Niegrzeczna Dziewczynka
przez całą długą zimę czytała Księgę. Na jej okładce widniał
napis ,,Sto lat samotności”. Miała nadzieję, że Księga otworzy
przed nią swoje wnętrze ostrygi i pokaże jej słowa, dzięki
którym będzie mogła iść ,,do”, nie ,,od”. Jak pogrążona w
letargu wodziła wzrokiem od linijki do linijki, a kurz pokrywał
kartki, siadał jej na twarzy i dłoniach. Czuła miliardy roztoczy z
zapałem konkwistadorów kolonizujących jej ciało, ona jednak jak
dobrze naoliwiony mechanizm pochłaniała tekst: ,, Odtąd nawet w
najbardziej krytycznych momentach wojny odwiedzał ją każdego
popołudnia. Często, kiedy nie było Pięknej Remedios sam obracał
kołem maszyny do szycia.” To było ostatnie zdanie, jakie
zapamiętała, bo później stało się coś dziwnego. Wyrazy
przestały Znaczyć. Wszystkie utraciły Sens. To było tak, jakby jakaś zaborcza fala wdarła
się nieoczekiwanie w głąb plaży, zmyła wszystkie napisy na
piasku i uprowadziła je nie wiadomo dokąd. Niegrzeczna Dziewczynka
została sam na sam z pustą Księgą, która nic nie Znaczy. Wtedy poczuła, że Intuicja
ma jej coś ważnego do powiedzenia. Poznała to po energicznym
trzepotaniu motylich skrzydeł gdzieś na tyłach głowy. Wsłuchała
się w Przekaz, z który brzmiał: ,,malachitowe wybrzeża…długopióre
ptaki”. Spróbowała uciszyć wewnętrzny huragan, który wznieciło
w niej zniknięcie słów, a który zagłuszał Intuicję, ale nie
udało jej się usłyszeć nic więcej. Zamknęła oczy, przestała
oddychać i wtedy spłynęło Zrozumienie. Jednym szarpnięciem
wyrwała ostatnią stronę z pustej Księgi i zatrzasnęła ją z
impetem, wzbijając gęsty obłok kurzu. Zrobiła łódkę z papieru.
Z torebką H&M na
ramieniu, z łódką pod pachą, przy wtórze radosnego ujadania
Cynika poszła nad Morze. Zrozumiała, że Intuicja
pokazała jej Trop prowadzący do Cmentarzyska Znaczeń.
Zapadał już zmierzch,
gdy dotarła nad brzeg Morza. Łagodna
poświata domniemanych lądów kładła się na ciepłym piasku plaży
i wabiła w nieznane. Przygoda niepokojąco drażniła jej nozdrza. Z
lubością wchłonęła cały ten zapach, po czym zepchnęła
papierową łódkę do wody i wskoczyła. A za nią pies Cynik. Popłynęli.
Przez siedem dni i siedem nocy prowadziły ich przychylne wiatry,
gwiazdy układały się w rzekę pełną mleka, która pokazywała
kierunek. Wreszcie ujrzała na horyzoncie zarys lądu. Z bliska
okazało się, że wyspa przypomina jeża z nastroszonymi kamiennymi
kolcami. Ukrywała się w chmurze zimnej mgły i ze wszystkich stron
drapieżnie wzbraniała dostępu. Ani śladu malachitowych wybrzeży.
Nie było słychać śpiewu ptaków. To nie może być tu. Trzeba
płynąć dalej, zanim łódka rozmoknie na dobre. Już miała odbić
na pełne Morze, gdy w załomie skalnym dostrzegła coś jasnego.
Używając rąk zamiast wioseł podpłynęła bliżej, sięgnęła do
szczeliny i obejrzała intrygujący przedmiot. Pióro! Długie
srebrzyste pióro, jakiego nigdy nie widziała. Było tak miękkie i
wiotkie, że niemal przeciekało przez palce jak woda. Kurczyło się
i zwijało przy nieuważnym dotknięciu. Puszyste srebro emanujące
obawą i chłodem. Pierzasty Znak i zarazem jego zimne zaprzeczenie.
Było piękne, ale wionęło od niego mrozem krypt. Jednak wyraźnie
domagało się Ciepła. Otuliła pióro dłońmi jak kołderką i
zaczęła na nie chuchać. Zimno nie ustępowało pod naporem jej
Ciepła, a oddech natychmiast osiadał szronem. Czuła, że Zimno
jest ekspansywne i przez wnętrze dłoni próbuje wedrzeć
się do jej serca. Przez długą chwilę trwał zażarty
pojedynek. Miała już całkiem skostniałe dłonie i przeguby
rąk. Zimno sięgało coraz wyżej. Wtedy w jej głowie zjawiła się
Stara Kobieta, która była w dzieciństwie Niegrzecznej Dziewczynki
jedyną Dającą Ciepło. Uczepiona tej wizji jak ostatniej deski
ratunku Niegrzeczna dla dodania sobie otuchy zanuciła kołysankę,
którą jej Stara Kobieta śpiewała przed snem. Wtedy do palców
zaczęło wracać czucie. Ciepło wygrało z Zimnem. Odetchnęła i
wyczerpana oparła się o skałę.
Ale co dalej?
Z czołem przytkniętym
do granitowej stromizny próbowała odzyskać siły i właściwą
temperaturę ciała. Poddała się inercji i czekała, aż krew
zacznie szybciej krążyć w rękach.
Z bezwładu wytrąciło
ją niespokojne szczekanie Cynika, a zaraz później poczuła, że
poziom wody szybko się podnosi, zalewając i tak już rozmiękłą
papierową łódkę. Nie było innej drogi, prócz tej.
- Cynik! Do torebki! –
zawołała.
Pies świadomy zagrożenia
posłusznie wykonał polecenie. Niegrzeczna Dziewczynka ostrożnie
ukryła pióro w zanadrzu i zaczęła się wspinać po skalistym
klifie.
To tam, gdzieś w głębi
groźnego lądu musiało się znajdować Cmentarzysko Znaczeń. Tam
odeszły Słowa, które Mają Sens. Musi je znaleźć i sprawić, że
stara, pusta Księga znów do niej Przemówi. Ale gdzie są
malachitowe wybrzeża? Przecież tu ich nie ma, a Trop był wyraźny.
Może znów trafiła nie tu, gdzie chciała? Jednak to, co niosła w
zanadrzu dawało Nadzieję na spotkanie z Długopiórym Ptakiem. Tak
czy inaczej nie miała wyboru, bo łódka poszła na dno. Jak pająk
pokonała urwisty brzeg i nieoczekiwanie znalazła się nad
przepaścią. Okazało się że wyspa jest wklęsła niczym
gigantyczna miska, a ona nagle stanęła na jej krawędzi. Powoli
zaczęła schodzić niżej, cały czas wypatrując na niebie ptaka.
Tymczasem robiło się coraz ciemniej. Zionęło chłodem. Ani śladu
drzew czy jakiegokolwiek życia. Pusto. Martwa cisza. Nawet Cynik nie
szczekał. Wtedy poczuła, że stąpa po czymś miękkim. Schyliła
się i zdrętwiała. Pod stopami miała ptasi puch. Pióra były
takie wrażliwe na każde dotknięcie, a ona bezlitośnie po nich
deptała! Zamarła, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.
Zaniepokojony Cynik usiadł naprzeciwko niej i zabawnie przekręcał
łeb, próbując z wyrazu twarzy odgadnąć jej dalsze plany. Ale ona
nie miała żadnych planów! Wiodła wątły, nieuzasadniony żywot
bohaterki literackiej, szła od akapitu do akapitu, nie wiedząc co
przyniesie kolejny rozdział. Stała jak skamieniała. Zaczynały jej
marznąć stopy. To znak, że Zimno jest nadal aktywne. W dodatku
zapadł zmierzch.
Myśl, Niegrzeczna
Dziewczynko! Myśl, co teraz zrobić?
Jak mogła iść i nie
patrzyć pod nogi! Srebrzyste pióra w miejscach gdzie stawiała
stopy były pozwijane i skurczone, kruszyły się jak jesienne
liście. Co prawda emitowały chłód, ale dzięki istnieniu ich
Zimna mogło istnieć jej Ciepło. Nikomu nie wolno doprowadzić do
zachwiania Równowagi. Nikomu nie wolno niszczyć – nawet w imię
Ciepła. Wciąż stała bezradnie, a przez jej głowę przelatywał
huragan sprzecznych myśli. Nie była w stanie zasięgnąć rady
Intuicji, gdyż była zbyt przerażona własną gruboskórnością,
żeby móc się skupić. Jak mogła! Ten chłód przypominający
wnętrze krypty, ten srebrzysty poblask, ta Cisza… To właśnie
musiało być Cmentarzysko Znaczeń! Stanęła na palcach, zdjęła z
nieba gwiazdę i strumieniem gwiezdnej jasności powiodła po
podłożu. Odkryła, że wśród puchu leżą ciała Długopiórych
Ptaków. Było ich mnóstwo! Powoli w ich zwłokach zaczęła
rozpoznawać Znaczenia Słów. Dostrzegła Ptaka – Prawdę, który
nie był jasny jak inne, lecz szary, jakby przybrudzony. Tamten z
wielkimi szponami, to musiała być Złość, a ten zwinięty i
bardziej od innych skulony Znaczył Dobro. A wszystkie martwe.
Skierowała pasmo jasności tuż pod stopy. Leżał tam ptak
największy ze wszystkich. To on zawsze Znaczył dla niej najwięcej.
A teraz miał połamane skrzydła. Ostrożnie go podniosła i
schowała do torebki. Był zimny.
- Cyniku, Cyniku… i co
myśmy narobili! Zdeptaliśmy tyle Słów, tyle Znaczeń! I nie
starczy nam Ciepła, żeby je ogrzać. Nie damy rady ich stąd
zabrać. Stara Księga już nie Przemówi.
Zamiast odpowiedzi
otrzymała skupione, bezgranicznie ufne spojrzenie psich oczu i pełne
radosnego napięcia przekrzywienie łba. Wyrównała oddech i poczuła
z tyłu głowy energiczne trzepotanie motylich skrzydełek Intuicji.
Zaraz, zaraz…Ta ufność w oczach Cynika, ta skondensowana radość
na jej widok… Olśnienie niczym piorun przeleciało przez jej głowę
docierając do najciemniejszych zakamarków jaźni. To Wszystko
Znaczy, choć pies nie czyta starych Ksiąg ani nie zna tylu Słów
co ona. Tak! To spojrzenie, w którym Cynik zawarł esencję swojego
istnienia Znaczy stokroć więcej, niż tysiące Słów, które ona
próbowała odnaleźć, a które zostały rozmyte przez fale jak
napisy na piasku.
Wtedy zrozumiała, że
Słowa są Ważne, ale to tylko znaki graficzne dźwięków.
Znaczenia potrafią się obejść bez Słów.
- Cynik! Do torebki! –
zawołała uświadomiwszy sobie z przerażającą jasnością, że Zimno zaczyna powoli wspinać się po jej nogach coraz wyżej i wyżej...A ona najbardziej na świecie pragnęła zachować własne Ciepło - El Fuego, święty ogień duszy.
Pies nie chciał wejść,
gdyż niepokoiły go zwłoki długopiórego ptaka, które w torebce
zabierała ze sobą, jednak ponaglony w końcu wskoczył. Od tego momentu
działała instynktownie, jak w jakimś śnie. Zwyczajem kobiet
swojego Klanu zaszeleściła i zwinęła się w ciasną papierową
kulkę. Wturlała się na krawędź miski, spadła do Morza i
powierzyła falom papierowe ciało. Gdy później wspominała te
burzliwe wydarzenia, nie potrafiła sobie przypomnieć szczegółów.
Pamiętała tylko, że przez siedem dni i siedem nocy kołysana przez
niespokojne Morze powtarzała wszelkie znane jej Zaklęcia, mające
powstrzymać zgaśnięcie El Fuego.
Dotarła do domu późną nocą. Usiadła przy oknie, żeby wreszcie spokojnie zebrać myśli i z lubością poczuła, że całe jej wnętrze jest Ciepłe. A więc udało jej się ocalić El Fuego! Zapaliła lampę, która nikłym blaskiem obejmowała pokój. Podeszła do lustra i zobaczyła, że od jej twarzy i włosów bije delikatny, srebrzysty Blask, identyczny jak jasność emitowana przez długopióre ptaki, które niosą Znaczenia.
Czyżby ona, Niegrzecvzne Dziewczynka, też mogła coś znaczyć?
Podeszła do Księgi i położyła dłoń na okładce. Poczuła pod ręką nie zwykły papier, ale żywe oddychające istotnienie. Jak to możliwe, że to, co było martwe, nagle staje się żywe? Czyżby Słowa odzyskiwały Sens w zetknięciu z jej Ciepłem?
Dotarła do domu późną nocą. Usiadła przy oknie, żeby wreszcie spokojnie zebrać myśli i z lubością poczuła, że całe jej wnętrze jest Ciepłe. A więc udało jej się ocalić El Fuego! Zapaliła lampę, która nikłym blaskiem obejmowała pokój. Podeszła do lustra i zobaczyła, że od jej twarzy i włosów bije delikatny, srebrzysty Blask, identyczny jak jasność emitowana przez długopióre ptaki, które niosą Znaczenia.
Czyżby ona, Niegrzecvzne Dziewczynka, też mogła coś znaczyć?
Podeszła do Księgi i położyła dłoń na okładce. Poczuła pod ręką nie zwykły papier, ale żywe oddychające istotnienie. Jak to możliwe, że to, co było martwe, nagle staje się żywe? Czyżby Słowa odzyskiwały Sens w zetknięciu z jej Ciepłem?
***
W tym samym czasie na
skalistej wysepce zagubionej gdzieś na Morzu działy się jakieś
dziwy. Najpierw kamienna miska wypełniła się poświatą, która stawała się coraz jaśniejsza.
Później jeden po drugim zaczęły się podnosić srebrzyste,
długopióre ptaki. Wzlatywały w niebo siejąc blask, gubiąc pióra
dla wszystkich tych, którzy mają w sobie dość szaleństwa, aby
chcieć ich szukać.
Jeden z nich wydostał
się z torebki H&M i usiadł na ramieniu Dziewczynki. Czy wiesz jak się nazywa?
Zaczynam popadać w nerwicę bo już nie wiem, czy czytałem i czy komentowałem, czy tylko mi się tak wydaje. Na ten temat obie półkule mego mózgu toczą ze sobą ostrą debatę. Nie daj Boże jeszcze się pobiją, co z pewnością skończy się jakimś napadem epilepsji czy innej choroby maniakalno-depresyjnej.
OdpowiedzUsuńZa to wiem na pewno, że torebka H&M musi być DUŻA. BARDZO DUŻA. Big Bag. Usłużne Google pomogło odszukać stosowny link i teraz wiem, jak to-to wygląda.
http://www.decobazaar.com/produkt-h-m-big-bag-3313483.html
GM,
Usuńto zaiste big bag. mam wrażenie, że zmieściłabym się do niej bez zwijania się w ciasną papierową kolkę :))
komentarzami się nie stresuj. wiem, że zasiadanie w Loży Honorowej to dla Ciebie nie tyle wyróżnienie, co raczej obowiązek, ale to jest Twoja wersja, bo mi nie chodziło o to, żeby Cię do czegokolwiek zobowiązywać!
serdeczności :)
Po namyśle, zastanawia mnie obrazkowy łabędź z kamieniem u szyi. Gdyby dodać kilka słów, byłby z tego niezły plakat reklamujący gorącą linię ratunkową dla samobójców, w stylu lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
OdpowiedzUsuńhttp://imgur.com/PCl40
:-o
UsuńZ przyjemnością sczytałabym te słowa wydrukowane na papierze w formacie książkowym :)
OdpowiedzUsuńBaśń to trochę nie moja wrażliwość, ale tę przeczytałam do ostatniego Słowa. I nie ważę się zgadywać.
Aneto,
Usuńwysłałaś do mnie jasny promyczek :) dziś od rana jestem nie w sosie i nic mi nie pasuje, ale jak się czyta coś takiego, to nie sposób się nie uśmiechnąć :)
Ja również bez wahania sięgnęłabym po książkę Emmy :) I myślę, że takich osób byłoby znacznie więcej :)
UsuńDziewczyny,
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję, ale nie chwalcie mnie tak, bo mi się w głowie przewróci! ;-))