknęła oczy, przestała oddychać i wtedy spłynęło Zrozumienie. Jednym szarpnięciem wyrwała ostatnią stronę z pustej Księgi i zatrzasnęła ją z impetem, wzbijając gęsty obłok kurzu. Zrobiła łódkę z papieru. Z torebką H&M na ramieniu, z łódką pod pachą, przy wtórze radosnego ujadania Cynika poszła nad Morze. Zrozumiała, że Intuicja pokazała jej Trop prowadzący do Cmentarzyska Znaczeń.

Zapadał już zmierzch, gdy dotarła nad brzeg Morza. Łagodna poświata domniemanych lądów kładła się na ciepłym piasku plaży i wabiła w nieznane. Przygoda niepokojąco drażniła jej nozdrza. Z lubością wchłonęła cały ten zapach, po czym zepchnęła papierową łódkę do wody i wskoczyła. A za nią pies Cynik. Popłynęli. Przez siedem dni i siedem nocy prowadziły ich przychylne wiatry, gwiazdy układały się w rzekę pełną mleka, która pokazywała kierunek. Wreszcie ujrzała na horyzoncie zarys lądu. Z bliska okazało się, że wyspa przypomina jeża z nastroszonymi kamiennymi kolcami. Ukrywała się w chmurze zimnej mgły i ze wszystkich stron drapieżnie wzbraniała dostępu. Ani śladu malachitowych wybrzeży. Nie było słychać śpiewu ptaków. To nie może być tu. Trzeba płynąć dalej, zanim łódka rozmoknie na dobre. Już miała odbić na pełne Morze, gdy w załomie skalnym dostrzegła coś jasnego. Używając rąk zamiast wioseł podpłynęła bliżej, sięgnęła do szczeliny i obejrzała intrygujący przedmiot. Pióro! Długie srebrzyste pióro, jakiego nigdy nie widziała. Było tak miękkie i wiotkie, że niemal przeciekało przez palce jak woda. Kurczyło się i zwijało przy nieuważnym dotknięciu. Puszyste srebro emanujące obawą i chłodem. Pierzasty Znak i zarazem jego zimne zaprzeczenie. Było piękne, ale wionęło od niego mrozem krypt. Jednak wyraźnie domagało się Ciepła. Otuliła pióro dłońmi jak kołderką i zaczęła na nie chuchać. Zimno nie ustępowało pod naporem jej Ciepła, a oddech natychmiast osiadał szronem. Czuła, że Zimno jest ekspansywne i przez wnętrze dłoni próbuje wedrzeć się do jej serca. Przez długą chwilę trwał zażarty pojedynek. Miała już całkiem skostniałe dłonie i przeguby rąk. Zimno sięgało coraz wyżej. Wtedy w jej głowie zjawiła się Stara Kobieta, która była w dzieciństwie Niegrzecznej Dziewczynki jedyną Dającą Ciepło. Uczepiona tej wizji jak ostatniej deski ratunku Niegrzeczna dla dodania sobie otuchy zanuciła kołysankę, którą jej Stara Kobieta śpiewała przed snem. Wtedy do palców zaczęło wracać czucie. Ciepło wygrało z Zimnem. Odetchnęła i wyczerpana oparła się o skałę.

Ale co dalej?

Z czołem przytkniętym do granitowej stromizny próbowała odzyskać siły i właściwą temperaturę ciała. Poddała się inercji i czekała, aż krew zacznie szybciej krążyć w rękach.

Z bezwładu wytrąciło ją niespokojne szczekanie Cynika, a zaraz później poczuła, że poziom wody szybko się podnosi, zalewając i tak już rozmiękłą papierową łódkę. Nie było innej drogi, prócz tej.

- Cynik! Do torebki! – zawołała.

Pies świadomy zagrożenia posłusznie wykonał polecenie. Niegrzeczna Dziewczynka ostrożnie ukryła pióro w zanadrzu i zaczęła się wspinać po skalistym klifie.

To tam, gdzieś w głębi groźnego lądu musiało się znajdować Cmentarzysko Znaczeń. Tam odeszły Słowa, które Mają Sens. Musi je znaleźć i sprawić, że stara, pusta Księga znów do niej Przemówi. Ale gdzie są malachitowe wybrzeża? Przecież tu ich nie ma, a Trop był wyraźny. Może znów trafiła nie tu, gdzie chciała? Jednak to, co niosła w zanadrzu dawało Nadzieję na spotkanie z Długopiórym Ptakiem. Tak czy inaczej nie miała wyboru, bo łódka poszła na dno. Jak pająk pokonała urwisty brzeg i nieoczekiwanie znalazła się nad przepaścią. Okazało się że wyspa jest wklęsła niczym gigantyczna miska, a ona nagle stanęła na jej krawędzi. Powoli zaczęła schodzić niżej, cały czas wypatrując na niebie ptaka. Tymczasem robiło się coraz ciemniej. Zionęło chłodem. Ani śladu drzew czy jakiegokolwiek życia. Pusto. Martwa cisza. Nawet Cynik nie szczekał. Wtedy poczuła, że stąpa po czymś miękkim. Schyliła się i zdrętwiała. Pod stopami miała ptasi puch. Pióra były takie wrażliwe na każde dotknięcie, a ona bezlitośnie po nich deptała! Zamarła, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Zaniepokojony Cynik usiadł naprzeciwko niej i zabawnie przekręcał łeb, próbując z wyrazu twarzy odgadnąć jej dalsze plany. Ale ona nie miała żadnych planów! Wiodła wątły, nieuzasadniony żywot bohaterki literackiej, szła od akapitu do akapitu, nie wiedząc co przyniesie kolejny rozdział. Stała jak skamieniała. Zaczynały jej marznąć stopy. To znak, że Zimno jest nadal aktywne. W dodatku zapadł zmierzch.

Myśl, Niegrzeczna Dziewczynko! Myśl, co teraz zrobić?

Jak mogła iść i nie patrzyć pod nogi! Srebrzyste pióra w miejscach gdzie stawiała stopy były pozwijane i skurczone, kruszyły się jak jesienne liście. Co prawda emitowały chłód, ale dzięki istnieniu ich Zimna mogło istnieć jej Ciepło. Nikomu nie wolno doprowadzić do zachwiania Równowagi. Nikomu nie wolno niszczyć – nawet w imię Ciepła. Wciąż stała bezradnie, a przez jej głowę przelatywał huragan sprzecznych myśli. Nie była w stanie zasięgnąć rady Intuicji, gdyż była zbyt przerażona własną gruboskórnością, żeby móc się skupić. Jak mogła! Ten chłód przypominający wnętrze krypty, ten srebrzysty poblask, ta Cisza… To właśnie musiało być Cmentarzysko Znaczeń! Stanęła na palcach, zdjęła z nieba gwiazdę i strumieniem gwiezdnej jasności powiodła po podłożu. Odkryła, że wśród puchu leżą ciała Długopiórych Ptaków. Było ich mnóstwo! Powoli w ich zwłokach zaczęła rozpoznawać Znaczenia Słów. Dostrzegła Ptaka – Prawdę, który nie był jasny jak inne, lecz szary, jakby przybrudzony. Tamten z wielkimi szponami, to musiała być Złość, a ten zwinięty i bardziej od innych skulony Znaczył Dobro. A wszystkie martwe. Skierowała pasmo jasności tuż pod stopy. Leżał tam ptak największy ze wszystkich. To on zawsze Znaczył dla niej najwięcej. A teraz miał połamane skrzydła. Ostrożnie go podniosła i schowała do torebki. Był zimny.

- Cyniku, Cyniku… i co myśmy narobili! Zdeptaliśmy tyle Słów, tyle Znaczeń! I nie starczy nam Ciepła, żeby je ogrzać. Nie damy rady ich stąd zabrać. Stara Księga już nie Przemówi.

Zamiast odpowiedzi otrzymała skupione, bezgranicznie ufne spojrzenie psich oczu i pełne radosnego napięcia przekrzywienie łba. Wyrównała oddech i poczuła z tyłu głowy energiczne trzepotanie motylich skrzydełek Intuicji. Zaraz, zaraz…Ta ufność w oczach Cynika, ta skondensowana radość na jej widok… Olśnienie niczym piorun przeleciało przez jej głowę docierając do najciemniejszych zakamarków jaźni. To Wszystko Znaczy, choć pies nie czyta starych Ksiąg ani nie zna tylu Słów co ona. Tak! To spojrzenie, w którym Cynik zawarł esencję swojego istnienia Znaczy stokroć więcej, niż tysiące Słów, które ona próbowała odnaleźć, a które zostały rozmyte przez fale jak napisy na piasku.
Wtedy zrozumiała, że Słowa są Ważne, ale to tylko znaki graficzne dźwięków. Znaczenia potrafią się obejść bez Słów.
 
- Cynik! Do torebki! – zawołała uświadomiwszy sobie z przerażającą jasnością, że Zimno zaczyna powoli wspinać się  po jej nogach coraz wyżej i wyżej...A ona najbardziej na świecie pragnęła zachować własne Ciepło - El Fuego, święty ogień duszy.

Pies nie chciał wejść, gdyż niepokoiły go zwłoki długopiórego ptaka, które w torebce zabierała ze sobą, jednak ponaglony w końcu wskoczył. Od tego momentu działała instynktownie, jak w jakimś śnie. Zwyczajem kobiet swojego Klanu zaszeleściła i zwinęła się w ciasną papierową kulkę. Wturlała się na krawędź miski, spadła do Morza i powierzyła falom papierowe ciało. Gdy później wspominała te burzliwe wydarzenia, nie potrafiła sobie przypomnieć szczegółów. Pamiętała tylko, że przez siedem dni i siedem nocy kołysana przez niespokojne Morze powtarzała wszelkie znane jej Zaklęcia, mające powstrzymać zgaśnięcie El Fuego.
Dotarła do domu późną nocą. Usiadła przy oknie, żeby wreszcie spokojnie zebrać myśli i z lubością poczuła, że całe jej wnętrze jest Ciepłe. A więc udało jej się ocalić El Fuego! Zapaliła lampę, która nikłym blaskiem obejmowała pokój. Podeszła do lustra i zobaczyła, że od jej twarzy i włosów bije delikatny, srebrzysty Blask, identyczny jak jasność emitowana przez długopióre ptaki, które niosą Znaczenia.
Czyżby ona, Niegrzecvzne Dziewczynka, też mogła coś znaczyć?

Podeszła do Księgi i położyła dłoń na okładce. Poczuła pod ręką nie zwykły papier, ale żywe oddychające istotnienie. Jak to możliwe, że to, co było martwe, nagle staje się żywe? Czyżby Słowa odzyskiwały Sens w zetknięciu z jej Ciepłem?
 

***

W tym samym czasie na skalistej wysepce zagubionej gdzieś na Morzu działy się jakieś dziwy. Najpierw kamienna miska wypełniła się poświatą, która stawała się coraz jaśniejsza. Później jeden po drugim zaczęły się podnosić srebrzyste, długopióre ptaki. Wzlatywały w niebo siejąc blask, gubiąc pióra dla  wszystkich tych, którzy mają w sobie dość szaleństwa, aby chcieć ich szukać.

Jeden z nich wydostał się z torebki H&M i usiadł na ramieniu Dziewczynki. Czy wiesz jak się nazywa?



 

8 komentarzy:

  1. Zaczynam popadać w nerwicę bo już nie wiem, czy czytałem i czy komentowałem, czy tylko mi się tak wydaje. Na ten temat obie półkule mego mózgu toczą ze sobą ostrą debatę. Nie daj Boże jeszcze się pobiją, co z pewnością skończy się jakimś napadem epilepsji czy innej choroby maniakalno-depresyjnej.

    Za to wiem na pewno, że torebka H&M musi być DUŻA. BARDZO DUŻA. Big Bag. Usłużne Google pomogło odszukać stosowny link i teraz wiem, jak to-to wygląda.

    http://www.decobazaar.com/produkt-h-m-big-bag-3313483.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GM,
      to zaiste big bag. mam wrażenie, że zmieściłabym się do niej bez zwijania się w ciasną papierową kolkę :))

      komentarzami się nie stresuj. wiem, że zasiadanie w Loży Honorowej to dla Ciebie nie tyle wyróżnienie, co raczej obowiązek, ale to jest Twoja wersja, bo mi nie chodziło o to, żeby Cię do czegokolwiek zobowiązywać!

      serdeczności :)

      Usuń
  2. Po namyśle, zastanawia mnie obrazkowy łabędź z kamieniem u szyi. Gdyby dodać kilka słów, byłby z tego niezły plakat reklamujący gorącą linię ratunkową dla samobójców, w stylu lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

    http://imgur.com/PCl40

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością sczytałabym te słowa wydrukowane na papierze w formacie książkowym :)
    Baśń to trochę nie moja wrażliwość, ale tę przeczytałam do ostatniego Słowa. I nie ważę się zgadywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneto,
      wysłałaś do mnie jasny promyczek :) dziś od rana jestem nie w sosie i nic mi nie pasuje, ale jak się czyta coś takiego, to nie sposób się nie uśmiechnąć :)

      Usuń
    2. Ja również bez wahania sięgnęłabym po książkę Emmy :) I myślę, że takich osób byłoby znacznie więcej :)

      Usuń
  4. Dziewczyny,
    bardzo dziękuję, ale nie chwalcie mnie tak, bo mi się w głowie przewróci! ;-))

    OdpowiedzUsuń